-
Popierdoliło ją do końca?!- syknął Stormak otwierając z zdziwienia oczy, gdy z wymawianych przez elfkę słów wyzwalających czar, wyczytał ognistą kulę. Sekundę później owa kula popędziła jednak niespodziewanie nie w galeon a w statek straży miejskiej, na którym owa elfka płynęła. Gdyby jego żuchwę nie ograniczały tkanka i skóra, to pewnie uderzyłaby o pokład. Gdy pocisk wpadł pod pokład rozległa się eksplozja. Nawet Ogniotrzep takich wybuchów nie wywoływał, za co elfce należały się słowa uznania. Fala ciepła uderzyła go w zarośniętą twarz. Obok niego spadło kilka strzępów rozbitej na części pierwsze fregaty. Brodacz pokręcił głową z niedowierzania i spojrzał z powrotem na górę. Nie interesowały go krzyki topielców i rannych. Interesowała go jego ex-koleżanka po fachu. Podczas gdy jego przyzwany stwór
trafił jedną z ostatnich iluzji, krasnolud uniósł swoją kuszę i wycelował. Był skupiony równie mocno, co podczas rzucania czaru, a może i jeszcze bardziej. Miał nie lada dylemat. W powietrzu unosiły się dwie elfki. Jedna była prawdziwa, druga była iluzją. -
Prawa, lewa, prawa, lewa... Prawa!- wyliczał pod nosem nie mogąc się zdecydować. W końcu jednak wybrał cel i
strzelił. -
Kurwa twoja jebana mać!- krzyknął gdy pocisk bezbłędnie trafił w pierś... Iluzji. Na jego skroni pulsowały niewielkie żyłki zaś twarz była zaczerwieniona z nerwów. Została tylko jedna, prawdziwa elfka. Musieli ją czym prędzej zestrzelić, bo inaczej jej magiczne świecidełka przepadną. -
Mam nadzieję, że przeżyjesz, bo wtedy zostawię Cię na całą noc z zielonym ryjem w kajucie...- złożyczył jej pod nosem, zabierając się za ładowanie kuszy.