Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2010, 19:34   #86
Morfidiusz
 
Morfidiusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwu
Wstrzymany przez starca cofnął się od drzwi, przez które właśnie zamierzał przechodzić. Słowa mistrza Darrego spłynęło na artystkę niczym reprymenda rodzica dawana małemu dziecku. Nie było w nich złości, która emanowała z Konstantina, nie było oskarżeń ino troska. Troska o jej dobro i dobra rada. Kiedy stary mistrz zwrócił się do do niego, Hoening słuchał cierpliwie. Z lekkim sercem odebrał wiadomość. W duchu cieszył się, że konflikt zażegnanym ostał, czego w słowach wyjaśnić nie można było napisanym zostało i wystarczyło. Ciekawie starzec zajście zinterpretował, teraz przyszła pora, by samemu opinię swą wyrazić.

- Zaiste mistrzu, rad jestem, iż nieporozumienie, którego byliśmy sprawcami wyjaśnione ostało. Wiele słuszności w twych słowach odnalazłem, zaiste sad Boży się odbył. Przegrała nasza pycha, a my grzesznicy doznaliśmy katharsis. Słusznym jest, że Bogowie czuwają nad artysty żywotem i gdy zbłądzi, ścieżki właściwe jemu pokazać raczą. Nie zamierzam dalej tego nieporozumienia ciągnąć i w niepamięć je puszczam. Tak samo jak i następstwa owej uczty, skoro od owej zwady odciągnąć nas miały w zamiarze, z pamięci czym prędzej wyrzucam.

- Mistrzu Daree, pozwól, że ramieniem służyć Ci będę i na komnaty odprowadzę - Konstantin uprzejmie zaproponował pomoc staremu artyście, po czym obaj komnatę opuścić raczyli.


Wielce trudnym było przebywać w ścianach owego zamczyska. Wielkim trudem było odłożywszy waśnie nad dziełem pracować. Potrzeba tworzenia - cel wyższy niż niedogodności losu, cel który dzielił i jednoczył. Cel, który sam w sobie niósł frustracje i ukojenie i jeszcze to.... JACZEMIR Pomirycz Denhoff. Wielki mistrz, którego dzieła był znane i szanowane, poematy bijące kunsztem nieśmiertelnej sławy. Budzące zachwyt rękopisy, których przekłady dane było poznać artyście w młodości. A teraz rękodzieła, te znany i te, których nie było dane nikomu poznać, przechodziły przez ręce zdumionego Konstantina. Czy to możliwe, by ten stary dziad, by ta mare z sennych koszmarów, była zapomnianym mistrzem??
Te sny, to całe zamieszanie, wszystkie niedopowiedziane sprawy, zbiegi okoliczności. za wiele ich było. Jakby bogowie wystawiali teatrum, w głównej roli z wielkimi artystami tego świata, jak by bawili się nimi jak szmacianymi lalkami, którymi można się znudzić i wyrzucić je na śmietnik.
Konstantin czuł się jak by cały świat zawirował, nieświadomie zbladł i opadł na siedzenie wypuszczając pożółkłe karty. Opadł bez sił, a wszystko wirowało. Znów przyszedł sen...sen na jawie... ta sala dance macabre w wykonaniu zmarłych artystów i ten starzec... JACZEMIR. O losie jak możesz tak drwić z nas okrutnie!!!

Ktoś go cucił, ktoś otworzył okiennice, ktoś podawał mu wino. Artysta nieobecnym wzrokiem popatrywał po sali, po obecnych, jego wzrok utkwił w kapitanie.

- Panie Schwarzenberger. Widzę, że szacunkiem nas nie darzysz kapitanie. O sztuce masz pojęcie większe niż świniopas o salonach. Swojej służby też nie szanujesz wielce, skoro w całym zamku panuje taki, za przeproszeniem, galimatias. Banici pod zamkiem wariują, a Pan zapija się w najlepsze zamiast służbę pełnić. Pan tu obecnie naszego Gospodarza reprezentuje i na miłość boską, przykładem Pan nie błyska. Prosiłem, jak człowiek człowieka, nie róbcie krzywdy dziadowi, obmyjcie i opatrzcie, odziejcie godziwie, a wy co Panie Schwarzenberger, siłą dziadka przymuszali, obili jak się nie słuchał. Izbę mu chociaż daliście, czy w stajni albo loszku go trzymać zamiarujecie. A teraz, drogi Panie wielkie zamieszanie wybuchło, bo gdy nieprawdopodobne prawdą się stanie, to wiesz kogo karcić kazałeś?? Artystę większego, niż ktokolwiek tu zebrany. Kogoś, kto zapomnianym został, by w tych zamkowych murach móc się ponownie odnaleźć. Za chwil kilka się okaże, czy ten dziad nieznany jest tym, którego imię na okładce dziennika spoczywa, czy kimś dzięki komu ta zapomniana wiedza w nasze ręce trafiła. Nie tobie jest osądzać tego przećwiczonego przez życie człowieka. Nie nam decydować o jego losie. A te "wypociny" jak owe rękodzieło nazwać raczyłeś zaprawdę wielkim odkryciem się stały i tylko Najświętszej Mądrości Panience nam pokłony buc za to, iż nam je objawić raczyła.
A czy owy dziadunio jest Jaczemirem zaraz się okaże. Postawcie przed nim kałamarz, pergamin połóżcie i o podpisanie poproście... obaczym kto zaś.
 
__________________
"Nasza jest ziemia uwiÄ…zana milczeniem; nasz jest czas, gdy prawda pozostaje niewypowiedziana."
Morfidiusz jest offline