Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2010, 21:35   #132
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Wszyscy się rozeszli. Ryuushou został sam na chłodnych kamiennych schodach z chusteczką przytkniętą do krwawiącego nosa. Powoli położył się na kamiennym stopniu. Niebieskie oczy wbiły spojrzenie w błękitne niebo, na którym gdzieniegdzie poruszały się powoli białe chmurki.
"Dlaczego... Co jest ze mną nie tak?"- pomyślał z żalem.
Oprócz zawrotów głowy nic mu nie dolegało. W sercu czuł jedynie taką... dziurę. Dawno skrywane wspomnienia powróciły, sprowadzając na chłopaka uczucia, których dawno nie doświadczał. Tęsknota, smutek, melancholia...

Wstał z westchnieniem.
"To nie czas na myślenie!" - pomyślał.
Ryuushou zabrał jedwabną chusteczkę nosa. Gdy się upewnił, że krwotok minął, podszedł do barierki. Oparł na niej łokcie i spojrzał na panoramę. Po chwili przeskoczył ją i zbiegł po stromym zboczu nie przewracając się. Gdy był już blisko płaskiej powierzchni, odbił się od ziemi i wskoczył na dach jakiegoś budynku. Pobiegł dalej, zgrabnie przeskakując na kolejne dachy.
"Moi uczniowie... pewnie mają mnie za słabego mądrale... To moja wina.."
Udał się do Hokage, ze specjalną prośbą...

Gdy wrócił do domu, słońce już zachodziło. Wszedł do domu aby pokazać się rodzicom i zjeść coś. Gdy to zrobił, przebrał się w strój treningowy klanu Mitsuhashi i pobiegł do lasu. Dotarł do miejsca, gdzie las przecinała rzeka. Wszedł do wody po kostki. Była naprawdę ciepła... Na wodzie odbijało się zachodzące słońce...

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=pr4yG2Rmg8E[/MEDIA]
Rozpoczął trening.
Wysunął przed siebie pięści, ze świstem przecinając powietrze. Obrót, przykucnięcie, wysokie kopnięcie. Plusk wody, obrót, cios otwartą dłonią. Przez cały czas był pochylony, teraz wyprostował się. Kolejne kopnięcie, krok do tyłu, obrót, trzy rytmiczne uderzenia dłoni. Obrót, skok do przodu, wylądowanie na ugiętych nogach. Wyprostowanie, kopnięcie, pięść. Pochylenie, oparcie na rękach, kopnięcie w bok...

Ryuushou kontynuował swój zabójczy taniec przez długi czas, wyprowadzając coraz bardziej skomplikowane ruchy i sekwencje. Kiedy skończył, ściągnął z siebie strój i poszedł na głębszą wodę. Wielki księżyc wisiał nad młodzieńcem, zalewając las srebrzystą poświatą. Prąd rzeki w tym miejscu był słaby, także Ryuushou mógł swobodnie pływać. W końcu wyszedł i ubrał się. Wyciągnął nóż z kieszeni luźnych spodni. Srebrne ostrze błysnęło odbijając światło księżyca.
"Jeżeli mam... ją ocalić, muszę to opanować..."
Podwinął rękawy, po czym przytknął ostrze do skóry lewej ręki. Zrobił długie pionowe cięcie, biegnące od nadgarstka po łokieć. Zakrwawiony nóż odrzucił na bok. Wykorzystując całą swoją koncentrację, wykonał skomplikowaną sekwencję pieczęci...

Nastał świt, bezlitosny budzik wyrwał młodzieńca z łóżka. Pospiesznie założył na siebie coś lekkiego i pobiegł do łazienki. Gdy się zimnym prysznicem zmył z siebie resztki snu, założył na siebie koszulę, spodnie, przewiązał w pasie przepaskę ze znakiem Konohy i za nią umieścił dwa złożone wachlarze. Krok do przodu. Zatrzymał się przy drzwiach. Podwinął rękaw koszuli, spoglądając na brzydką bliznę.
"Jeszcze trochę..."
Zaciągnął rękaw i wyszedł.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=2NuuhRrRQZo[/MEDIA]
Miasto skąpane w porannych promieniach słońca budziło się do życia. Ulice Konohy powoli wypełniały się ludźmi, spieszącymi się do pracy, lub właśnie pracujących. Delikatne promienie były bardzo ciepłe. Zapowiadał się upalny dzień. Ryuushou mijał właśnie świeżo rozstawione stoiska kupców, kiedy jego uwagę przykuło jedno z nich. Podszedł powoli do stolika, przy którym siedział siwy, trochę chudy mężczyzna, skryty w cieniu rzucanym przez budynki. To, co zainteresowało Ryuu był srebrny medalion o kształcie ptaka. Dotknął szyi i wydobył spod koszuli wisiorek. Na srebrnym łańcuchu umieszczony był wizerunek pięknego ptaka o wielu ogonach z szafirami w oczach.
"A jednak nie..."
Miał już odejść, ale zatrzymał go kupiec, który przez cały czas patrzył się na młodzieńca.
- Piękne to... ten wisior. - powiedział cicho.
Ryuushou obrócił się z nadzieją.
- Widziałem kiedyś podobny... ale sam nie wiem gdzie... - podrapał się po siwej głowie.
Młodzieniec uśmiechnął się delikatnie i ruszył w dalszą drogę.

Na wzgórzu Uzumaki zjawił się punktualnie. Przywitał się z geninami, obdarzając ich jednym ze swoich szczerych uśmiechów.
- W nagrodę za waszą ciężką pracę, załatwiłem nam trochę poważniejsze zadanie. - założył ręce na biodra.
Widząc pytające spojrzenia swoich podopiecznych kontynuował.
- Mamy udać się do Kraju Rzeki i odebrać stamtąd pewną przesyłkę. Naszym celem jest Taigafuro, miasteczko nieopodal granicy z Krajem Ognia. Czy macie jakieś pytania? - spojrzał na uczniów.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 10-01-2010 o 21:40.
Endless jest offline