Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2010, 10:55   #132
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Ostatnio Eric odczuwał dziwne zmieszanie i niepewność kładąc się spać. Można powiedzieć, że obawiał się tego, co przyniesie mu sen tym razem… Nie potrafił dobrze rozróżnić projekcji swojej wyobraźni, od wizji tego, co może się stać. A co jeśli zobaczy na przykład śmierć kogoś mu bliskiego, lub siebie samego? Co jeżeli nie będzie mógł nic z tym zrobić? Pomału zaczynał dostrzegać drugą stronę bycia „przewodnikiem”…

Tym razem nie zobaczył śmierci, ani katastrofy. W jednym momencie był w Europie, sekundę później w Azji… Wszystko było takie realne, rozpoznawał każdą rzecz, na którą spoglądał. W pewnym momencie jednak zobaczył coś dziwnego. Widział siebie samego, leżącego w łóżku. Nie zwracając na nic uwagi sięgnął po leżący na półce telefon, wystukał coś na klawiaturze i odłożył go z powrotem.

Sen przerwał mu donośny dźwięk wozu strażackiego. Eric zaspanym wzrokiem odnalazł zegarek, poczym usiadł, nie będąc jeszcze do końca świadomym, co się dzieje. Wstał, rozciągnął się, aby całkowicie obudzić się ze snu. Teraz, patrząc na to świeżym umysłem, ciężko było mu uwierzyć w to, co usłyszał wczoraj… Z drugiej strony wszystkie te zdarzenia, które miały miejsce ostatnio nie mogą zostać zignorowane… Sam już nie wiedział, co ma myśleć. Po szybkim obiedzie i toalecie wyciągnął z szafy swój czarny garnitur i koszulę w tym samym kolorze.
Dziesięć minut po godzinie 18 Eric był gotowy do wyjścia. Zadzwonił po taksówkę i opuścił mieszkanie.

Przy wejściu do budynku kręciło się sporo ludzi. Gower nieśmiało przecisnął się przez grupkę ludzi i podszedł do wejścia, gdzie zatrzymała go ochrona. Mężczyzna nie był zdziwiony zaskoczeniem bramkarzy. Wiedział, że nie wygląda na miłośnika sztuki, bogacza, czy kogoś w rodzaju większości z gości. Gdy ochrona w końcu pozwolił mu wejść, jeden z kelnerów zaprowadził go do stolika.
Wystrój sali był piękny. Wszystko się błyszczało bielą i odcieniami złota. Gdy Eric patrzył na to wszystko czuł się trochę przytłoczony. Nigdy nie lubił takich przyjęć, czy nawet miejsc. Przepych nie był dla niego, zdecydowanie wolał ciepło swojego gniazdka w bloku.

-„Strach pierdnąć …” – pomyślał, prowadzony przez kelnera.

W końcu kelner doprowadził go do miejsca, które oznaczone było karteczką z jego imieniem. Po chwili pojawiła się także Sabine, wraz z Kurtem.

- Podać coś ?- zapytał kelner, zabierając karteczki z imionami.
- Dla mnie… - zaczął niepewnie, gorączkowo zastanawiając się co pija się na takich przyjęciach- wino…
- Oczywiście. Jakie wino Pan sobie życzy?
- Może… Czerwone…- mimo, że nalewał prawie codziennie różne rodzaje win, za Chiny nie mógł sobie przypomnieć nazwy żadnego z nich, cóż za ironia.- Niech pan mnie zaskoczy.- wypalił po chwili, starając się stworzyć wrażenie opanowanego.

Kelner delikatnie się uśmiechnął i wziął zamówienia od Kurta i Sabine. Jak on nienawidził takich przyjęć…
Eric nie był pewny, czy tajemniczy uśmiech na twarzy Kurta jest wynikiem jego wpadki z zamówieniem, czy czegoś innego, jednak wiedział, że na pewno musi z nim dzisiaj porozmawiać.

