Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-12-2009, 18:50   #71
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Carl z zadowoleniem spojrzał na trupy zielonoskórych, w końcu udało im się zabić kilku xenos, ale za jaką cenę? Kilku z nich było rannych w starciu z trzema orkami, a co dopiero w starciu z całą hordą? Ilu z nich zginie? Carl zwyczajnie... bał się. Zwątpił w szansę zwycięstwa, gdyż zielona fala nie zatrzymywała się ani na chwilę. Nic ich nie zatrzymywało. Nawet ostrzał z ciężkich bolterów, a Carl... nie chciał umierać. Czekała na niego kobieta, rodzina i własna farma, którą miał założyć. Taka prawdziwa farma, która pozwoliłaby zarabiać. Podobno żołnierze gwardii po odsłużeniu swojego, mogli wykupić ziemię po niższych cenach. Tylko niech kurwa sami spróbują odsłużyć swoje w Gwardii. Carl rzucił jeszcze okiem na Golema i zatłuczonego przez niego orka. Kilka krzyków i wygrażanie zielonoskórym utwierdziło go tylko w swoim przekonaniu. - Cholera, wariat jak nic. - Mruknął pod nosem. Nie zmieniało to jednak faktu, że dobrze było mieć takiego wariata w swoim oddziale.

Carl z niemym zaskoczeniem obserwował, jak Golem wraz z Hasturem przenosili rakietę na przedpole. Skurwysyny nie zajęły swojego miejsca w szeregu, a na dodatek odjęli sobie kilka cennych sekund przygotowania, jednak to miało sens. Dobre trafienie w rakietę, mogło spowodować wielkie "BUUM!", które przestraszy nawet zielonoskórych... albo i nie przestraszy. Carl nie potrafił przeniknąć do umysłu tych pokracznych istot. Ich działania, były dla Carla niezrozumiałe. - Granaty są! Fosforowe, bo fosforowe, ale pieprzyć to. Xenos nie będą wybrzydzać. - Zawołał w odpowiedzi do Golema, zajmując wyznaczone miejsce w szeregu. Trzeba było się spieszyć, gdyż orcza fala zbliżała się coraz szybciej. Plan Carla był prosty. Wraz z resztą 17 plutonu otworzyć ogień, potem gdy xenos podejdą bliżej rzucić im na poczęstunek granat fosforowy, a w ostateczności gdy przyjdzie do walki wręcz wyciągnąć zdobyczny boltpistol.
 
Araks3 jest offline  
Stary 20-12-2009, 15:36   #72
 
Waylander's Avatar
 
Reputacja: 1 Waylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodze
Dekares przez chwile stał wpatrując się w ciała martwych orków, jednocześnie dochodząc do wniosku że mieli sporo szczęścia, dzięki żądzy walki zielonoskórych szturmowców. Gdyby ci się trochę wstrzymali ze swoim atakiem i uderzyli równo z nadciągająca horda pewnie kupiliby jej dość czasy aby orkowi piechociarze wdarli się na mur bez większych strat a wtedy były by już po nich i po mieście.

Sam widok Hordy nadchodzących orków był przerażający ale Barabosa stając w szeregu, był przekonany że uda im się ich zatrzymać:"- Jesteśmy Imperialną Gwardią do jasnej cholery, utrzymamy się albo zginiemy!"

Dekares nie mógł raczej słyszeć zapytania Golema znajdując się razem ze swoją drużyną znaczny kawałek dalej od miejsca w którym znajdował się zadziorny hiver. Zupełnie inaczej sprawa się miała z usłyszeniem jego wyzwisk w kierunku wroga.

