| Dziewczyna westchnęła z ulgą. Właściwie to jeszcze nie doszło do szczęśliwego zakończenia hecy z pierścieniem, ale wszystko było na dobrej drodze i jakoś lekko zrobiło jej się na sercu. Skończyła się wyczerpująca podróż pełna niepokoju o odbiór mieszkańców ich przybycia bez pierścienia. Skończył się sąd, na którym musiała się tłumaczyć ze swego czynu. Skończyły się przepychani słowne Meave z Lususem i przekonywanie tego drugiego do pomocy chłopom. Skończyła się wreszcie męcząca rozmowa z Fardanem, na którego prośbę z całego serca chciała przystać, a jednocześnie nie mogła mu powiedzieć całej prawdy; nie wiedziała czy Mistrz chciałby, żeby dowiedziano się, że jego duch wciąż błąka się po świecie. Teraz pozostaje jej tylko czekać następnego dnia i wtedy się zobaczy, co należy robić dalej.
Tua postanowiła nie zamartwiać się na przyszłość. Nie planować. Przyjmie to, co da jej następny dzień. Na ten moment chciała tylko wyjaśnić z Madragiem, czemu nie powiedział jej prawdy. Trochę ją to zabolało, a do tego nie pokazali się zbyt dobrze Fardanowi, któremu w końcu coś zawdzięczają.
- Czy masz jeszcze jakąś sprawę zielarzu? Jeśli nie, to chciałabym zabrać swoje rzeczy, które zostawiłam u ciebie nim wyruszyliśmy do Fortecy.
Fardan tylko wzruszył ramionami. A idźcie dzieci odpocząć. Pamiętajcie tylko, co by jutro w nocy ze swego pokoju w karczmie nie wychodzić, a i w dzień się pod nogami nie pętać, bo wszyscy niespokojni będą.
Dziewczyna mając w garści już niewielki tobołek zabrany z chaty Fardana, na ramieniu torbę z księgami, postanowiła, nim uda się spać, porozmawiać z Mistrzem. Gdy tylko wyszła z domu zielarza, rozejrzała się dokładnie, i kiedy była pewna, że nikogo nie ma w pobliżu, zaczęła szeptem wywoływać maga. Madrag milczał dość długo i dopiero gdy w głosie Tui słychać było coraz większe zniecierpliwienie, odezwał się gdzieś z poziomu jej torby. - No co...?
Dziewczyna ze zdziwieniem spojrzała w dół, skąd dobiegał dziwny, inny niż zazwyczaj głos Mistrza. - Co się właściwie Mistrzu stało? Dlaczegoś mnie okłamał? - Wcale nie okłamałem - obruszył się Madrag, choć jakoś bez przekonania. - Po prostu nie powiedziałem... eee... całej prawdy.
- Aha. No tak. A teraz, gdy sytuacja się wyjaśniła możesz już wyjawić całą prawdę? - spytała Tua starając się mówić normalnym tonem, bez przekąsu. - Czyli co konkretnie? - czarodziej wyraźnie grał na zwłokę.
- Powiedz o pierścieniu. Dlaczego drowy go nie zabrały na Jarmark, czy wiedziały, że on znajduje się w skrzynce i dlaczego wziąłeś pierścień z wioski, skoro wiedziałeś, że nie chodzi tylko o plony, a zabierając go sprawiasz, że wszyscy mieszkańcy będą potworami?! I dlaczego właściwie twój głos tak jakoś... dziwnie brzmi? - Dużo tego... - zamarudził mag, po czym rozpoczął smętnym głosem. - No to tak... czemu pierścień wziąłem to już ci mówiłem: wiedziałem o klątwie (jakbym mieszkając tu mógł nie wiedzieć?!) i chciałem działanie pierścienia utrwalić i rozszerzyć, co by z wioski wyruszać mogli,. Myślałem, że przed nowiem zdążę... A jak siedziałem i pracowałem w Twierdzy to drowy przyszły i się jakoś w ich łaski wkupić musiałem, co by mnie nie utłukli. A oni jakieś plotki o tym pierścieniu już słyszeli; zresztą szanują magów. No to rzuciłem jakiś prosty czar na byle błyskotkę i im dałem mówiąc, że to wioskowy pierścień, a ten ukryłem w ścianie. I tyle... On na pewno nie zadziała, nawet tutaj... może to klątwa Haradana Szalonego zaklęcie Rudej Wiedźmy przemogła? - zamilkł na chwilę, najwyraźniej rozważając tę kwestię. - A co się głupio pytasz czego mam głos dziwny - jakbyś ty widziała ile nieszczęścia na ludzi sprowadziłaś, to byś ćwierkała jak skowronek? Jakbym jeszcze żył, to bym się chyba prędzej powiesił, niż wrócił tutaj... taki wstyd... - głlos mu się załamał i nawet nie zwrócił uwagi, że Tua złamała dane mu słowo i powiedziała wszystkim, że to on popsuł pierścień.
Dziewczyna westchnęła i wzruszyła ramionami.
- Poczekamy, może zdarzy się cud i pierścień zadziała? A teraz to trza się trochę ogarnąć i odpocząć po podróży. Pouczysz mnie jeszcze dziś, czy też wolałbyś odpocząć? – Tua zawiesiła na chwilę głos zastanawiając się czy jej słowa mają sens. - A tak właściwie to, czemu nie powiedziałeś wcześniej, że mamy ten pierścień?
Miałaś wrażenie, że mag wzruszył niematerialnymi ramionami. A po co wam miałem mówić? Gadaliście głównie o uwolnieniu zakładników i oczyszczeniu się z oskarżeń o mord - do tego pierścień potrzebny wam nie był. Skąd miałem wiedzieć, żeście tacy szlachetni i go dalej szukać będziecie? A potem no... to mi się głupio zrobiło że milczę i żem już nie chciał dodawać sobie przewin.. No i patrzeć jak się o to spieracie - zakończył niechętnie. - A co do nauki... wybacz, ale nastroju dziś nie mam... Może jak ze wsi wyjedziemy... Weź się poucz jakiegoś czaru prostego sama, albo se stare powtórz, albo wyśpij się po prostu, nie zaszkodzi ci. I się wykąp, bo śmierdzisz rybą i koniem. Tua uśmiechnęła się na wspomnienie maga o jej zapachu. Faktycznie, kąpiel to rzecz, która jest jej teraz najbardziej potrzebna. Wspomniała zaraz swoją kiesę, a w niej kilka zaledwie drobniaków i skrzywiła się. Będzie musiała się wykapać w zimnej rzece. Była jednak przyzwyczajona do lodowatych kąpieli w domu, więc ta perspektywa, aż tak bardzo jej nie przerażała.
- No to dobranoc Mistrzu. - powiedziała i ruszyła w stronę karczmy. - Brnoc - mruknął czarodziej i pogrążył się w swoich rozmyślaniach.
W izbie, gdzie spędzić miała noc Tua zostawiła swoje rzeczy. Zabrała tylko ciuchy, które miała w tobołku zostawionym u Fardana. Karczmarza poprosiła o mydło i suchy ręcznik i ruszyła nad rzekę poszukać dobrego miejsca na kąpiel wypranie swoich ciuchów.
__________________ "A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?" |