W końcu kilka minut przed 20.00 wszystkie miejsca były już zajęte. W sali panował gwar rozmów i śmiechów. Stolik, przy którym siedział mężczyzna był usytuowany idealnie. Eric miał stamtąd doskonały widok na wszystko, co dzieje się w pomieszczeniu, jednocześnie nie znajdował się w centrum tego kontrolowanego chaosu. Gdy wybiła dwudziesta, na telebimach pojawiło się popiersie rudowłosej kobiety, a wszystkie rozmowy ucichły.

Po krótkiej przemowie gospodyni po sali rozbrzmiała muzyka kwartetu smyczkowego, a kelnerzy zaczęli roznosić pierwsze talerze z jedzeniem. Po chwili do stołu podszedł kolejny mężczyzna, zajmując miejsce.

- Rozumiem, że gospodyni się spóźnia? Co było zresztą do przewidzenia.. Wino, czerwone słodkie i deskę serów.

Eric nie zdążył pomyśleć nawet, kim jest ów mężczyzna, gdy ten ponownie się odezwał:

- Panno Schwartzwissen – powiedział, gdy kelner odszedł – jest mi bardzo miło poznać, Markus Stein, mam nadzieję, że chłopaki pani pomogli? Jeżeli kiedyś będzie pani czegoś potrzebowała – nasze laboratorium jest do dyspozycji...

- Pan Eric Gower jak mniemam? Naprawdę...- reakcja Kurta zdziwiła trochę Erica, ale Stein był tak dynamiczny, że mężczyzna nie mógł spokojnie tego przetrawić.- wiele o panu słyszałem... Lukrecja nie może się pana nachwalić.

Dalsza, krótka wymiana zdań między Markusem a Webberem jeszcze bardziej zdziwiła Gowera. Był tak zatkany i przytłoczony całą tą sytuacją i miejscem, że z początku prawie w ogóle się nie odzywał. Zamówił makaron i jeszcze wina.
Gdy w końcu skończył jeść postanowił, że nadszedł moment na rozmowę z Kurtem.

- Może zobaczymy jak sobie radzą grafficiarze?- zapytał patrząc na niego znacząco. Webber skinął głową, po czym obydwoje wyszli na hol.

- Mam kilka pytań- powiedział bez owijania- W co ja się wplątałem? Tylko nie mów, że nie wiesz o co chodzi, albo, że nic się nie dzieje. Gdyby tak było dalej byłbym zwykłym, nieświadomym niczego barmanem.

- Nieświadomym tak, zwykłym nie, barmanem - zawód jak każdy inny... - upił kolejny łyk wina.

- Co masz na myśli? Od jakiegoś czasu wydaje mi się, że widzisz we mnie coś więcej niż w każdej innej osobie w Essen. Jestem zwyczajnym facetem, który jakiś czas temu zakończył wielkie podróżowanie i osadził swój brytyjski tyłek w Essen.

- Każdy człowiek przychodzi na ten świat z jakimiś możliwościami, jakimiś darami... Nikt nie jest zwyczajny, bo coś takiego nie istnieje... Nie ma zwyczajnych ludzi. Czasami tylko te możliwości są ukryte przez całe życie bo po prostu nie potrafimy z nich korzystać. Jeżeli na stole postawię mleko, lód, wódkę i lemonkę to większość nie zobaczy nic więcej. Ty zobaczysz jeszcze kilka drinków. To co zrobiłem wtedy w klubie pozrywało pewne bariery w Twoim mózgu. Zostaliśmy nauczeni, że przyszłości nie da się poznać, że podróże w czasie są niemożliwe. To nie jest prawda.

- Mówiłeś, że jestem "przewodnikiem". Kim jest taka osoba? Wiem, że czasem widzę sceny z niedalekiej przyszłości... Zaczęło się rankiem po naszym pierwszym spotkaniu, gdy budząc się wydawało mi się, że widzę białego tygrysa. Chwilę później ty zadzwoniłeś do drzwi. Widziałem śmierć kumpla na autostradzie. Opowiedziałem mu o tym i teraz uważa, że zawdzięcza mi życie. A dzisiaj, kiedy wracałem z pracy... W jeden sekundzie otoczenie zmieniło się, wyglądając jak po bombardowaniu, a mój zegarek wskazywał jutrzejszą datę... Co to może znaczyć ?