- Damy Skurwielę radę, niech przychodzą, za Garię, za Imperatora! -
 
__________________
Wojownik, który działa z pobudek honoru, nie może przegrać. Jego obowiązek to jego honor. Nawet jego śmierć -jeśli jest godna- jest nagrodą i nie może być porażką, gdyż jest efektem służby.Dlatego pełnijcie swoje powinności z honorem, a nie poznacie, co to strach.Roboute Guiliman Patriarcha Ultramarines

Ostatnio edytowane przez Waylander : 20-12-2009 o 15:38.
Waylander jest offline  
Stary 30-12-2009, 00:32   #73
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Nieco paniczne przygotowania do szturmu przebiegały chaotycznie, ale osiągały zamierzony efekt. Plecaki rakietowe, przekształcone w prowizoryczne bomby, ustawiono na najbardziej prawdopodobnych ścieżkach natarcia. Wszyscy żołnierze upewnili się, czy mają wystarczającą ilość amunicji. Działon Brygady Broni Ciężkich wycelował meltaguny w zbliżającą się hordę. Ci, którzy nie byli zbyt ranni aby walczyć, dostali broń. Spadające co chwilę na atakującą hordę pociski artyleryjskie podnosiły nieco na duchu, tak samo jak ostrzał z głównych dział nielicznych Leman Russów. Silniki trzech nieuszkodzonych Chimery należących do 17. plutonu dudniły cicho, a wieżyczki obracały się, gdy celowniczy wybierali najlepsze punkty do ataku. Sami Gwardziści czekali w równych szeregach, z kolbami lasgunów przyłożonymi do policzków, gotowi w razie niebezpieczeństwa schronić się za jednym z opancerzonych transporterów lub betonowym murem.

Tymczasem orkowie nic nie robili sobie ze zmasowanego ostrzału, prąc cały czas naprzód z potępieńczymi wrzaskami na ustach. Co gorsza, okazało się, że zielonoskórym nie brakuje ciężkiej broni, gdyż gdzieś z głębin nieprzeliczonych szeregów Xenos odezwały się działa i wyrzutnie rakiet, którym brakowało jednak precyzji, by dokonać znaczących uszkodzeń. Wydawało się, że orkowie mają znaczący problem z dyscypliną - co większe lub bardziej krwiożercze osobniki wybiegały przed resztę hordy, pędząc na spotkanie z Gwardzistami.

Taki właśnie oddział, składający się z mniej więcej dwudziestu zielonoskórych, ruszył na pozycję obronną 17. plutonu. Nie zważając na takie drobnostki, jak taktyka czy plan, orkowie biegli z rykiem, potrząsając toporami. Wiódł ich szczególnie wielki potwór, wysoki na jakieś dwa i pół metra. Wydawał sięon jeszcze wyższy przez to, że na plecach niósł sztandar z prymitywnym malunkiem wyszczerzonej czaszki. Naturalnie, Gwardziści nie przyglądali się napastnikom bezczynnie. Chimery natychmiast otworzyły ogień, a w ich ślady ruszyła piechota. Tak jak poprzednio, ostrzał nie wydawał się mieć dużego wpływu na orków. Ci po chwili rozdzielili się na dwie grupy. Jedna, liczniejsza, uzbrojona przeważnie w broń do walki wręcz i wiedziona przez olbrzyma pobiegła na pozycje obronne ludzi. Druga, składająca się ze strzelców, ustawiła się nieco dalej i otworzyła huraganowy ogień. Cokolwiek by nie mówić o celności orków, ich broń nadrabiała brak umiejętności operatora niesamowitą szybkostrzelnością. Wkrótce Gwardziści musieli skryć się za dostępną osłoną, by nie dostać którymś z setek orczych naboi.

