Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2010, 05:09   #15
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Posterunek Policji, Tokyo, Południe, Zima.


Detektyw Hanakawa siedział w swoim gabinecie, znajdującym się na trzecim piętrze budynku. W niewielkim pomieszczeniu znajdowało się stare , odrapane biurko, kilka blaszanych szafek na akta, mapa Tokyo na jednej ze ścian oraz wentylator. Wszystko to stłoczone było na niewielkiej przestrzeni, potęgując tym samym panujący wszędzie chaos - rozrzucone po biurku teczki, plastikowe naczynia po jedzeniu wypełnione po brzegi petami po papierosach. Hanakawa traktował to miejsce jak dom. W tym właściwym bywał rzadko, tak jak przystało na Japończyka był pracoholikiem. Jego żona nie narzekała, zresztą miała na to niewiele okazji. Widywali się kilka razy w miesiącu i to na kilka godzin. Sam detektyw nie miał z tej przyczyny wyrzutów, jego żona również była karierowiczką. Jedną z ważniejszych osób w NPA ( National Police Agency*) i często bywała poza miastem. W ich związku nie było szans na dzieci, stworzenie domowego ogniska. Poznali się jeszcze jako młodzi funkcjonariusze. Wtedy ich związek wyglądał całkiem inaczej - pożądali siebie, prawie każdą wspólną chwilę spędzali w łóżku. Od tamtej chwili minęło jednak prawie dziesięć lat, a Hanakawa nie widział swojej żony nagiej od jakiś dwóch. Mimo stresującej pracy i niezdrowego trybu życia, nie można powiedzieć aby stał się odpychający, wręcz przeciwnie. Stracił może młodzieńczy urok, ale zyskał dojrzały charakter, którego tak pożąda część kobiet.
Odpalił kolejnego papierosa. Przez lekko uchylone okno wpadało śmierdzące spalinami, chłodne powietrze a wraz z nim hałas miasta. Detektyw skupiony był na otwartej teczce leżącej na biurku. Kurenai Chishio- na górze strony widniał wytłuszczony napis. W tym momencie do gabinetu wszedł mężczyzna ,w grubych jak denko od butelki okularach, poplamionej keczupem koszuli, wystających spod górnej wargi, krzywych zębach.
- Hanakawa-san, przyszły akta sprawy z Awara. - powiedział świszczącym głosem.
- Dziękuje Utaga-san. Proszę, daj mi je.
Odebrał teczkę od Utagi. Doczytał akta Chishio , po czym otworzył te otrzymane przed chwilą. Dwie strony raportu, nie spodziewał się więcej. Sprawa była niezwykle trudna, ale wydawało się , że może mieć coś wspólnego z sprawą Minoru. Szybko przeleciał spojrzeniem po zapiskach jakiegoś niedouczonego policjanta z prowincji. " Cholera, nic tutaj nie ma."Nie natrafił na żadne wzmianki o odnalezionych śladach. " Być może ich laboratorium pracuje swoim tempem..."lekko podirytowany przerzucił stronę. Wtedy na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Teczka uderzyła o biurko. Potrząsnął lekko głową , po czym wysunął z niej kilka zdjęć. Z prawdziwym przerażeniem w oczach spoglądał na to co przedstawiały.
- Hanakawa-san ? Coś nie tak ?- spytał Utaga widząc twarz kolegi.
- Utagi-san... Ta sprawa. Nie wiem co tutaj się dzieje. Ale to...To przechodzi wszelkie pojęcie.- widział już w życiu wiele. Rozrywane ciała, strawione przez ogień zwłoki. Zdarzyło się, że sam odnalazł zdartą z twarzy skórę w talerzu jednego z seryjnych morderców. Te zdjęcia mimo tamtych spraw, poważnie nim wstrząsnęły.
- Utagi-san. Jedziemy do domu tego Kurenai... Może jak to zobaczy zacznie gadać.
Chwilę później siedzieli już w służbowej Toyocie, zmierzając do domu byłego chłopaka Minoru. Pojawiło się jedynie więcej pytań.