- Wiele kultur, religii, systemów wartości, wierzy, że pomiędzy życiem a śmiercią musi być utrzymywana równowaga. Przewodnicy w pewien sposób odpowiadają za utrzymanie tej równowagi. Widzą przyszłość i dana jest im możliwość jej zmiany; potrafią zobaczyć przeszłość i dać spokój Jestestwu, które odeszło za wcześnie. To nie oznacza, że Przewodnik ma zbawiać świat - widzi tylko to z czym jest w jakiś przeważnie emocjonalny sposób związany; widzi tylko prawdziwą przyszłość i zamknięta przeszłość. To jest dar, który jest... trudny.

Eric stał chwilę w milczeniu patrząc na Kurta. Nie wiedział co ma odpowiedzieć. Wszystko było takie nierealne, takie trudne do zrozumienia i przyjęcia do siebie. Właściwie Kurt nie powiedział mu więcej, niż zrobiła to wczoraj Lindey.
- Kim jest Lukrecja?- zapytał zmieniając temat- MarMarkus Stein powiedział, że nie może się się mnie nachwalić, a przecież nigdy nie miałem okazji jej poznać. No i twoja reakcja, kiedy Stein zwrócił się do mnie... O co chodzi?

- Powiedzmy, że ma dość specyficzny dar... Specyficzną osobowość, podejście do istnienia... Markus, powiedzmy, że on też należy do X-Menów... Dziś w okolicach południa z twojego numeru telefonu wysłano smsa z adresem i datą i godziną. Pod tym budynkiem przechodzi przemysłowy gazociąg. Ponieważ pewne rzeczy się sprawdza, po prostu, wysłano tam techników. Gazociąg miał niewielki wyciek, a urządzenia kontrolne były uszkodzone. Prawdopodobieństwo jedno na miliard... Wszystko wyleciałoby w powietrze kilka minut przed podaną w smsie godziną. Markus pewnie chciał podziękować za smsa, ale... ja nie jestem przekonany czy to ty go wysłałeś... Znaczy to "ty", które stoi przede mną.

- Nic nikomu nie wysyłałem... Jak to "ja", który stoję przed tobą? Moje alter ego wysłało je za mnie, kiedy ja spałem ?

- Alter ego zdolne do interakcji z fizycznym światem?

- To ty zacząłeś ten temat i powiedziałeś, że jest jakieś drugie "ja", które uratowało gazociąg...

- Tyle, że to nie jest alter ego, tylko... hmmm... kopia. Brat bliźniak. To dość skomplikowane do wytłumaczenia...

- Spróbuj...

- Każda decyzja, którą podejmujemy, powoduje, ze wybieramy jakiś wariant przyszłości. Jeden z wielu... Dokonując wyboru jednocześnie niszczysz wszystkie inne warianty. Jeżeli wsiadasz to metra to równocześnie przestaje istnieć wersja z jazdą autobusem, przejściem piechotą... W przypadku Strażników alternatywna wersja istnienia przestaje istnieć dopiero w chwili dokonania się zdarzenia, które Strażnik widział. Do tego czasu istnieją dwie prawie pełnoprawne wersje współistniejące w jednej rzeczywistości...

- Czyli w moim przypadku spełnia się kilka wersji tego samego zdarzenia ?

- Spełnia się tylko jedna, ale do czasu spełnienia - istnieje ich, a właściwie Ciebie, co najmniej dwóch... To trochę nie moja działka, ale jakoś tak to jest. Istota tego też nie jest głównym problemem w tym wszystkim... Problemem jest to, że masz taką właściwość, dar, przekleństwo, czy jak to zwał...

- Nie odpowiedziałeś jeszcze skąd zna mnie Lukrecja ? I czemu tak mnie podobno wychwala ?

- Pewnie z IX... Chyba, że spotkaliście się wcześniej, Lukrecja wiele podróżuje... Ciężko mi się wypowiadać za nią - odparł raczej bez przekonania Kurt.