Dekares zdołał na chwilę wychylić się zza Chimery, za którą przykucnął. Zauważył, że wrodzy strzelcy stanęli niedaleko ustawionej na polu bitwy rakiety. Cofnął się na chwilę, wyszeptał najkrótszą modlitwę, jaka przyszła mu do głowy, po czym wychylił się znów, wycelował w jeden z przewodów paliwowych improwizowanej bomby i wystrzelił. Eksplozja była niesamowicie głośna, ale i efektowna. Wszystkich strzelców pochłonęła kula ognia, spopielając ich. Odłamki poleciały tak daleko, że jeden szrapnel wbił się nawet w plecy olbrzymiego orka. Zachwiał się on, sztandar zielonoskórych dotknął ziemi. Cała reszta bandy zatrzymała się na chwilę, spoglądając to na resztki wsparcia ogniowego, to na kołyszącego się sztandarowego. Jednak gdy ten wyprostował się, orkowie ryknęli i kontynuowali natarcie, z żądzą mordu w oczach.
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 03-01-2010, 22:26   #74
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Kaus zerknął w jedną i w drugą stronę, kiwając głową znajomym twarzom i szczerząc zęby. Zielonoskóra fala, nieogarniona wzrokiem czy też nie - hiver czuł gorączkę walki i nie mógł się doczekać pierwszego uderzenia orkoidalnych. Sprawdził że wyrzutnia jest na podorędziu, klepnął się dłonią z Iranem, wyciągnął bolterek i teleokiem przybliżył grupę szarżującą na 17-ty. Odsunął się od Chimery, wiedząc że ta będzie celem ostrzału. I właśnie, pierwsze rakiety zawyły ponad murem a pociski z orczych stubberów rozprysnęły beton i piach.

"Golem" zmarszczył brwi, gdy grad ognia zielonych skórek przydusił ostrzał Gwardzistów. Paskudnym zrządzeniem losu zielonoskórzy zdawali się ominęjać najlepsze miejsca na przedpolu - najlepsze, oczywiście, dla Kausa i jego ładunków. Również Iran nie wypatrzył żadnej sprzyjającej ...

BUUUMMM!!! To jeden z Gwardzistów, i to z wcześniejszego pododdziału Kausa pokazał jaja i umiejętności - jego strzał zamienił rakietę i oddział orczych strzelców w inferno ognia, odłamków, rozpylonej krwi i kawałków mięsa. Debonair wyszczerzył zęby - nie jest człowiekiem który by zwlekał z wykorzystaniem szansy! Potężnymi ramionami dźwignął masywną rurę wyrzutni i wrzasnął do Irana:
- Przygotuj odłamkowy i od razu po strzale - ładuj!

Rzucił okiem za siebie by sprawdzić czy żaden kretyn nie stoi za zwężką wylotową, nakierował krzyż celownika na podnoszącego się olbrzymiego zielonoskórego i wyszczerzył zęby:
- Zeżryj to, jeśli umiesz! - i nacisnął spust. Rakieta wypadła z zawodzeniem przypominającym wymiotującego kota i pomknęła w stronę Xenos a Kaus przypadł za mur i przytrzymał nieruchomo wyrzutnię by Iran nie miał problemu z wsunięciem następnego pocisku w jej żarłoczną paszczę.

- Pokażemy tym sukinsynom gniew i Omnisjasza i Imperatora pospołu! - wykrzywia się do chłopaka, przesuwa parę kroków na zapasowe stanowisko, wychyla i odszukuje wzrokiem olbrzyma. Jeśli ten jeszcze się rusza albo orkoidy przetrwały bez większego uszczerbku cios z własnej broni - bierze ich na cel raz jeszcze i z małej odległości posyła ich do ich fałszywych bogów burzą rozżarzonych odłamków!
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 04-01-2010 o 08:07.
Romulus jest offline  
Stary 06-01-2010, 10:28   #75
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Pomysł wykorzystania broni obcych początkowo zniesmaczył Irana. Jednak Patrząc na zbliżającą się hordę zielonoskórych, chłopak zdał sobie jednak sprawę, że jeśli chcą przeżyć muszą wykorzystać każdą okazję jaką Imperator im zsyła.
Dodatkowo pewność siebie i emocje Golema powoli udzielały się chłopakowi, dlatego też Ventris ruszył ze zdwojoną siłą by pomóc hiverowi.

Nie dumał już nad poziomem szaleństwa planu, w końcu Kaus przeżył gdzieś w czeluściach jednego z wielkich kopców, prócz tego przeżył już atak Orków i całkiem sprawnie radził sobie z żółtodziobami podczas odzyskiwania amunicji. Zaufał mu i z nową siłą spojrzał na hordę.

