Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2010, 21:59   #175
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
_________________________________________
____________________________

Rzeczka Uran
(dzień rozpoczęcia Srebrnego Jarmarku)


Nieprzypadkowo Srebrny Jarmark był uważany za największy i najważniejszy w Królestwie Pięciu Miast. Co roku przybywało nań setki kupców i to nie tylko z samego Królestwa, ale także z odległych miast takich jak Luskan czy Mirabar. Dzięki temu na targu można było spotkać zarówno krasnoludy ze Smoczych Gór i Kaledonu, krasnoludzkiego miasta-państwa, które było jednym z najbliższych sojuszników Królestwa Pięciu Miast i jednym z głównym dostarczycieli rud żelaza i klejnotów, jak i obco wyglądających wędrownych kupców z południa kontynentu. Były tu także elfy z Wilczego Lasu; roześmiane i towarzyskie (czasem aż nadto) niziołki ze Słonecznych Wzgórz; elfy i półelfy ze Srebrnej Rzeczki, a nawet kilku Milczących Mnichów z Biblioteki, świątyni wszelakiej wiedzy spisanej. Wszyscy oni tworzyli wielobarwny tłum: kupujących, sprzedających i oglądających, rządzonych i rządzących, panów i poddanych, a także wszelkiej maści złodziei, żebraków i innych podejrzanej indywiduów skuszonych okazją do łatwego zarobku.

Sorg, wraz z Lią tuż po wyjściu z karczmy zanurzyłyście się w ten radosny, rozwrzeszczany tłum i pociągnięte jego falą dotarłyście na łąkę poza murami Uran. Zanim udało ci się wywlec kuzynkę z łóżka i namówić do wyjścia było prawie południe, toteż w pośpiechu przeciskałyście się przez tłoczący się w przejściach motłoch, próbując przedostać się do głównego placu i zająć sobie dogodne miejsca. Panował hałas i ścisk nie do opisania, a wszystko to potęgował lejący się z nieba żar. Zapowiadał się piękny, choć upalny dzień.

- Komu chrupiące bułeczki z Darrow? - wykrzykiwał niewysoki jegomość pocący się przy piekarskim piecu.
- Najlepsza kiełbasa z dzikaaa!!! Bez dodatku świninyyy!!! - darł się inny.
- Rzadkie przyprawy, aromatyczne ziołaaaa!! Zioło nie woda, każdej potrawie smaku doda!
- Przednie piwo, najlepsze w Królestwie!! Tylko z browarów Karoszaaa!
- Idealna gorzałka na twoje wesele! Kopie lepiej niż krasnoludzkaaaa!! - zachęcał barczysty mężczyzna obstawiony wielkimi beczkami i butlami. Jego okrzyki wzbudziły oburzenie przechodzącego obok starszawego krasnoluda, który wymachując toporem krzyczał: Ja ci dam, łgarzu, takie herezje opowiadać!, a idąca z nim dwójka młodszych krasnoludów próbowała mitygować go i odciągać od straganu. A może to był krasnolud i krasnoludka...? Przy tej rasie ciężko było określić płeć, choć barwne wstążki i czysty fartuch jednego z nich mogły sugerować kobietę. Szybko minęłyście awanturujących się mieszkańców Kaledon i ruszyłyście dalej.

- Delikatne, przednie szkła sprowadzane z południa! W sam raz na pańskie stoły! Olśnij swoich gości filiżankami z dalekiego południaaaa!! - zachwalał jakiś kupiec o egzotycznej urodzie pięknie malowane filiżanki, wazony i talerze. Wyglądały na tak kruche, jakby miały się rozsypać od samego patrzenia.
- Piękne dywany, arrasy, kilimy, tylko u mnie!!
- Najlepsze składniki magiczne z dalekiego Silverymoon! Zwoje! Zioła! Mikstury! Kupujcie póki jeszcze są!
- Ciepłe futra, mięciutkie jak aksamiiiit! Z dzikiego Luskan, piękne futerka dla dam i kawalerów! - krzyczeli sprzedawcy z okolic Królestwa.

- Świece woskowe, świece łojowe! Niedrogo! Nie dymią, nie smrodzą, w sam raz do waszych pracowni! - śpiewnym głosem nawoływała jakaś wysoka kobieta.
- Trwałe, gładkie pergaminy! Najlepsza skóra na twoje zwoje - porykiwał basem grubiutki mnich z nieznanym Ci symbolem na piersiach.
- Świetny inkaust! Nie wyblaknie nawet za sto lat! Przekaż swoją historię naszym inkaustem! - zachęcał kolejny, ubrany w podobne szaty. Przy stoiskach zebrało się spora grupka osób w oryginalnych szatach, zapewne magów, zwabionych przybyciem kapłanów z Biblioteki, znanych z wytwarzania dobrej jakości przedmiotów.

