Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2010, 20:59   #19
Gantolandon
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Nie mógł wyjść z podziwu. W jednej chwili bawił się całkiem nieźle na przyjęciu Czuciowców, które zaczęło się w Gmachu Rozrywki. Największym zagrożeniem, jakie mogło tam na niego czyhać, była perspektywa kaca i być może strucia się paskudnym jedzeniem. Potem dopiero co ledwo przyśmiał chodzącej chacie ze skłonnościami samobójczymi. Teraz zaś znajdował się na Ziemiach Bestii - planie wypełnionym śmierdzącymi, agresywnymi futrzakami i skurlami z obsesją na ich punkcie. Do tego obłożony był klątwą, o której nic nie wiedział i która mogła ujawnić się w każdej chwili. Cóż, zostając Tonącym był przygotowany na kopniaki w dupę wymierzane przez los.

Znajdująca się na horyzoncie chatka była tylko marną namiastką cywilizacji, ale wyglądało na to, że będzie się tym musiał zadowolić. Oczywiście, to dopiero później. Teraz najważniejsze było, gdzie upadł satyr. Przy odrobinie szczęścia pieprzony kozioł powinien znajdować się już dawno w księdze umarłych, a przy jego ciele będzie wciąż kartka, której użył do rzucenia zaklęcia.

Z tym, że to były Ziemie Bestii. Gorrister wiedział niewiele o zwierzętach, za wyjątkiem tego, że są głupie i mają dobry węch. Poza tym spora część z nich miała kły, pazury i obdarzona była paskudnym charakterem. Zapuszczanie się w gęstwinę, jak wskazywały oczyszczone już dawno z mięsa czaszki, mogło być głupią decyzją. Szczęśliwie githzerai miał miecz i umiał go używać, a przy tym wyglądał na kogoś, kto chętnie poszuka jeszcze "przestępcy". Żądza krwi Łaskobójców czasami była przerażająca, ale była przy tym tak pewna i niezawodna, jak zegar z Mechanusa.

Już otwierał usta, ale los zadrwił sobie z niego po raz kolejny. Githzerai i jego towarzyszka skierowali swoje kościste dupska w stronę chaty. Zaraz za nimi pobiegła niebieskoskóra kobieta, kiedy już uporała się z długimi, skórzanymi butami.

Zerknął w stronę diablęcia i jej dwóch towarzyszy.

- Ech. Tak. To by było na tyle, jeśli chodzi o poszukiwania satyra. Jestem Gorrister i również byłem uczestnikiem tego pięknego przyjęcia. Nawiasem mówiąc, możesz już zostawić Dariusa. Chyba nigdzie się nie wybiera - skrzywił się - Jak widać, nasi drodzy towarzysze niedoli pognali w stronę chaty. Niewątpliwie liczą, że w samym środku dziczy mieszka przyjazna staruszka, która poczęstuje ich pysznym ciastem z jabłkami i dzbanem porzeczkowego wina własnej roboty. Myślę, że powinniśmy ich dogonić, zanim nam wszystko zjedzą.

Mężczyzna przede wszystkim starał się myśleć praktycznie. Im więcej towarzyszy, tym bardziej będą bały się ich żyjące tu zwierzęta. A nawet, jeśli nie, to być może najedzą się Czuciowcami i nie będzie chciało im się ścigać reszty. I miał tylko nadzieję, że jak się już poczują bezpieczniej, dadzą się namówić na poszukiwanie ciała satyra.

Albo będzie musiał pomyśleć nad sposobem, żeby ich do tego zmusić...
 
Gantolandon jest offline