Starał się, tak jak radził towarzysz, wyszukiwać okazji do zdetonowania pułapek na szarżujących orkach, ale póki co udało się to tylko Decaresowi. W duchu podziękował Imperatorowi za choć tyle i złapał toporną rakietę by pomóc Golemowi w ostrzale.
Poruszał się w ślad za zmieniającym pozycje hiverem, taszcząc ze sobą pociski i jednocześnie kryjąc się za osłoną muru.
Po chwili już ładował kolejny pocisk do wielkiej orczej armaty. Kaus zakrzyknął:
- Pokażemy tym sukinsynom gniew i Omnisjasza i Imperatora pospołu!
Iran uśmiechnął się szczerze i krzyknął:
- Za Terre, za Tron, niech żreją obcy ich własny syf !- miał nadzieje że plugawi Xenos udławią się ich własnymi narzędziami zagłady...
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 06-01-2010, 16:13   #76
 
Waylander's Avatar
 
Reputacja: 1 Waylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodzeWaylander jest na bardzo dobrej drodze
Dekares skwitował zniszczenie oddziału wrogich strzelców wrednym uśmieszkiem, na więcej nie było czasu, w końcu tamci nie będą czekać aż on skończyłby się przechwalać. Chcą wykorzystać chwilową przewagę ruszył pochylony sprintem w kierunku muru. wiedział że jeszcze trochę a wróg podejdzie naprawdę blisko i chciał posłać im kilka granatów zanim wlezą na mury. Co do strzelania nie miał wielkich złudzeń co do odporności orków na ich pociski ale nauczył się już że konsekwencja i upór wystarczą aby w końcu posłać tych skubańców do piachu. starał się znaleźć pozycje na flance plutonu skąd mógłby ostrzeliwywać orków z boku korzystając jednocześnie z osłony "otworów strzelniczych" jak ambitnie nazwał stanowiska ogniowe w murze. Wystawiając tylko samą lufę karabinu starał się znaleźć odpowiednią ofiarę dla swojego ognia(najlepiej jakiegoś orka który już zebrał trochę ostrzału) po czym starał się trafiać w głowę aż bestia padła i tak następnego i następnego... .
 
__________________
Wojownik, który działa z pobudek honoru, nie może przegrać. Jego obowiązek to jego honor. Nawet jego śmierć -jeśli jest godna- jest nagrodą i nie może być porażką, gdyż jest efektem służby.Dlatego pełnijcie swoje powinności z honorem, a nie poznacie, co to strach.Roboute Guiliman Patriarcha Ultramarines

Ostatnio edytowane przez Waylander : 06-01-2010 o 17:28.
Waylander jest offline  
Stary 08-01-2010, 17:03   #77
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Orcza fala nie zatrzymywała się ani na chwilę, a Carl nie miał zamiaru bezczynnie stać i patrzeć, aż xenos dotrą do ich pozycji obronnych. Carl miał nadzieję, że plan Golema wypali, a materiały wybuchowe zadziałają tak jak trzeba. Jeśli nie... cóż... niech Imperator ma ich wszystkich w swojej opiece. Gdy z nieprzerwanej fali zielonych xenos, wystrzeliły pierwsze pociski przeciwpancerne, Carl rozejrzał się dookoła obserwując przed pole. Nagle, gdzieś niedaleko nad nim przemknął dymiący pocisk, który napędził mu sporo strachu. - Kurwa!!! Uważajcie na odłamki!! - Darł się do reszty swojego oddziału. W momencie, gdy ostrzał orków nasilił się Carl, wraz z reszta oddziału skrył się za murem, który zachowywał choćby prowizoryczną formę ochrony.

