Po wejściu na salę , w której "leżał" Hyuuga nisko się ukłoniła. Cały czas badała go spojrzeniem , starała się ocenić jego stan. Mimo wszystko to on był ich sensei i wolała uniknąć kolejnego spotkania z grupą błękitnowłosego Jounina. " Tym razem Kitashi-san mógłby wrócić do Kumo z autyzmem albo bez głowy..."mruknęła w myślach wyobrażając sobie ich kolejne, jakże przyjemne spotkanie.
Kolejne słowa Hyuugi były już tylko kolejnymi falami szoku. "Misja rangi A", "Prośba o zmianę Jounina", "Pochwała", "Pochwała pisemna do Kirigakure i ojca". Tym razem wiele wysiłku kosztowało ją utrzymanie spokoju. Może dlatego, że poczuła chyba pierwszy raz w życiu.... Takie ciepło gdzieś w klatce piersiowej. Spodziewała się chyba , że albo nie skomentuje ich działań albo... "Zrobiłaś to tak jak powinno być to zrobione". Tak do tego sposobu okazywania poniekąd "aprobaty" przywykła.
Kolejnym , skrajnym do poprzedniego uczuciem była chęć podejścia do Hyuugi i zdzielenia go w twarz. Jego genini mieli wykonać misję rangi C cali i zdrowi. I to mu się udało, a nawet więcej. Wykonali wspólnie misję rangi A i wszyscy wrócili żywi. Wspomniała kolejne słowa ojca : " Okazywanie słabości wobec podkomendnych jest głupotą, Miwa. Powtarzałem to każdemu z twoich braci. Naucz się nie popełniać błędów, tak abyś nie musiała za nie przepraszać. A jeśli już ci się taki niegodny czyn zdarzy - przepraszaj zwierzchników."
Pewnie wysunęła się przed szereg geninów i ukłoniła ponownie, chcąc zabrać głos. - Dziękuje za twoje szczodre słowa Hyuuga-sensei. Trudno mi jednak wypowiadać się w sprawię listu. Nie jestem pewna czy na taką szczodrość zasłużyłam, sensei.- tak naprawdę obawiała się odpowiedzi. "Spisałaś się odpowiednio. Spodziewałem się tego po tobie - pracuj dalej". Ojciec raczej byłby mało zachwycony... przynajmniej tak jej się wydawało-Zrobisz oczywiście jak uznasz za stosowne, sensei. Co do twojej propozycji zmiany jounina. Nie popieram jej. Mój ojciec zwykł mawiać, że kiedy raz stanie się do boju i przeleje wspólnie krew towarzyszy na zawsze łączy ze sobą nierozerwalna nić. Dzięki niej buduje się zaufanie w siłę swoich towarzyszy. A dzięki tej pewności i zaufaniu wygrywa.
Prosto ze szpitala udała się na "swoją" polanę. Zamierzała kolejny tydzień poświęcić na trening technik. Za dwa tygodnie kolejna zmiana -trening fizyczny. Przywykła już do tego trybu nauki.
__________________ "...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys" |