Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2010, 16:27   #174
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
_________________________________________
____________________________

Podkosy
(drugi dzień Srebrnego Jarmarku)


Po wyjściu Lususa wszyscy zaczęli kolejno opuszczać chatę zielarza. Od jego rewelacji szumiało wam w głowach. Klątwa była czymś, o czym słyszeliście tylko w legendach; i choć wasze matki nie raz straszyły was podobnymi bzdurami, nigdy nie spotkaliście się osobą, którą dotknął czyjś zły czar czy modlitwa. Podobnie jak w przypadku bastora, drowów, a wcześniej i maga, nie podeszliście do tematu zbyt poważnie. Wielopokoleniowa tragedia Podkosiań była dla was - młodzików - czymś, co nie mieściło się w waszym pojmowaniu. Może Lusus dzięki swym naukom w zakonie miał jakie-takie pojęcie o klątwach; może Verna, która zbierając legendy i ballady nie raz natykała się na tą tematykę. Ale dla reszty z was? Wieśnicy są przeklęci? No są, ale klatki mają, umieją sobie radzić, więc w czym problem? Może to zmęczenie kilkudniowym marszem, może jeszcze nie otrząsnęliście się z otępienia spowodowanego mnogością nowych doświadczeń - faktem było, że po rozmowie z Fardanem po prostu zjedliście kolację, wykąpaliście się i poszliście spać. W końcu mieliście do swojej dyspozycji dach nad głową, ciepłą strawę, a nawet dwa osobne dla kobiet i mężczyzn pokoje - grzechem było by nie skorzystać. Madrag wyraźnie nie był w nastroju do psot i zniknął gdzieś w ciemnościach, toteż dziewczyny wreszcie mogły w zaciszu swojego pokoju poplotkować i przebrać się w spokoju, zwłaszcza że dla Verny nadeszły "te dni", więc intymność była jej bardzo potrzebna.


Rankiem - a co poniektórych wczesnym przedpołudniem - obudziły was grzmoty i świst wiatru, łopoczącego pęcherzami w oknach. Jak często się zdarza po parnym dniu - nadchodziła burza. Co prawda jeszcze nie padało, lecz pędzone silnym wiatrem chmury płynęły wartko po niebie, niosąc ze sobą obietnicę deszczu.




W izbie na dole było pusto. Ostatni spóźnialscy śpieszący na Jarmark odpłynęli wczoraj; dziś tylko wy byliście klientami gospody Garda. Jajecznica i chleb ze smalcem zaspokoiły wasz głód; nie zaspokoiły natomiast głodu pytań, jakimi zasypało Kalela młodsze rodzeństwo Verny-karczmareczki. Dzieci wciąż były żądne opowieści z Twierdzy i pewnie mogły by ich słuchać aż do wieczora. Natomiast starsze córki karczmarza - Verna i dwie bliźniaczki wyglądające na około piętnaście lat - z zainteresowaniem zerkały na Lususa, Kalela i Ranga. Prostym wieśniaczkom młodzieńcy, którzy żywi powrócili z Twierdzy musieli jawić im się jak rycerze na białych koniach (co w przypadku giermka nie odbiegało wiele od prawdy). Matka jednak szybko zagoniła swoje potomstwo do roboty - jej ściągnięta, zmartwiona twarz przypomniała wam, że dziś w nocy rozstrzygnie się los Podkosian; a z nim i wasz los.

Gdy wyszliście na zewnątrz przywitały was uważne spojrzenia wieśniaków. Zapewne Fardan nikomu się nie przyznał, że powiedział wam o klątwie, toteż niejeden z mieszkańców wsi zastanawiał się, dlaczego nie odjechaliście jeszcze w stronę Uran. Pozornie życie w Podkosach toczyło się normalnym rytmem: dorośli zbierali plony, starsze kobiety suszyły owoce, kroiły grzyby, obierały ziemniaki na gankach czy zajmowały się małymi dziećmi. Jednak przyjrzawszy się dokładnie zauważyliście, że ludzie pracowali ospale, często przerywając i patrząc się tępo w niebo, praktycznie ze sobą nie rozmawiając ani nie śpiewając by robota szła raźniej. Jedynie ci zbierający zboże i siano pracowali szybko, pragnąc zdążyć przed deszczem. Również dzieci były ciche i niemrawe; jedynie najmłodsze, nierozumiejące jeszcze powagi sytuacji bawiły się w sadach, na drodze czy w płytkim zakolu rzeki.



Obserwując Podkosy przyszło wam do głów, że natura jest złośliwa: gdy dzieje się coś złego swoimi kaprysami jeszcze bardziej psuje ludziom nastrój. Nie znaliście Gallian - lokalnej bogini - nie wiedzieliście więc jak bardzo jest łaskawa. Może jednak tą burzą chciała pokazać swoim wyznawcom, że na jej łaskę nie mają co dziś liczyć? Widać zresztą nie tylko zli czarodzieje czy straszliwe smoki pojawiali się przy akompaniamencie grzmotów i w świetle błyskawic. A może... może przemienieni wieśniacy byli równie groźni jak smoki?
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 08-01-2010 o 18:54.
Sayane jest offline