Wybuch podłożonych ładunków, wzbił w powietrze masy ziemi i różnych odłamków, które był istnym deszczem pożogi wojennej. Carl złapał się za hełm, chroniąc głowę. Wyjrzał delikatnie zza osłony, po czym krzyknął uradowany wybuchem. - Żryjcie to kosmiczne śmiecie!!! - Zawołał donośnie, ogarnięty żądzą walki. Teraz liczyło się tylko przeżycie i posłanie do piachu jak największej liczby xenos. Niepokoił go nieco widok wielkiego orka na przedpolu, lecz gdy usłyszał krzyki Golema i Hastura stwierdził, że wielki bydlak na pewno zostanie objęty "czułą" opieką gwardzistów, tak więc Basilk wychylał się zza ochrony, starając się trafić w mniejszą szarańczę, która podbiegała do ich stanowisk. Gdyby xenos podeszli zbyt blisko, Carl wyjmuje zdobyczny bolter.
 
Araks3 jest offline  
Stary 14-01-2010, 21:10   #78
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Pocisk wystrzelony z wyrzutni rakiet pewnie pomknął ku największemu orkowi i ze straszliwą siłą wbił się w jego ramię. Przez chwilę wydawało się, że rakieta nie przyniesie większych rezultatów, jednak po chwili, gdy raniony obcy przygotowywał się do dalszego biegu, eksplodowała ona, rozsiewając dookoła dziesiątki odłamków. Przywódca zielonoskórych został rozerwany na krwawe strzępy. Grupa szturmowa, pozbawiona wsparcia ogniowego i dowództwa, zatrzymała się na chwilę, jakby jej członkowie chcieli rozważyć obecną sytuację. To był ostatni błąd w ich życiu. Skupiony ostrzał Gwardzistów uśmiercił wszystkich napastników, jeden po drugim.

Jednak reszta hordy nie zamierzała dać ludziom ani chwili na wypoczynek. Gdzieś z głębi rozwrzeszczanej bandy rozległ się odgłos dział. Niemal w tym samym momencie kilka pocisków trafiło w pozycje obronne Gwardii, czyniąc straszliwe zniszczenia. Piechota, korzystając z zamieszania, nacierała jeszcze szybciej. Tym razem nikt nie wybiegał przed szereg. Orcza armia przypominała raczej wielki, nieprzebrany ocean, który niepowstrzymanie pędził na pierwszą linię obrony Emberienne aby zmyć ją z powierzchni planety. Połączony ogień artylerii, Leman Russów, Chimer, broni ciężkiej i lasgunów wywoływał co prawda straty w szeregach napastnika, lecz zdawało się, że na miejsce każdego zabitego orka wchodzi dwóch następnych, że każdego wdeptanego w ziemię Grota zastępują dwa pokurcze.

Mimo to, Gwardziści zachowywali względny spokój. Ostrzał zielonoskórych był nieskoordynowany i niezbyt celny. W tym momencie największym zagrożeniem były rozmaite działa większego kalibru, z których wraży artylerzyści posyłali salwę za salwę. Niestety, jedynie czołgi i Earthshakery mogły w jakikolwiek sposób zaszkodzić tym osobnikom. Sprawy przybrały gorszy obrót, gdy orczy spece od walki wręcz dobiegli do murów i zaczęli się na nie wspinać. Przedtem, gdy te grupki były niewielkie, Gwardziści nie mieli większych problemów z ich odpędzeniem. Teraz, mimo wszelkich starań i wysiłków imperialnych żołnierzy, coraz więcej zielonoskórych przedostawało się przez osłonę i znajdowało się w zasięgu walki wręcz. A w takiej sytuacji niezwykle silni i krwiożerczy Xenos mieli przewagę nad uzbrojonymi w bagnety Gwardzistami. Krótko mówiąc, te wysepki, na których znajdowało się więcej niż dziesięciu orków były szybko opanowywane przez agresora. Ten los na szczęście ominął posterunek 17. plutonu, ale żołnierze na tej pozycji i tak mieli kłopoty. Najzwyczajniej w świecie nie nadążali z zabijaniem nadbiegających orków, którzy, gdy tylko się zbliżyli, skupili ostrzał na Gwardzistach. Jednak w pewnym momencie atak jakby zelżał, a zielonoskórzy ruszyli w innych kierunkach. Szybki rozejrzenie się po polu bitwy wyjaśniało to zachowanie.