- Dzięki za rozmowę… Chyba. Wracajmy do stolika.- powiedział nie do końca zadowolony z przebiegu rozmowy.

Gdy Eric wszedł ponownie do jadalni zauważył coś, co wcześniej mu umknęło. Przy stolikach siedziało masę ludzi, którzy często przewijali się gdzieś w „IX”. Coraz bardziej przypominało to spotkanie klasowe, gdzie Eric zaproszony był tylko, jako osoba towarzysząca…
Gdzieś koło północy przy stoliku pojawił się kolejny mężczyzna, który widocznie znał się z Markusem Steinem. Chwilę później przy stoliku pojawiła się również gospodyni przyjęcia.

- Lukrecja Rosenthall wybaczcie, że dopiero teraz do was dołączam, ale - mówiąc między nami, tak całkiem szczerze, w moim wieku przygotowanie takiego przyjęcia i te wszystkie miłe rozmówki z tymi wszystkimi VIPami męczą mnie straszliwie. Jeszcze z niektórymi trzeba zamienić kilka słów jak już się człowiek spóźnił... Ale nieistotne... Bardzo się cieszę, że przyjęliście moje skromne zaproszenie. Armand podaj mi kieliszek wina proszę... Dla Was?

- Midleton z lodem.- powiedział niepewnie i cicho, jednak kelner skinął mu głową, co oznaczało, że zrozumiał.
Mężczyzna, który przybył do stolika ostatni zajął Lukrecje rozmową, więc Eric uznał, że minie jeszcze chwila, zanim on będzie mógł z nią zamienić słowo. Gdy kelner wrócił z jego drinkiem, mężczyzna spostrzegł Sabine stojącą z boku, przyglądając się części wystawy graffiti.

- Jak ja się dałem w to wciągnąć?- rzucił do dziewczyny z uśmiechem, gdy do niej podszedł- Jakoś nie mogę się odnaleźć w takim środowisku. Przyszłaś z Kurtem, tak ?

- Mhm- przytaknęła dziewczyna.

- Nadal nie mogę go rozgryźć, ile razy go spotkam zawsze mam niesamowicie zamącone w głowie, albo jestem uczestnikiem jakiś dziwacznych zdarzeń… Może dla niego to codzienność, ale dla mnie to szok za każdym razem.- powiedział cały czas utrzymując wesoły akcent. Nie chciał wprowadzać negatywnej atmosfery- Nie opowiada Ci czasem o takich dziwnych sprawach?

- Dziwnych ?- zapytała ze zdziwieniem.- Kurt jest… wiesz. Specyficzny. Poza tym to, co dla jednych jest dziwne, dla innych może być całkiem normalne. Dziwne może być to, że mówił ostatnio o urlopie w Norwegii.- zaśmiała się.

- Chyba masz rację. Ale właścile właściwie chciałem porozmawiać o czymś innym. Możesz powiedzieć mi coś o byciu medium? Zawsze mnie zastanawiało, na czym to dokładnie polega i co idzie za posiadaniem takiego… daru.

- Ohh… Jest to bardzo skomplikowana sprawa.- powiedziała ożywiona- Z jednej strony trzeba włożyć w to bardzo dużo pracy psychicznej. No wiesz, poznanie człowieka, jego zwyczajów, sposobów myślenia… oczywiście za życia. Z drugiej natomiast jest to coś wykraczającego poza normy zwyczajnego człowieka.

Dziewczyna mówiła z wyraźną pasją, jakby pierwszy raz od dawna miała okazje opowiedzieć o swojej pracy w tak otwarty sposób, bez uważania na dobór słów. Zaskoczyło to trochę Erica.

- To zdecydowanie nie jest praca dla każdego…- kontynuowała- Bycie medium to straszne obciążenie psychiczne. Czasami widzi się sceny, których naprawdę lepiej nie oglądać, lub czuje się strach czy ból ducha. Niemniej uważam to, co robię za bardzo pożyteczne. Mam okazję pomóc wielu ludziom, z czego jestem szczęśliwa. Czasami zdarza się tak, że dzięki skontaktowaniu się ze zjawą można kogoś ocalić, jednak jest to rzadkość. Z reguły duchy chcą po prostu pozamykać wszystkie sprawy w naszym świecie…

- Widzę, że pomimo takiego obciążenia lubisz to, co robisz.- powiedział po chwili- Dzięki za rozmowę. Muszę cię przeprosić na chwilę.- powiedział z uśmiechem, po czym odszedł od Sabine.

