Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2010, 19:27   #171
madman
 
madman's Avatar
 
Reputacja: 1 madman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemu
Zmęczenie Lususa ustąpiło zaciekawieniu. Wsłuchiwał się uważnie w każde słowo zielarza. Przez chwilę milczał gdy starzec skończył. Zamyślił się dumając nad opowieścią.

- Trzeba było od razu mówić żeście w takiej tragicznej sytuacji. Owszem wiedziałem, że pierścień znaczący lecz sądziłem, że za plony wasze jeno odpowiedzialny, za dobrobyt. Klątwa o której prawisz to paskudna rzecz. Czytałem kiedyś w Świątyni Helma o tych sprawach. O ile mnie pamięć nie myli to wszystkie objawy o których wspominasz wskazywały by na jakąś likantropię. Czyli zmiany ludzi w bestie podlegające fazom księżyca… - paladyn zamilkł nie chcąc się chwalić swą wiedzą. - Skoro wyście w takich kłopotach to pomogę wam. Wyruszę na ten jarmark aby odnaleźć pierścień co od klątwy was chroni. – dodał ściszonym, jakby zmęczonym głosem.

Zielarz spojrzał na Lususa nieobecnym spojrzeniem.

- A na cóż nam ten pierścień, skoro popsuty? Czar Elethieny z niego uleciał. Teraz jest tak jak rzekłeś, to jeno błyskotka nic nie warta, symbol bezużyteczny, zachodu waszego nie wart... - zamilkł zrozpaczony i ukrył twarz w dłoniach.

Młody rycerz pokiwał energicznie głową.

- Nie mów tak. Na magii co prawda ja się tak bardzo nie znam, ale wiem dużo o bogach. Skoro waszej Bogini Galian moc była tam zamknięta to powróci ona do was. Bogowie nie odwracają się od ludzi, więc i ty Fardanie nie odwracaj się od niej. Musisz pielęgnować w sercu nadzieję i ufność, w tym świecie nic nie dzieje się bez przyczyny, kto wie może nasze drogi zawiodły nas tutaj nie bez powodu. Poza tym ja podejrzewam, że pierścień stracił swą moc bo od miejsca swego przeznaczenia się oddalił. Z opowieści jasno wynika, że dla Podkosów i jego mieszkańców został w magicznej kuźni zrobiony więc myślę, że działa tylko tutaj. Zapewne jak wróci na swe miejsce to jego moc ponownie was ochroni. Wierze w te słowa na tyle aby zaryzykować me życie i ruszyć za drowami. A o me słowo się nie troskaj, u mnie więcej warte niż złoto. – ożywił się Lusus węsząc nowe wyzwanie i przygodę.

- Kwiatuszku - Tua usłyszała zbolały szept Madraga. - Weź no od tej swojej wścibskiej przyjaciółeczki moje pudełko... i otwórz je. Nie mogę dłużej patrzeć jak się męczycie... - głos maga był przepełniony wstydem i żalem, tak cichy, że dziewczyna ledwie go słyszała.

Na pełne wiary słowa giermka Fardan podniósł głowę i spojrzał na niego z wahaniem.
- Nie wiem, czy Galian czy nie... Ruda Wiedźma tam jakiś czar zamknęła, tak przynajmniej naszym pradziadom rzekła, a ona kapłanką nie jest. Jeno nam w kapliczce trzymać go kazała... może to jakoś pomagało?

Gdyby ktoś przyglądał się teraz Tui, to zauważyłby jak rozszerzają jej się ze zdziwienia źrenice.

- Lidio, mogłabyś mi podać to pudełko, które znalazłaś w pracowni maga? Bardzo proszę.

Po twarzy łuczniczki łatwo było widać zaskoczenie, ale bez słowa protestu oddała młodszej dziewczynie skrzyneczkę. Gdy znalazła się ona w rękach Tui, dziewczyna poczuła w dłoniach dziwne, ale bardzo znajome uczucie dotkliwego i nagłego zimna. Pudełko uchyliło wieko i ukazała się zgromadzonym jego zawartość.