Pozycje obronne po obu stronach 17. plutonu został zdobyte przez najeźdźcę. Teraz, nie nękane ogniem, bestie bez problemu wdzierały się na mury. Gwardziści ze strachem obserwowali postęp Xenos. Oczywiste było, że wkrótce zostaną oni otoczeni i wybici. W tym momencie, pobladły porucznik rzucił się do zestawu radiowego i zaczął wykrzykiwać krótkie frazy. Po chwili zamilkł, najwyraźniej wsłuchując się w wiadomość przekazywaną przez radio. W końcu odwrócił się w kierunku swoich podwładnych i wydał rozkazy:
- Pakować rannych do Chimer, wycofujemy się wgłąb miasta! Pospieszcie się, nasi zaraz zaczną bombardowanie!
Gwardzistom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Niezdolnych do marszu żołnierzy i amunicję wniesiono do transporterów, po czym maszyny ruszyły, a piechurzy podążali obok nich, korzystając z nieznacznej osłony, jaką oferowały.

Kolejny problem pojawił się przy wejściu między zabudowania Emberienne. Uliczki były zbyt wąskie, aby pomieścić więcej niż jedną Chimerę. Chcąc nie chcąc, musiały one wjeżdżać gęsiego. Tymczasem część orków zwróciła już uwagę na usiłującą się wydostać kolumnę. Kilku co bardziej krewkich osobników pomknęło z rykiem na Gwardzistów. Nie stanowili oni większego zagrożenia, gdyż ciężkie boltery i multilasery odpędzały te małe grupki bez problemu. Ostatni transporter wjeżdżał już w uliczkę, gdy nagle z kierunku ataku orków nadleciała rakieta, wbijając się w bok Chimery. Obrażenia nie wydawały się zbyt poważne, ale gąsienica została uszkodzona. Kierowca wyskoczył z pojazdu, klnąc i złorzecząc, i zabrał się do naprawy wehikułu. Jednak zbliżający się obiekt przerwał mu pracę. Z pyłu bitewnego wyłoniła się beczkowata, wysoka na około cztery metry machina. Była osadzona na krzywych nogach, posiadał też coś na kształt rąk, zakończonych ogromnymi, wirującymi piłami tarczowymi. W środku korpusu widniał dymiący otwór, z którego najwyraźniej wystrzelono rakietę. Kokpit był odsłonięty, przez co sterujący wehikułem ork mógł napawać się wyrazem przerażenia na twarzach swoich ofiarach. Pojazd poruszał się zaskakująco szybko w kierunku unieruchomionej Chimery.
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 23-01-2010, 20:55   #79
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- Yeah! - ryknął "Golem" widząc eksplodującego olbrzyma i przesunięcie się szali na stronę Gwardzistów. Wszędzie wokoło trwała radosna palba i zielonoskórzy padali jeden po drugim aż miło. Korzystając z braku wrogiego ostrzału Kaus wskoczył na mur i pokazał orkom parę uniwersalnych a serdecznych gestów którymi gangi zwykły się pozdrawiać przy okazji wszelkiego rodzaju zażartych negocjacji w Underhivie.
- Chodźcie tu, zasrańce! - urwał i, nieodrodny wychowanek Adeptus Mechanicus, zaprzągł jakąś część umysłu do analizy czy wyzwisko jest uzasadnione. Jest. Pod względem koloru.

- O ku... - zaczął i czym prędzej zeskoczył, chroniąc się przed pociskami i odłamkami, gdy zielone skórki wstrzelały się w umocnienia! Tym razem widocznym było że nie będzie to łatwa walka, gdy wychylił głowę i przyjrzał się głównej fali ataku.
- Chłopaki! - wrzasnął - Pamiętajcie o Broadswordach przy murze!!! Iran, łap się za tą zezowatą sukę! Możliwe że będziemy musieli wiać! Basilk, Dekares, pomóżcie nam! Delia, trzymaj się blisko!