Przez jakiś czas Eric przyglądał się pracy „artystów”, rozglądając się od czasu do czasu za Lukrecją. To przyjęcie zdecydowanie męczyło go, więc postanowił, że po rozmowie z gospodynią wróci do swojego mieszkania.
W końcu udało mu się dojrzeć kobietę, stojącą samą. Od razu skierował się do niej.

- Dobry wieczór.- przywitał się, gdy znalazł się przy kobiecie.

- Dobry wieczór. Jak mniemam chcesz porozmawiać ?


- Tak… Na zaproszeniu napisała Pani, że z chęcią mnie pozna... Czym zasłużyłem sobie na takie zainteresowanie ?

- Ma pan bardzo ciekawe, rzadko spotykane podejście do ludzi. To cecha... Ale przejdźmy na ty. Lukrecja - podała dłoń z czarującym i lekko tajemniczym uśmiechem.

- Eric.- lekko uścisnął dłoń kobiety- Rozumiem, że to Kurt o mnie Tobie wspomniał? Właściwie z tego towarzystwa znam tylko jego i Sabine. Nie wiedziałem, że aż tak się rzucam w oczy, że ludzi tacy jak Ty, czy Stein zwracacie na mnie uwagę. Szczerze mówiąc, aż do dzisiejszego wieczoru wydawało mi się, że jestem zwykłym, normalnym facetem... Obyście się na mnie nie zawiedli.- podrapał się po głowie, nie wiedząc, czy odpowiednio dobrał słowa. Był pewien, że Lukrecja również wie o jego "zdolnościach".

- Eric, tu nie idzie o zawiedli nie zawiedli... Masz po prostu pewne możliwości, które możesz, choć wcale nie musisz wykorzystać. Jeżeli będziesz chciał to dobrze, jeżeli nie to też dobrze. Ja, Markus, czy Kurt po prostu wykonujemy swój, powiedzmy, zawód. Zostaliśmy nauczeni dostrzegać pewne rzeczy, zjawiska, możliwości... Może wielu uważa nas za nadnaturalnych, może tacy jesteśmy... To ty i tylko ty musisz zdecydować co dalej, czy będziesz chciał przekroczyć pewną linię czy nie. Każde rozwiązanie ma wady i zalety... Każde, w jakiś sposób zaważy na twoim dalszym życiu, bo zawsze będziesz się zastanawiał co byłoby gdybym postąpił inaczej...

- Ja jestem wampirem, Markus jest upiorem, a Kurt wilkołakiem... Ups? Czyżbym się wygadała? - dodała tonem, po którym zorientowanie się czy zażartowała czy powiedziała prawdę było... co najmniej loterią bynajmniej nie fantową...

- Brakuje jeszcze tylko Cthulhu i zaczynamy imprezę... Mniejsza z tym.- powiedział widocznie zmieszany. Sam nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć, więc postanowił nie drążyć tematu- Dzięki za rozmowę.- dodał z uśmiechem i odszedł od kobiety.

- Proszę bardzo.- odpowiedziała.

Eric był zmęczony i nie czuł się komfortowo w tym całym zgiełku. Wyciągnął telefon i zamówił taksówkę.
Gdy wrócił do domu od razu skierował się do swojego pokoju, gdzie ściągnął z siebie „sztywniacki” garnitur. Usiadł na łóżko i zaczął zastanawiać się nad tym, co dzisiaj usłyszał. Wszyscy mówili niejasno, mącili mu tylko w głowie. Jakby, chociaż raz ktoś nie mógł powiedzieć mu wszystkiego bez owijania…
Położył się na boku i zgasił lampkę nocną. Zastanawiając się co tym razem zobaczy w snach.
 
Zak jest offline