Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2010, 09:05   #173
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Po zjedzeniu chleba ze smalcem u Fardana Kalel nie czuł głodu; mimo to w pamięci odżyły mu wspomnienia o smakach z tutejszych ogrodów. Skręcił w boczną alejkę, rozejrzał się dookoła sprawdzając czy nikt nie widzi i chyłkiem przeskoczył przez ogrodzenie. Zatrzymał się czujnie wyczekując niespodziewanego ataku jakiegoś burka, po czym spokojnie, tak jakby był na swoim, przeszedł się pomiędzy drzewami zbierając co atrakcyjniejsze owoce. Wokół nikogo nie było - zaaferowani procesem wieśniacy siedzieli na gankach lub w domach. "Wiele ze sobą nie wezmę", westchnął i gdy już miał kieszenie pełne z powrotem przeskoczył na dróżkę. "Pyszności!", pomyślał zajadając ze smakiem świeżutkie, soczyste i przepełnione słodyczą wiśnie. Długo nie trwało zanim pestka ostatniej z nich opuściła jego usta pozostawiając błogi uśmiech na twarzy. "W zasadzie teraz pozostało mi już tylko jedno...", uniósł ramię do nosa i powąchał. Od zapachu skrzywił się, przełknął ślinę i splunął. "A co mi tam, zażyczę sobie kąpieli w karczmie. Ze wszystkimi luksusami. Niech będzie gorąca woda i mydło, i ktoś do polewania wodą". Zaczerwienił się lekko na tą myśl i pomknął do karczmy.

- Nie lepiej w rzece się wykąpać? Za te pieniądze sobie dobry obiad kupisz, a wodę wszędzie znajdziesz za darmo" - rubasznie śmiał się karczmarz, gdy usłyszał życzenie Kalela. - Ale nie ma sprawy, dziewczyna zaraz coś przygotuje. VERNA!! Grzej wodę do kąpieli!

Kalel, zdezorientowany przez chwilę że padło znajome imię, z zadowoleniem odnotował, że na głos karczmarza żwawo ruszyła nie bardka, lecz dość przyjemna dla oka siedemnastolatka. Dziewczyna zerknęła kącikiem oka na chłopaka i z półuśmiechem na twarzy powiedziała dźwięcznym głosem: Zanim woda się nagrzeje zejdzie trochę czasu. Może szanowny pan ma chęć na kufel piwa?
Karczmarz pokraśniał z zadowolenia widząc, że córa idzie w jego ślady i nie przeoczy żadnej okazji do zarobienia grosiwa. - Moja krew - mruknął pod nosem i podsunął Kalelowi kufel. Goście, którzy stołowali się w "Szyklu i Piworzu" odpłynęli już w kierunku Uran, toteż poza starciem stołów gospodarz nie miał wiele do roboty.

Czas oczekiwania na kąpiel Kalel spędził na opowiadaniu Gardowi i jego dziatwie o zwycięskiej potyczce z drowami. Co prawda historia nie szła mu zbyt składnie ale i tak mężczyzna co chwilę przerywał mu opowieść okrzykami w rodzaju: "Lusus to taka krwiożercza bestia?? Berserker?? A wygląda na takiego porządnego młodzieńca..."; "Maeve?? Ona?? Takie czary potrafi rzucać??"; "No nieee, gdyby nie Ty wszyscy by zginęli... Masz, piwo na mój koszt dla bohatera!"; a dzieci popiskiwały to w zachwycie, to w trwodze. Gdy w końcu na ramieniu młodzieńca zacisnęła się dłoń córki karczmarza, piwo już szumiało mu co nieco w głowie.
- Kąpiel gotowa, proszę za mną - słowa te choć już z pewnymi oporami przebijały się przez szum w głowie, to i tak zabrzmiały niczym najpiękniejsza muzyka w uszach Kalela. Zerwał się trochę zbyt szybko, wywracając dzban i rozlewając z niego resztkę piwa.
- Nie szkodzi - karczmarz machnął ręką - Zaraz to wytrę. Życzę miłej kąpieli.