Ponownie wyjrzał za mur.
- Chodźcie tu, kurduple! - wrzasnął znowu, widząc dymiące, pancerne "puszki" orające ziemię w nieustępliwym pochodzie, wyprzedzane przez mniejszych i nie tak "zaawansowanych" orków.

Obrócił się do chłopaków. Ku swojemu zadowoleniu zobaczył że Iran, Dekares i Basilk skupili się razem, najwidoczniej gotowi do współdziałania. W zasadzie Iran przejął wyrzutnię, mając jednego z dwóch pozostałych Gwardzistów do ładowania.
- Dobrze! Na początek fragi, w większe grupy! Iran, oszczędzaj kraki na pewny strzał w "puszkę", najlepiej z małej odległości! Jeśli trzeba będzie sp... - odgłos odpalenia Earthshakera na chwilę zagłuszył Kausa - to zabieramy resztę pocisków, przydadzą się!

Szarżujące potwory zadziwiająco szybko pokonywały dystans do murów, pchane żądzą walki wojowniczej rasy. Perspektywa starcia z ludźmi zdawała się ich rozjuszać niczym wyznawców Chaosu obecność demonów. Prześcigali się w swej ochocie dopadnięcia Gwardzistów.

I 17-ty stawił opór. Nieliczne pozostałe w ziemi miny eksplodowały pod naciskiem żelaznych buciorów, nie odpalone jeszcze fugasy obmywały przedpole płonącym prometium. Zdobyczne rakiety wybuchły kulami ognia i odłamków. Chimery pierwsze rozpoczęły ostrzał wsparty wkrótce przez dziesiątki lasgunów. Kaus z zimną krwią czekał z dłonią na panelu. Potężne ładunki założone we wrakach miały rozerwać na strzępy co większe grupy. Wyczekał na odpowiedni moment i zdetonował ładunki, zmieniając przedpole w burzę metalu i kamienia, masakrującą środek hordy zielonoskórych. Jego bolterek zaczął pluć ogniem, a wycie wyrzutni dało znać że i Iran rozpoczął ostrzał.

- Chodźcie, czekamy! - wrzasnął, nie mogąc się doczekać odpalenia Broadswordów. Poszarpana linia była coraz bliżej i ... pierwsze miny wybuchły, posyłając w hordę setki i tysiące kulek dziurawiących torsy, odrywających głowy, płaty mięśni i całe kończyny! Wycie masakrowanych Xenos uniosło się nad polem. Tego już było za wiele zielonoskórym którzy zaczęli omijać fortyfikacje 17-tego i atakować sąsiednie plutony. Triumf "Golema" - przecież przyczynił się do wzmocnienia pozycji - był krótkotrwały; rozkazu odwrotu nie dało się uniknąć.

- Zostały jakieś rakiety? - wrzasnął, a na twierdzące słowa Irana krzyknął do chłopaków, przekrzykując wrzaski i strzały:
- Ładujcie kraka na później, "puszki" są blisko! - wspólnie z drugim Gwardzistą rozdzielili pomiędzy siebie po dwa pociski, Iran z ładowniczym dźwignęli wyrzutnię.
- Dokąd to? - Kaus wyrwał z kabury bolterek i odstrzelił jakąś zieloną pokrakę która wskoczyła na mur. Obudził meltę do życia.
- Spadamy. Delia, osłaniamy chłopaków!

Trzymając się w jednej grupie wycofywali się w głąb miasta. Debonair uśmiechnął się skrycie - najwidoczniej znalazł odpowiednich ludzi, skoro już padło na Siedemnasty. Sęk nie w tym czy kogoś lubi czy wręcz przeciwnie - najważniejsze to kogo ma się za plecami kiedy rozpoczyna się ostrzał i naokoło fruwają odłamki.