- To nasz pierścień! Mówiliście przecież, że go nie macie! - zakrzyknął Fardan, rzucając się w stronę pudełka. I rzeczywiście - w prostej, drewnianej szkatułce leżał pierścień: brudny, topornie wykonany, z oczkiem które mogło być zrobione równie dobrze z nieoszlifowanego bursztynu, jak i ze zwykłej żywicy. Tkwił sobie spokojnie nadziany na niewielki, wbity w dno pudełka kołek. Zielarz chwycił go trzęsącymi się dłońmi, tuląc do piersi jak największy skarb. Dopiero po dłuższej chwili jego rozgorączkowanie opadło, przechodząc w poprzednią apatię. - I co z tego, skoro zepsuty...

- Może nie jest... Umieśćmy go w kapliczce. Kiedy wypada najbliższy czas zmiany? - zapytała Tua
- Jutro - burknął ponuro zielarz - Ale chcecie ryzykować swoją obecność tutaj?

Dziewczyna rozejrzała się po swoich towarzyszach szukając na ich twarzach odpowiedzi na pytanie Fardana.
- Ale przecież macie te klatki... - mruknęła niepewnie.
- Ano mamy... Możemy zrobić jak mówicie... Jeno nie mówcie nikomu, żeście pierścień dowieźli co by sobie ludzie nadziei darmo nie robili. Potajemnie go w kapliczce ukryję. Bo jak się okaże, że jest jako rzekłaś i nie działa, to jeszcze większa rozpacz będzie - widać było, że sam zielarz nie chce sobie robić nadziei. Jakby nie było, Madrag nie raz udowodnił swoją wiedzę na temat magii, więc i w przypadku pierścienia zapewne się nie mylił. - Czegoście wcześniej nie powiedzieli, że go macie? Czemuście nas zwodzili? - rozżalił się znowu.
- Ach tam zwodzili od razu! Drowy mówiły, że pierścień zabrali, więc myśleliśmy, że tak jest. A tego pudełka to wcześniej otworzyć nie mogliśmy, więc nie wiedzieliśmy, że to on jest tu ukryty. - odpowiedziała Tua.
- Aha.... - z powątpiewaniem rzekł Fardan. - I się tak nagle wzięło i otworzyło, co? I z niego pierścień wyskoczył?

- Rzeczywiście trochę to podejrzane… - mruknął pod nosem Lusus. – Pierścień pojawia się i znika… skąd ja to znam. – dodał ponuro. - Ale tak czy inaczej darowanemu koniu w zęby się nie zagląda. Plan jest dobry, zobaczymy czy pierścień magiczny. Jeżeli nie to trzeba będzie wiedźmę odnaleźć aby go naprawiła, a na jej trop najszybciej na jarmarku natrafimy. Czy wszyscy zgadzamy się chociaż w tej jednej sprawie? – rozejrzał się po zgromadzonych. Fardan tylko wzruszył ramionami, najwyraźniej bojąc się liczyć na cud.

Tua z ulgą dostrzegła, że po odpowiedzi paladyna, zielarz przestał dociekać prawdy i odpowiadając Lususowi skinęła głową.