Młody łotrzyk wchodził po schodach jak zahipnotyzowany. Nieświadom kolejno pokonywanych stopni całą swoją uwagę koncentrował wyłącznie na wahadłowym ruchu bioder idącej przed nim dziewczyny, tak że gdy się zatrzymała u szczytu schodów jego twarz niemal wylądowała na jej krągłych pośladkach. Szok, którego doświadczył zbliżając się tak bardzo był tak duży, że otrzeźwiał.
- Proszę się rozebrać i wchodzić do balii. Zaraz przyniosę mydło. - Verna wyszła, a Kalel szybko zrzucił z siebie ubranie i zanurzył w ukropie z rozkoszy zamykając oczy. Po chwili usłyszał odgłos zamykanych drzwi i ciche kroki za sobą a następnie plusk nabieranej do czerpaka wody. Na jego twarz wypłynął szeroki uśmiech gdy na włosy polał się strumień ciepłej wody.
- Nieźle się zapuściłeś chłopcze - głos jaki usłyszał w niczym nie przypominał słowiczych treli Verny, lecz bardziej skrzypienie drewnianego skobla.
- Łaaaaa! - wrzasnął i nie bacząc na nic zerwał się na równe nogi i jak skamieniały wpatrzył w pomarszczoną, bezzębną staruchę, która nie unosząc oczu powiedziała: Co tak brykasz, jeszcze trochę i będę przez Ciebie cała mokra. Zreflektował się nagle i szybkim ruchem dłoni przeciął kierunek, w którym kierowała wzrok.
- Nie kłopocz się tak chłopcze, niejedno już w życiu widziałam - powiedziała ze stoickim spokojem i dopiero teraz uniosła głowę. Oczy, które na niego spojrzały, były wyprane już z blasku i kolorów, lecz patrzyły uważnie.
- Ppprzepraszam, ale gdzie, gdzie jest... - jego głos zawahał się, gdy zdał sobie sprawę jak oczywiste pytanie zadaje.
- Wysłałam Vernę żeby wyprała twoje ubranie. Nie mogłam pozwolić aby te brudy zmarnowały efekt kąpieli. No na co czekasz, siadaj, zaraz cię wyszorujemy i będziesz świeży i pachnący jak niemowlę. Kalel usiadł natychmiast, lecz to nie słowa na to wpłynęły a klaps jaki dostał w pośladek. Cały czerwony na twarzy głęboko zanurzył się w wodę, bezskutecznie próbując uciec przed dłońmi kobiety.
- Ale... ale ja nie mam ubrania na zmianę - zaprotestował.
- Za późno chłopcze, ale nie przejmuj się. Na piecu szybko wyschnie a mi nie będzie przeszkadzało że posiedzimy sobie tutaj razem i pogawędzimy. - Kobieta poruszała dłońmi po jego ciele z wprawą świadczącą o niemałym doświadczeniu, każdym ruchem odsuwając zmęczenie z jego ciała coraz dalej na bok. Początkowa trauma minęła szybko, tak że po chwili Kalel poczuł się na tyle swobodnie że ośmielił się odezwać.
- Babciu - rozpoczął z wahaniem - cały czas mam wrażenie, że sprawa pierścienia to coś więcej niż mogłoby się z pozoru wydawać. Zdecydowałem się wyruszyć na jego poszukiwanie, lecz do końca to nie wiem czy słusznie czynię. Ty jako kobieta doświadczona, i co niejedno widziała, z pewnością będziesz mogła rozwiać moje wątpliwości. Staruszka, rozgrzana szorowaniem Kalela, lekko posapując powiedziała:
- A jakież wątpliwości to masz, chłopcze? Pomóc nam, biednym wieśniakom to chwalebny czyn. Dużo zapłacić wam nie możemy, ale w miarę możności się wam wywdzięczymy jak tylko skarb nas się znajdzie.
Kalel powoli, niemalże ważąc każde słowo powiedział.: Ale czy w tym przypadku wasza wdzęczność będzie bardziej wymierna niż poprzednim razem? Przecież wyszło na to, że karki nadstawialiśmy za jeden porządny obiad.
- Przecie mówię, ze zapłacimy ile możemy
- zirytowała się staruszka. kalel przypomniał sobie, że w sumie zielarz też o pieniądzach wspominał.
- Ahaaa... - pokiwał ze zrozumieniem głową i dodał szczerząc zęby - To i ja zrobię tyle ile będę mógł. I nagle się wykrzywił. To staruszka niezadowolona z jego poczucia humoru mocno go uszczypnęła.
- No rób, rób, takie życie, kto nie pracuje ten nie je - to powiedziawszy zaczęła szorować Kalela z siłą, której nie spodziewał by się od osoby w jej wieku. Chlopak chwycił aż za krawędzie balii by się przytrzymać.
- Przecież nie mówię tego w złych intencjach. Chcę pomóc. Ale coś w tym wszystkim musi być, skoro o ten pierścień tylu się bije.
- No wiesz... - babcia zawahała się, by nie powiedzieć zbyt dużo. - Pierścień ten nasi przodkowie od czarodziejki Elethieny dostali, więc samo to mu chwały nadaje... Zresztą Fardan wam na pewno całą sprawę wyłożył, cóż mogę dodać?
- Khmm... być może... nie do końca uczestniczyłem w tym zebraniu. Ale z tego co słyszałem to drowy chyba niezbyt chętne są do nadstawiania karku za chwałę?
- Te diabelstwa nieczyste! - zapieniła się staruszka i ciepnęła szczotkę w balię, rozchlapując wodę. - Trąd na nich i sromota! Za czasów dziada mojego dziada ponoć się często pojawiały na tych ziemiach, ale odkąd lord Hornulf Twierdzę Złamanego Topora postawił, to się najazdy w środkowych częściach kraju skończyły. Jeno teraz pewnie, jak wszyscy na Jarmark pojechali to i patrole mniejsze mają, i tałatajstwo się po kraju rozlazło, tfu! - splunęła soczyście na podłogę. - Tylko czego oni od tego waszego kupca chcieli, skoro on aż z Darrow szedł? - zastanowiła się przez chwilę, po czym chlusnęła Kalelowi z nienacka na łeb wody, spłukując zrobioną wcześniej panię. Kalel parskając zerwał się i opierając się obiema dłońmi o brzeg balii, zaaferowany zapytał:
- Chcesz powiedzieć, że się ich tutaj więcej kręci??
- A skąd ja ci mam to wiedzieć, hę? - spytała babcia, z zainteresowaniem przyglądając się dolnym partiom ciała Kalela. - Dyć ja się powinnam spytać czy to nie za wami przylazły te demony - w końcu nikogo prócz mości Hallusa nie ubiły, nic nie skradły, jeno wam, jako rzekliście, jego rzeczy podrzuciły. Dziwny ten mord i bez sesnsowny zupełnie. Aaach, co to się dzieje z tym światem... - pokręciła z dezaprobatą głową i znów sięgnęła po mydło. Kąpiel była warta tego srebrnika, matka Garda nie żałowała na chłopaka cennego mydła. Kalel jak szybko wstał, tak pod spojrzeniem babki jeszcze szybciej opadł.