Biegł obwieszony niczym tragarz-niewolnik Guilderów z hivu. Gdy Chimery zwolniły odwrócił się w kierunku z takim poświęceniem bronionej pozycji i przyjrzał się grupkom orków przełażącym przez mur. Przyszła mu do głowy pewna myśl. Uśmiechnął się, czując spływające mu po twarzy kropelki potu. Delia spojrzała na niego przypadkiem, zadrżała i odwróciła wzrok.
Mam nadzieję że któryś z was wpadnie w moje ręce żywcem - pomyślał ganger. - To będzie przyjemność.
Niemal mimochodem roztopił pierś jakiegoś goniącego Gwardzistów Xeno w zieloną, parującą plamę z której wystawały niemal nietknięte kończyny.
Ogromna przyjemność.

Eksplozja przy Chimerze niemal cisnęła nim o ziemię, jednak prędko się pozbierał, mimo wstrząsu.
Skąd ta rakieta? - zdążył pomyśleć gdy Killakan triumfalnie pojawił się niczym teleportowany. I w takiej właśnie chwili pokazało się co daje doświadczenie i zgranie. Rozległy się krzyki, a sierżanta sparaliżowało, jednak grupka "Golema" zadziałała niemal bez namysłu.
- Delia! Pod ścianę, pod ścianę, weźmiemy go w kleszcze!

Krzyk o fraga, Kaus przebiega obok Gwardzisty i wpycha mu granat ręki, pod ścianą podnosi meltę i celuje w "kokpit".
- Poczuj gniew Imperatora! - i wciska spust, posyłając rozżarzoną mieszankę gazów rozbitych na molekuły, zdolną do stopienia pancerza Leman Russa jak taflę plastiku.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 26-01-2010, 14:41   #80
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Łaska Imperatora sprzyjała 17-stemu, a w szczególności niewielkiej grupce jaką zebrał pod swoją charyzmatyczną komendą Golem. Mimo braku rozwagi i umiaru jaki cechował działania Hivera, Kaus i jego podkomendni dawali odpór fali zielonoskórych. Jednakże o mały włos nie stali się samotną wyspą w morzu obcych. Rozentuzjazmowany młody gwardzista ostrzeliwał ze zdobycznej wyrzutni hordy wrogów skupiając się bezpośrednio nad obieraniem celów. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że obcy przełamali częściowo linie imperialnej obrony. Przez chwile zamarł nie widząc jak to możliwe, przecież oni radzili sobie doskonale, czemu reszta nie dawała rady, co było w ich czynach takiego, że Imperator był dla nich bardziej łaskaw ? Iran nie wiedział, ale jego szacunek do krzepkiego kompana wzrósł jeszcze bardziej, niebezpiecznie ocierając się o pomysły jakoby Debonair miał zadatki na proroka lub świętego.
Zaraz też na jego komendę, spakował manatki i ruszył w ślad za kolumną Chimer zmierzających wolno do miasta. Skoordynowany odwrót nie trwał jednak zbyt długo i a rozkraczony w uliczce transportowiec uświadomił boleśnie Ventrisowi, że oto pluton będzie musiał stawić wszetecznej maszynie Orków.

Iran przycupnął pod ścianą budynku i ocierając pot z czoła, trzęsącymi się dłońmi załadował przeciwpancerny pocisk do wyrzutni. Serce dudniło mu w piersi niczym młot kowalski uderzający o stalowe kowadło.
Iran uniósł się i przymierzył w stronę blaszanego potwora. Wyczekiwał okazji do precyzyjnego strzału. Próbował nie myśleć o tym że jeśli zmarnuje ostatni przeciwpancerny pocisk wszyscy mogą tutaj umrzeć, bolesną śmiercią, rozszarpani na kawałeczki przez rdzewiejące zębiska pił osadzonych na pokracznych ramionach machiny.
Tuż po strzale Kausa, Iran wdusił spust Orczej Bazooki.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172