Wojownik zagłębił się w swych myślach. Nie wiedział dlaczego mag tak długo zwlekał z ujawnieniem tego pierścienia. Wiedział natomiast, że nie mówił im wszystkiego a to już jak ukrywanie prawdy, prawie kłamstwo. Zaufanie Lususa do tej istoty spadało. Nie podobała mu się wizja dalszej podróży w drużynie której członkowie są ze sobą nie szczerzy. W świątyni nic o tym nie mówili, nie przygotowali go dobrze do życia. Być może to rodzina powinna spełniać to zadanie. Być może gdyby kapłani wiedzieli jakie są stosunki jego z matką to powiedzieli by mu więcej o świecie i o tym jaki jest skomplikowany. A tak to tylko nauczyli go walki , dali wiedzę na temat klątw, bogów i umarlaków, wbili do głowy kodeks i wysłali w świat. Jak wielkie i męczące jest teraz zaskoczenie. Teraz gdy okazuje się, że nie wszystko jest białe lub czarne, że są rzeczy które nie są dobre ani chwalebne ale mimo to konieczne, że czasem trzeba czynić zło aby zapobiec większemu złu. Strasznie go to wszystko przytłaczało, chciał aby wszystko było proste jak w księgach, że on - dobry walczy z drowami – złymi, i wygrywa, okrywa się chwałą i zdobywa serce księżniczki. A tym czasem jest w grupie podejrzanych ludzi, zgodził się wykonać podejrzaną misje, która ma na celu pomóc ludziom być może stanowiącym zagrożenie dla okolicy… jak bastor? Nie wie już co jest słuszne.

„Tak bardzo chciałbym abyś był teraz przy mnie mistrzu… albo ty ojcze. Abyście pomogli mi w tym szaleństwie. Aby matka pogłaskała mnie po głowie i uspokoiła me nerwy. Aby Caleb upewnił mnie w tym, że drowa należy jak najprędzej poddać torturom i zabić. Aby Jead powiedział mi czego Helm ode mnie oczekuje. Jestem w tłumie ludzi którzy mnie nie rozumieją i gardzą mną, ubliżają, stawiają na krawędzi szału i wystawiają na próbę me opanowanie. A co najważniejsze to nie chcą dopuścić do siebie myśli abym miał ich opuścić lub zrobić coś wbrew ich oczekiwaniom. Spoglądają na mnie za każdym razem jak jest jakaś poważniejsza decyzja do podjęcia. Jednak w pogardzie mają me zasady i postanowienia. Na przykład dzisiejszy obiad… z czyjej sakiewki był opłacony? Zapewne z drowiej bo nikt zrzuty żadnej nie zrobił. Chcą abym z nimi podróżował choć ignorują me nakazy ale beze mnie decyzji nie podejmą. Przecież mam zaledwie szesnaście lat, wszystko jest jeszcze dla mnie czarne lub białe… a przynajmniej powinno być…”

Zalewana trudnymi myślami głowa Lususa opadała powoli w dół. Zmęczenie powracało ze zdwojoną siłą.

- Wybaczcie. – powiedział wstając i chwiejnym krokiem kierują się do wyjścia. – Zmęczenie mnie dopadło, udam się do karczmy na spoczynek. Jutro ważny dzień dla nas, sprawdzimy czy pierścień swą moc zachował. Zielarzu najlepiej umieść go w kapliczce dzisiaj pod osłoną nocy. Jutro zamkniemy ludzi w klatkach i zobaczymy co się stanie, lub miejmy nadzieję… co się nie stanie. Dobranoc wszystkim. – po tych sowach wyszedł, udał się do opłaconej izby,W drzwiach minął się z mokrym, owiniętym w płótno Kalelem. Skinął mu jedynie głową, młody łotrzyk widział zmęczenie na twarzy giermka więc mu nie przeszkadzał. Lusus rozebrał do bielizny i położył się spać. Rozmyślał jeszcze trochę o tym młodym dziwnym człowieku, o tym jak nagle ulotnił się z pokoju zielarza i w jaki sposób zarabiał na życie, o tym, że posiada komplet wytrychów i wie jak ich użyć. Następnie jego myśli zajął drow i jego kara. Wreszcie zasnął a jego myśli spowił mrok.
 
__________________
D&D is a Heroic Fantasy.
Not a Peasant-oic Fantasy.
Know the difference.
Feel the difference.

Ostatnio edytowane przez madman : 07-01-2010 o 20:27.
madman jest offline