Postawa Alojzego nagle się zmieniła. Całkiem jakby proboszcz uwierzył we własne siły, albo spodziewał się nadejścia nie oczekiwanej wcześniej pomocy.
Pierre na moment przymknął oczy i zamienił się w słuch, usiłując wychwycić jakikolwiek niepokojący odgłos. Nie usłyszał nic. Cóż zatem sprawiło, że na twarzy księdza pojawił się spokój?
A może nie wierzył, że cokolwiek mu grozi?
- Francois, powiadasz ojcze? - zadumanym tonem stwierdził Pierre. - Będziemy musieli to przemyśleć, prawda, Tess?
Dziewczyna skinęła głową.
- Masz rację, kochany. Może jednak nas oszukano - powiedziała nad wyraz poważnym tonem, ale w jej oczach zabłysły wesołe iskierki. Podeszła do kominka i poprawiała pogrzebacz. - Za wolno się rozgrzewał - powiedziała obojętnie - a my mamy za mało czasu. Czeka nas w końcu noc poślubna.
- Tak, kochanie. - Pierre rzucił jej gorące spojrzenie. - Proponowałbym zatem zacząć od stóp - stwierdził obojętnym tonem. - Zawsze słyszałem, że są dość czułe... Co prawda istnieją bardziej wrażliwe miejsca, ale uważam, że jako moja małżonka nie powinnaś patrzeć na takie szczegóły anatomii innych mężczyzn.
- Zastosuję to dopiero w ostateczności, ale mam nadzieję, że tak daleko nie będziemy musieli się posunąć.
Wyciągnął z płomieni pogrzebacz i prysnął na niego kilka kropli wina. W powietrzu rozległ się obiecujący syk.
- No to możemy zaczynać. - Wbrew swoim słowom odłożył pogrzebacz z powrotem do kominka. - Najpierw trzeba ściągnąć buty - wyjaśnił i zaczął rozwiązywać sznurówki trzewików proboszcza. Ten usiłował poruszyć nogą, ale więzy założone przez Pierre'a były zbyt solidne.
- Nie szarp się, Alojzy - powiedział spokojnie Pierre. - To i tak nic nie da...
Sięgnął po pogrzebacz i powolnym ruchem przysunął do podbicia stopy proboszcza.
- Im szybciej zaczniesz mówić, tym mniej będzie boleć... I lepiej mów prawdę. Tess ma bardzo czuły słuch i wychwyci każdą fałszywą notę. |