- Delikatne jedwabie, bawne krynoliny! Dla chłopaczka, dla dziewczyny! - w innymi miejscu natknęłyście się na kilka szwaczek, przekrzykujących się nawzajem i wyraźnie się nie lubiących.
- Schludnie, modnie i wygodnie! Chodźcie, tylko u mnie najmodniejsze stroje! Gdzie indziej to jeno świnie w tym pasać możnaaaa! - wykrzykiwałą kolejna przekupka.
- Nie słuchajcie, tu jest modnie! Każdego stroju tylko jedna sztuka, kto pierwszy ten lepszy! - trzecia nie była gorsza. Na szczęście kolejne stragany zawierały głównie biżuterię, na którą obydwie patrzyłyście łakomym okiem. Lia pomarudziła chwilę nad kolczykami z kryształu górskiego, straszona przez sprzedawcę, że "Jutro ich już może nie być!", ale w końcu nie zdecydowała się na zakup.
- Piękne koraleee z Gavan! Piękeee koraleee! - zawodziła gruba kobieta handlująca koralami, piskliwym głosem raniąc wasze uszy. Korale były jednak tak piękne, że znów zatrzymałyście się by nacieszyć nimi swoje oczy, podobnie jak przy stoisku z bursztynami sprowadzanymi z brzegów odległego Morza Mieczy.

Po chwili ruszyłyście dalej, zaczepiane co jakiś czas przez przekupki oferujące wam swoje towary. Straganów było tak wiele i były tak różne, że zdawało wam się (słusznie zresztą), że można tu dostać niemal wszystko od broni i skór po książki, zaklęcia i owoce w miodzie. W końcu jednak dotarłyście na środek pola, do widzianego wczoraj podestu. Plac był już zapełniony, jednak udało się wam przepchnąć nieco na przód, gdzie właśnie oficjalnie rozpoczynano dzień handlowy. Prawdziwym otwarciem Srebrnego Jarmarku nie było jednak rozpoczęcie handlu, a symboliczne przecięcie wstęgi zamykającej scenę i wybór Króla Targu. Obu czynności, zgodnie z tradycją, dokonywał jeden z radców Rady Pięciu Przedstawicieli.

Miejsce które znalazłyście może nie było najlepsze, ale wystarczająco dobre by móc podziwiać ceremonię, pomimo iż przed wami stał wysoki i barczysty półork zasłaniając nieco widok. Żadna z was nie miała jednak wystarczająco dużo odwagi by poprosić go o przesunięcie się trochę w lewo lub w prawo. Mimo to widziałyście jak grubawy mężczyzna ubrany w drogie szaty koloru niebieskiego przecina wstęgę, a następnie przy wtórze wiwatów tłumu wybiera jednego z młodzieńców stojących nieopodal na Króla Targu. Twoja siostra cioteczna wydawał się być zachwycona całą maskaradą, ty jednak potrafiłaś rozróżnić wyreżyserowane przedstawienie, jakiego byłaś świadkiem, od spontanicznej zabawy jaką próbowano ci sprzedać - choć musiałaś przyznać, że zarówno przedstawiciel Rady jak i nowo wybrany Król Targu niewątpliwie byli utalentowanymi aktorami.

- Hurra! - krzyknął tłum, gdy Król wydał pierwszy swój edykt, który nakazywał rozlać piwo wszystkim obecnym. Ludzie tłocząc się i popychając nawzajem rzucili się do ogromnych beczek, których kilkanaście stało wokół placu. Wysokie i szerokie na dwa metry musiały zawierać olbrzymie ilości złocistego trunku, a i tak nie starczyło go dla wszystkich chętnych. Ty jednak nie zwróciłaś na to uwagi, ponieważ w tłumie zauważyłaś piękną, rudowłosą elfkę. Była twojego wzrostu, ubrana w szary, podróżny strój z pasem ze złotą klamrą w kształcie smoka. Na rękach miała brązowe, skórzane rękawiczki. W prawej ręce trzymała długi, rzeźbiony kij, ale z tej odległości nie byłaś pewna co dokładnie przedstawiał. Była piękną, nawet według standardów swojej rasy, kobietą. Siedziała samotnie na podwyższeniu po drugiej stronie placu i obserwowała to co się dzieje z lekkim uśmiechem. Nikt nie zakłócał jej spokoju, co było dość dziwne zważywszy na ilość rozbawionych mężczyzn w okolicy.

- Panienka, hip, może ze mną zatańczy!? - obserwację przerwał lekko podpity strażnik. Niezbyt przystojny zresztą. Piwo dopiero lano, musiał więc pociągać już od rana.
- Nie, dziękuję - odpowiedziałaś odwracając głowę w jego stronę.
- A może twoja, hip, siostra zachce ze mną zatańczyć? - spytał się patrząc na twoją kuzynkę.
- Ja również dziękuję - odpowiedziała Lia z lekkim obrzydzeniem w głosie. Mężczyzna zostawił was w spokoju i wrócił do swoich kompanó, skarżąc się na wredne baby, które nie szanują prawdziwych mężczyzn. Cała ta scena nie trwała dłużej niż kilkadziesiąt sekund - wystarczyło jednak by stracić z oczu rudowłosą elfkę.