- A po co drowy miałyby za mną łazić? Ja tam nic z nimi wspólnego nigdy nie miałem. Pierwszy raz na oczy widzę te maszkary - powiedział już nieco rozeźlony. - Babce łatwo gadać ale to nie babka będzie im pierścień odbierała. One cholernie twarde są i nieźle potrafią przyłożyć. A w nagrodę to nawet na kąpiel w jakichś ludzkich warunkach nie można liczyć - Powiedział mając Vernę-karczmareczkę na myśli.
- Nie podoba się, to się sam myjaj - obruszyła się staruszka i wytarła ręce suchą szmatką. - Czy ja mówiłam, że za tobą? Może i za tobą jak masz sumienie nieczyste - fuknęła. - Sam się zastanów młodziku za kim te szkarady przylazły, skoro nikogo z tutejszych nie ruszyły, tylko na waszego pana zamach zrobiły. Phi! Piskle ledwo a zachwowuje się, jakby wszystkie rozumy pozjadało - mruczała, kierując się do wyjścia.
- Babciu, nie złośćcie się. Przyznaję że wasze ręce czynią cuda, zmęczenie i brud precz ode mnie zabrały.
- A co to ma do rzeczy?
- burknęła babcia z ręką na klamce.
- Jestem trochę rozdrażniony, bo parę razy w głowę dostałem, a zapowiada się że i niejeden guz mnie jeszcze czeka. Nie dziwcie się że jestem tak ciekaw tego czemu to wszystko.
- To sam se pogłówkuj dzieciaku, a nie gotowych odpowiedzi czekaj - mrukneła staruszka, już trochę udobruchana. - Pierścień w naszej wiosce z dziada pradziada był, przed nieszczęściem ją chronił, to i się nie dziw że go odzyskać chcemy. I chwała wam dzieciaczki za to, że mimo naszego błędu chcecie go dla nas odzyskać. A że się drowy pojawiły i na was napadły, to my już nic z tym wspólnego nie mamy i nic o tym nie wiemy. Ręczę że żaden podkosianin z tym plugastwem by się nie zadawał.

"Dobre chociaż i tyle", pomyślał Kalel i zanurzył się w ciepłej jeszcze wodzie aż po samą szyję. - Dziękuję za kąpiel babciu. Śmiało mogę powiedzieć że jestem teraz innym człowiekiem - dodał śmiejąc się.
- Jeno nim pozostań jak najdłużej, inaczej będziesz jak ork, co się raz do roku jeno myje, a nie co miesiąc jak porządnemu człekowi przystało - to powiedziawszy matka Garda wyszła, zostawiając Kalela w brudnej, stygnącej wodzie. A jego ubrania suszyły się w kuchni na dole... Dobrze, że choć ręcznik się ostał - a raczej służący za niego szorstki kawałek szarawego płótna, podobnym do tego jakim Kalel przez wiele lat wycierał się w rodzinnym domu. "Mam nadzieję, że na nikogo nie wpadnę" pomyślał ruszając na poszukiwanie swoich ubrań przyodziany jedynie w ręcznik ale jak to w życiu bywa, już na starcie jego nadzieje zostały rozbiły się o twardą rzeczywistość w postaci Lususa, który z wyraźnym zdziwieniem na twarzy przepuścił go w drzwiach. Kalel skinął mu głową, chciał przez chwilę coś powiedzieć, lecz ostatecznie rozmyślił się machnął ręką i bez słowa ruszył dalej.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline