Orcza fala nie zatrzymywała się ani na chwilę, a Carl nie miał zamiaru bezczynnie stać i patrzeć, aż xenos dotrą do ich pozycji obronnych. Carl miał nadzieję, że plan Golema wypali, a materiały wybuchowe zadziałają tak jak trzeba. Jeśli nie... cóż... niech Imperator ma ich wszystkich w swojej opiece. Gdy z nieprzerwanej fali zielonych xenos, wystrzeliły pierwsze pociski przeciwpancerne, Carl rozejrzał się dookoła obserwując przed pole. Nagle, gdzieś niedaleko nad nim przemknął dymiący pocisk, który napędził mu sporo strachu. - Kurwa!!! Uważajcie na odłamki!! - Darł się do reszty swojego oddziału. W momencie, gdy ostrzał orków nasilił się Carl, wraz z reszta oddziału skrył się za murem, który zachowywał choćby prowizoryczną formę ochrony.
Wybuch podłożonych ładunków, wzbił w powietrze masy ziemi i różnych odłamków, które był istnym deszczem pożogi wojennej. Carl złapał się za hełm, chroniąc głowę. Wyjrzał delikatnie zza osłony, po czym krzyknął uradowany wybuchem. - Żryjcie to kosmiczne śmiecie!!! - Zawołał donośnie, ogarnięty żądzą walki. Teraz liczyło się tylko przeżycie i posłanie do piachu jak największej liczby xenos. Niepokoił go nieco widok wielkiego orka na przedpolu, lecz gdy usłyszał krzyki Golema i Hastura stwierdził, że wielki bydlak na pewno zostanie objęty "czułą" opieką gwardzistów, tak więc Basilk wychylał się zza ochrony, starając się trafić w mniejszą szarańczę, która podbiegała do ich stanowisk. Gdyby xenos podeszli zbyt blisko, Carl wyjmuje zdobyczny bolter. |