Gdy ludzie nieco się uspokoili (tylko gdzieniegdzie ktoś się awanturował, że nie dostał piwa) Król wszedł znów na podium z wielkim zwojem pergaminu w dłoniach i głośno zaczął odczytywać program tegorocznego Jarmarku, swoją znajomością pisma udowadniając, że nie jest byle knypkiem z tłumu. Plan obejmował pełne siedem dni, przy czwartym przestałaś już słuchać i wszystko Ci się zaczęło mylić. Kilka punktów było jednak ciekawych; zwłaszcza tych planowanych na dzień dzisiejszy, toteż po zakończeniu odczytu nie opuściłaś placu jak wielu innych, lecz zostałaś, zajmując o wiele lepsze miejsce przy podium.



***

- Spróbujcie swoich sił z mistrzami lutni: Karvalem z Darrow, Fanrim z Marathiel i Arią z Esper. Weźcie udział w zawodach i wygrajcie nagrodę w postaci występu z prawdziwymi mistrzami!! - po jakimś kwadransie na scenę wszedł chudy, ruchliwy mężczyzna, z wyglądu i obycia kojarzący się chichoczącej Lii z łasicą, i od razu zaczął podskakiwać i pokrzykiwać, zachęcając ludzi do udziału w widowisku. - Ponadto zwycięzca dostanie dziesięć sztuk złota z rąk samego mistrza Gilgii Bardów z Mitrhilaran!! A ja, Alfredo, będę miał przyjemność wyłaniać dla państwa chętnych z tłumu! Ooo! Widzę pierwszą chętną! Brawa dla odważnej panny, które imię brzmi...
- Adella.
- Adella!!! Brawa dla Adelli! - maniakalnie zawył Alfredo, potrząsając falbaniastymi rękawami swojej koszuli. - Co nam zaśpiewasz Adello?
- Eee... Może "Poprzez łany szła dziewczyna"? - niepewnie zaproponowała Adella.
- Wspaniale!! A teraz wystąpi przed państwem Adella, która zaśpiewa "Poprzez łany szła dziewczyna"!

Jedno było pewno - Adella nie potrafiła śpiewać. Podobnie jak Kark, który wystąpił po niej, Xabar, Narwig, Agada i wielu, wieeelu innych. Jedynie nieliczni potrafili z siebie wydać coś, co nie przypominałoby głosu zarzynanej gęsi. Oczywiście wśród nich znalazł się niejeden początkujący bard, jednak ci ginęli w tłumie rządnych sławy plebejuszy. A może i nie...? Zauważyłaś, że kilku siedzących na ławach "prawdziwych" bardów (głównie ludzi i elfów) z uwagą śledzi konkurs, a jakiś starszy jegomość nawet coś notuje! Co prawda konkurs uznanych bardów należących lub aspirujących do praktykowania w Gildii miał się odbyć dopiero szóstego dnia Jarmarku, jednak już teraz wokół placu kręciło się wiele osób z instrumentami i tubami pełnymi nut, prawdopodobnie patrząc kto w tym roku jest w składzie ławy sędziowskiej. Ponadto taki konkurs był okazją by sprawdzić jakie ballady są popularne wśród ludu i na ile zostały zmienione przez zawodną ludzką pamięć.

- I co, będziesz próbować? - spytała Lia, podrygując w takt skocznej muzyki wygrywanej na cytrze przez jakiegoś piegowatego mężczyznę w czerwonym kubraczku, który właśnie wszedł na podium. - Mogłabyś dostać się do Gildii jeśli się spodobasz, a wtedy skończyły by się śpiewy po podejrzanych spelunach; mogłabyś potem zostać prawdziwym bardem, z wszystkimi należnymi temu zawodowi przywilejami! Pomyśl, ile mogłabyś osiągnąć! - zachwyciła się twoja kuzynka, najwyraźniej nie chcąc tracić kolejnej okazji sprowadzenia cię na "porządną" (czyli bogatą i bezpieczną) drogę życia. Choć ty lepiej od niej wiedziałaś, że bycie zawodowym bardem wymaga tym więcej podróży i ciągłej nauki, a sława nie przychodzi z jedną dobrze napisaną balladą. Choć z drugiej strony jeśli się ma szczęście... Ballada Egona Białowłosego o Elethienie i Urgulu do tej pory nosiła jego nazwisko. Ale cóż - chłop miał szczęście, że żył akurat w czasach niepokoju. Teraz ciężko było się wybić. - No to jak, występujesz czy nie? Bo się zaraz skończy - trzeźwo zauważyła elfka. Faktycznie, coraz mniej osób było chętnych oddać się w rozdergane ręce Alfredo, który dwoił się i troił wyszukując nowe "talenta", które miały ochotę zabawiać stojącą wokół gawiedź. Czyż jednak publiczne występy nie były pracą barda?
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 09-01-2010 o 22:13.
woltron jest offline