Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2010, 11:47   #101
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Najwyraźniej dzielny kislevita został na pewien czas wyeliminowany ze starcia. Po długim i pięknym locie przez grotę, zakończonym nie mniej uroczym lądowaniem w rozkładających się resztkach, Liev stracił przytomność lub był co najmniej bardzo oszołomiony. Leżał skulony w kłębek, a sterczące żebra istoty, będącej niedokończonym posiłkiem wywerny otulały go niczym matczyne palce.

Niziołek, po ocuceniu krasnoluda, przystąpił do realizacji swojego planu pozbycia się lub rozwścieczenia, w zależności od efektu, wielkiego gada. Skoczył za pędzącym na wywernę krasnoludem, szybko sięgając po niesione bukłaki z oliwą. Będąc kilka kroków od potwora i jednym okiem obserwując nieustannie wijący się ogon, Tupik nożem ponacinał skórzane worki. Olej zaczął się sączyć na ręce niziołka i skapywać na podłogę. Tupik odczekał na moment, kiedy ogon bestii znajdował się daleko od niego i przyskoczył krok na przód. Ciśnięty z całej siły bukłak wylądował na boku stwora, a jego łuski zaczęły błyszczeć od rozlanego paliwa do latarni. Zaraz za pierwszym workiem, w stronę wywerny poszybował drugi. Cały bok gada pokrywał teraz olej. Tupik odbiegł i spod ściany zabrał płonącą latarnię, którą miał zamiar cisnąć w celu wywołania pożaru na potężnej bestii. Wzniósł rękę do rzutu jednak powstrzymał się w ostatnim momencie...

Słysząc krzyk zabójcy trolli wzywający pomocy, Leo zawahał się. Stał w obliczu śmierci, jego towarzysz leżał nieprzytomny a obcy krasnolud zachęcał do boju. Rozterka trwała tylko sekundę. Leonard podbiegł do boku wywerny, który teraz cały lśnił od spływającego po nim oleju i nie zważając już ani na biegnącego niziołka ani na wszechobecny ogon bestii skoczył. Starał się uchwycić wciąż sterczący obok złożonego teraz skrzydła, topór Lva. Niemalże mu się udało. Jedną ręką trzymał trzonek, druga jednak ześlizgnęła się po plamie oliwy i Leonard zaczął się zsuwać. Rozpaczliwie szukając oparcia dla wolnej ręki sięgnął i chwycił, nie do końca świadomie, krawędź skrzydła. Teraz jedną ręką dzierżył zaklinowany topór a drugą skrzydło maszkary, która prawdopodobnie czując dodatkowe obciążenie, dopomogła sobie skrzydłami rozkładając je. Grajek został rozciągnięty jak na stole tortur. Lewa ręka zsunęła się z topora i zawisł trzy metry nad ziemią, na rozłożonym skrzydle wywerny, trzymając się tylko na prawej ręce i krzycząc ze strachu.

Grungan, mimo iż ranny, zachował zimną krew. Nieco oszołomiona po ciosie napięściaka, wywerna usunęła się, a krasnolud wykorzystał to zrywając się na nogi i uskakując. Teraz, kiedy usłyszał bojowy okrzyk krasnoludów, wzniesiony przez wracającego do walki Caleba, napłynęły w niego nowe siły i nawet ból, krwawiącego ramienia przestał doskwierać. Caleb dopadł bestii i ryknął, co w oczywisty sposób zwróciło jej uwagę. Rogata głowa runęła na krasnoluda, który zamachnął się toporem. W tym momencie grajek zawisł na skrzydle, wytrącając poczwarę z równowagi. Topór krasnoluda przeszedł pomiędzy rozwartymi szczękami gada, utrącając mu kilka zębów. Bestia zaryczała. Grungan doskoczył od drugiej strony i z potężnego zamachu spuścił swój topór na szyję bestii.

Ryk jaki wydała wywerna po tym ciosie był tak niesamowicie głośny, wzmożony dodatkowo przez ograniczoną przestrzeń miejsca, że wszyscy, którzy byli do tego zdolni, powypuszczali wszystko z rąk i zatkali sobie uszy. Tupik wypuścił latarnię. Leonard spadł na ziemię i wył z bólu. Obaj krasnoludowie potrząsali brodami i trzymali się za głowy.

Wywerna obficie brocząc z ran, dała tyły i niezdarnie machając skrzydłami oraz ciągnąc ogon po podłodze, zniknęła w korytarzu prowadzącym na zewnątrz.
 
xeper jest offline