Kapłan, powoli otworzył oczy. Czuł ból. Na całym ciele, powoli do jego świadomości dotarło, że został poparzony, a następnie, ogłuszony, przez coś. Podniósł sie na kolana, a po chwili podtrzymując się burty stanął na nogach. Zobaczył Paula, który najwyraźniej szedł mu pomóc, gdy znowu nastąpił wstrzas, na szczeście tym razem lekki, i nie przewrócił Cadoma.
Na pytanie czy sobie porzadzi, lekko kiwnął głową, nie mając siły wydobyć dźwięku z ust. Następnie Do jego przytłuminego słuchu dotarło coś o linie, z poczatku nie zrozumiał o co chodzi, ale gdy Paul wyskoczył za burtę i popłynął do magiczki w umyśle kapłana zajasniało o co chodziło.
Fregata dosyć szybko tonęła, więc odczekawszy chwile, podszedł do miejsca, z którego najwygodniej byłoby wskoczyć na galeon. Jeszcze przed skokiem postanowił trochę się wspomóc.
-
Panie pomóż mi, uzdrów mnie proszę.-wyszeptał i w tym momencie poparzenia prawie całkiem znikły, a ból ustąpił.
Od razu poczół się lepiej.: 12
Po tym już więcej nie zwlekał tylko skoczył w stronę galeonu. Złapał się za burtę, ale ból w nieuzdrowionej jeszcze ranie ramienia, był tak mocny że skowycząc, Cadom puścił się i z pluskiem wpadł
do wody: 14.
"
Cholera." Zdążył pomyśleć zanim zamknęła się nad nim toń wody. "
To tyle z rzucenia liny Paulowi i towarzyszce". To była jego druga myśl. To chyba nie był jego najszczęśliwszy dzień.
rana ramienia uniemożliwaiła mu jakiekolwiek próby
pływania: 5. Kapłan zaczął powoli opadać w dół, mając coraz mniej powietrza. Istniała szansa że ktoś zauważył jak wpadał do wody, ale podczasz zamieszania, szansa ta nie była duża.