Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2010, 15:19   #378
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Sokolnik chwycił osuwającego się z siodła towarzysza i ściągnął go powoli, układając elfa na płaszczu strażnika. Rany na jego twarzy były głębokie, krew sączyła się z nich obficie. Jakiej magii użył czarnoksiężnik, aby zmusić sokoła do takich czynów… Raz już omotał umysł ptaka, o czym Manfennas dowiedział się w Rivendell. To właśnie od tej chwili nabrał podejrzeń, co do Kapelusznika…

- Mój czas się kończy przyjaciele. Wybaczcie, że nie udało mi się doprowadzić Was do końca tej historii. Czarnoksiężnik zadał mi zbyt mocny cios by moje ciało mogło to przetrzymać.

Każde słowo wypowiadane przez konającego towarzysza było jak ostrze, rozrywające serce na strzępy. Mężczyzna wciąż nie mógł uwierzyć, że jest to pożegnanie.
Obok klęczącego Sokolnika pojawiła się Narfin, która otarła twarz Galdora z krwi. To, co po chwili powiedziała, rozwiało wszelkie nadzieje, które chowały się gdzieś głęboko w łowcy.

- Tak... Nasz przeciwnik jest podstępny. Szpony sokoła umoczone były w truciźnie ludzi z gór, nie dam rady jej się oprzeć. Musicie... Musicie go powstrzymać... Macie dość sił by go pokonać... Manfennasie, weź mój łuk i strzały, niech Twoje oko i ręka nigdy Cię nie zawiodą przyjacielu. Ty Narfin weź mój miecz, niech Cię chroni przed tym z czym będziesz musiała się jeszcze zmierzyć... Jestem dumny... Jestem dumny, że mogłem Was spotkać przyjaciele. Będę nad Wami czuwał...

Umilkł. Twarz, oświetlana przez blaski nocy zamarła w spokojnym wyrazie. Tak odchodzą najwięksi.
Wszyscy zamarli nad ciałem przyjaciela, pozostając w tym żałobnym letargu jeszcze przez dłuższy czas. W końcu krople deszczu zaczęły uderzać o twarze pogrążonych w smutku towarzyszy. Manfennas powolnym ruchem zakrył ciało Galdora drugą częścią płaszcza, na którym leżał.
Mężczyzna podniósł łuk i strzały Noldora. Patrząc na wspaniałą broń zmarłego przyjaciela przepełniała go z jednej strony duma, a z drugiej żal i smutek. Spojrzał w niebo, tak jak spoglądał na nie kilkanaście lat temu, opłakując przyjaciela pod Białym Miastem. Wiedział, że jeżeli będzie trzeba to i on odda życie, by Biała Żmija odpłacił za śmierć Galdora…

Nagle usłyszał nieśmiały i cichy głos małego Teila.

- A gdzie się podział pan Szrama?

Sokolnik rozejrzał się dookoła starając się dojrzeć mężczyznę, jednak nigdzie nie mógł go dostrzec. Przez jego głowę przewinął się natłok myśli, podobnych myśli, które nawiedziły go w Rivendell, kiedy rozmyślał o Orendilu… Oby tym razem się pomylił.

- Chyba powinniśmy się stąd oddalić- powiedział do towarzyszy – Pochowajmy należycie naszego przyjaciela i ruszajmy… Żmija nie będzie czekał, aż się otrząśniemy…- dodał spoglądając na Narfin. Nie chciał o niczym decydować. Nie był tak doświadczony, jak strażniczka, więc to do niej musiało należeć ostatnie słowo.
 
Zak jest offline