Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2010, 15:20   #41
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Podróż w karocy odbywała się już bez przeszkód...może z wyjątkiem kapłanki która co rusz zerkała na jednego z więźniów. Nie uleciało to uwadze Tupika, który obawiał się o jakąś głupotę z jej strony. Sam zastanawiał się czy warto spróbować uwolnić tych zbirów...gdyby przeprowadzili bardziej humanitarną napaść może i by to zrobił... Jednak teraz wciąż najważniejszą sprawą pozostawał medalion i potencjalne niebezpieczeństwa związane z jego transportem. Tupik zdecydował się w końcu otworzyć nieco przed pasażerami...jako halfling i tak długo już ukrywał prawdę...gdyby chodziło o coś co nie ruszałoby jego serduszka, pewnie milczałby jak grób, tak długo jak trzeba. W sprawach które targały jego emocjami, aż takiej odporności już nie miał. Wyciągnął z pakunków szkic, szkic herbu jaki w pośpiechu odmalował, herbu obcego, jakby zagranicznego , pokazał też palcem na ustach aby towarzysze starali się mówić cicho. Sam zaś szeptem przemówił.

- Wybaczcie tą konspirację, jednak mam ku niej powody i wy również je mieć będziecie jak skończymy tą rozmowę. - tajemniczo spojrzał się po zebranych w tym najbardziej na kapłankę i jej obrońcę. - Czy rozpoznajecie ten herb? - zapytał, szukał jednocześnie morderczych spojrzeń we własnym kierunku...pasażer, może woźnica? Gdzieś wciąż mógł czaić się ten drugi... Owszem Luitpold zdawał się idealnie pasować do podejrzeń Tupika...dołączył się w drodze, po wynajęciu halflinga, no i jechał w karocy. Z podobnych względów obawiał się nowego, jednak ten był w takim szoku psychicznym, takiej agonii emocjonalnej, iż nawet jeśli był szpiegiem, to w tej chwili i tak pewnie stracił chęć do czegokolwiek.

Wyrwani z własnych, niezbyt przyjemnych rozmyślań i wspomnień, wszyscy pasażerowie popatrzyli w jego stronę. Chyba potrzebowali chwili normalnej rozmowy, zwykłego kontaktu z innym człowiekiem. Jednak konspiracyjnie tajemnicze zagajenie halflinga powodowało znowu pewien niepokój. Każdy z pasażerów obrzucił wzrokiem dość wyraźny herb, naszkicowany na kawałku pergaminu trzymanego w ręce niziołka. Nawet nieznajomy popatrzył przez chwilę na rysunek. Minęła chwila, a z wyrazu twarzy czy nieznacznych gestów Tupik wywnioskował, że herb ten jest dla nich kompletnie nieznajomy. Nowy pasażer również nie zdradzał żadnych oznak, jakoby rozpoznawał ten znak heraldyczny, przypatrywał mu się przez moment z taką samą obojętnością z jaką patrzył na wszystko inne, a potem znów przeniósł wzrok na ścianę.

Mimo wszystko wszyscy, może oprócz nieznajomego, zdawali się teraz oczekiwać dalszego ciągu wypowiedzi, czy tego chcieli czy nie, dwuznaczny początek rozbudził ich ciekawość. Oczy podróżnych pytająco wpatrywały się w Tupika.

"No trudno" - pomyślał " To i tak nie był chyba najlepszy trop, przynajmniej jednak wiem już że mogę mówić w miarę bezpiecznie" Wciąż cichym, niemal szepczącym głosem dodał.

- Wynajęto mnie...a raczej próbowano wynająć do zdobycia twego naszyjnika Pani - zwrócił się do kapłanki, ciągnął wyjaśnienia aby uprzedzić lawinę pytań, która musiała nastąpić po takim oświadczeniu. Mówił jednak wciąż cicho, obawiając się podsłuchu...

- Przez to, że się ujawniam, grozi mi śmierć, gdyż prawdopodobnie nie jestem jedynym któremu mój zleceniodawca polecił zabranie naszyjnika. Ponadto do zgładzenie mnie gdybym wyjawił wam prawdę. - szybko rozejrzał się jak gdyby oczekując bełta czy strzały lecącej w jego kierunku. gdy nic się jednak nie stano odetchnął nieco i kontynuował.

-Obiecano mi szkolenie na ucznia maga w zamian za zdobycie naszyjnika, ale od razu domyśliłem się, że sprawa jest dziwna. Mój zleceniodawca działał przez pośrednika, a całość sytuacji nasuwa mi obecnie myśl o kultystach... Zwykły mroczny mag nie poważyłby się chyba na zabranie takiej świętości.
Posłaniec zleceniodawcy nosił właśnie taki herb jaki wam pokazałem. Nie wiem czy ten pojmany był właśnie tym drugim, ale nie wykluczam że jest więcej osób czy organizacji zamieszanych w sprawę naszyjnika. Nie zamierzam narażać się na gniew bogów, dlatego o wszystkim wam mówię. Jest jeszcze inny powód...zyskaliście po prostu moje zaufanie, a swoją misją poruszyliście moje serce. Dlatego wam pomagam i dlatego będę was chronił aż dotrzecie do celu, przynajmniej tak jak potrafię. Bądźcie ostrożni, bo skoro ja wiem o naszyjniku, to wiedzieć mogą i inni...
 
Eliasz jest offline