Dom Chishio, Tokyo, Popołudnie, Zima

Detektywi zaparkowali blisko budynku. Śnieg przestał zalewać bielą okolicę, choć dalej zalegał na ulicach. Wysiadając z Toyoty , Hanakawa wyrzucił dopalonego papierosa gdzieś na ulicę. W tej chwili myślał jedynie nad pytaniami, które ma zamiar zadać. Wszedł po schodkach , i po chwili pukał do drzwi.
Kawałek dalej, między budynkami zaparkowany stał czarny samochód.
Mitsubishi należało do Takamochiego. We wnętrzu panowało przyjemne ciepło, zapach skóry z tapicerki. Tylko Gakidou mógł czasem zapalić w tym samochodzie. Takamochi bardzo o nie dbał. Często zastanawiał się, dlaczego Gakidou woli podróżować metrem bądź piechotom niż zwyczajnie dzwonić po niego. Nigdy jednak nie zadał tego pytania.
Teraz jego spojrzenie skupione było na dwóch policjantach stojących przed drzwiami mieszkania Chishio. Nerwowo wystukiwał tylko sobie znany rytm o kierownicę. Dalej nosiło go po jakże przyjemnej rozmowie z Johnem.
- No to ładnie, ładnie...- mruknął pod nosem. " Gakidou miał jednak racje, że psy się tak łatwo nie odczepią od sprawy Minoru"Chwycił za telefon, po czym szybko wykręcił numer. Trzeba było opracować jakiś plan...

Nishishinjuku , Hilton Hotel, Tokyo, Popołudnie, Zima
Pod budynkiem zatrzymała się czarna limuzyna. Co prawda, nie był to niezwykle rzadki czy szokujący widok pod hotelem Hilton. Ten samochód jednak nie należał do byle kogo. W środku siedziały dwie osoby. Młody chłopak w garniturze, oraz kobieta w średnim wieku
Fujiwara Hishi nie wyglądał na swoje osiemnaście lat. Jego twarz była poważna, tak samo strój. Nie należał do osób "ciekawych" czy spontanicznych. Od małego jego życie było uregulowane normami zachowania i etykietą. Przywykł do tego życia. Można nawet powiedzieć , że jego mózg był całkowicie przeżarty przez te zasady. W dodatku całkowicie podporządkowany był woli swojej matki.
Fujiwara Megumi była tradycjonalistką. Chociaż nie urodziła się w arystokratycznej rodzinie, dzięki ojcu politykowi , została żoną jednego z słynniejszych Fujiwarów. Tutaj pokazał swoją klasę, niemal natychmiast dostosowując się do norm życia kogoś z tej klasy społecznej. Była też prawdziwą podporą dla swojego męża - zdecydowana i bezwzględna.
- Hishi, pamiętaj żeby się nie kłaniać. To gaijinka. Zrobi to źle, a nie mam ochoty na to patrzeć.- mówiła tonem nieznoszącym sprzeciwu.- Posiedzimy chwilę przy herbacie albo kawie, później zjemy obiad. Jeśli nie będziesz miał w tym czasie do powiedzenia czegoś mądrego to lepiej siedź cicho. Narobisz sobie wstydu. Sobie i mnie.
Chłopak jedynie kiwał głową na znak , że rozumie. Po chwili obserwacji można było mieć wrażenie, że to japońska wersja maskotek kiwających główkami od wstrząsów samochodem.
W tym samym czasie pod drzwiami apartamentu Margot stanął starszy mężczyzna. Jacques Villepinbył prawnikiem zatrudnionym przez rodzinę Margot już dawno temu. Przybył wraz z nią do Japonii aby zadbać o interesy rodziny oraz pilnować "niesfornej" dziewczyny.
Zapukał do drzwi.
- Mademoiselle ? Przepraszam, że przeszkadzam. Niedługo przybędą państwo Fujiwara

Harajuku , Tokyo, Późny wieczór, Zima
Shihou i Keiko znały się od dzieciństwa. Chodziły zawsze do tych samych szkół, miały wspólnych znajomych. Były typowymi reprezentantkami swojego pokolenia. Skore do rozrywki, uśmiechnięte, interesujące się modą.
Wczorajszego wieczora postanowiły udać się do klubu Shiroi Kami. To nie była ich pierwsza wizyta w klubie. Nie ważne były ograniczenia nakładane przez państwo, tak jak i wszędzie na świecie, tak i w Japonii młodzież bez trudu znajdywała sposoby aby dostać się do takich miejsc. To co jednak się wydarzyło tym razem, przerosło ich oczekiwania. Nie dojść , że obie wróciły do domu popołudniu następnego dnia to jeszcze na mocnym kacu. Przed awanturą ocalił je jedynie fakt, że rodzice obojga byli jeszcze w pracy.
- Co robisz ?...- Shihou zadzwoniła do Keiko z tym pytaniem około godziny siedemnastej.
- Już się czuje lepiej... Jeśli można tak powiedzieć. Maluje paznokcie, a co ?
- Może wyjdziemy... na miasto ? Boje się spotkania z ojcem
- Ja też... Niech będzie. Za piętnaście minut będę pod twoim domem.

Teraz obie były już w Harajuku. Właśnie opuszczały McDonalda. Pogoda dzisiaj dopisywała. Śnieg przestał męczyć miasto, a i temperatura była dużo bardziej przyjemniejsza. Obie ubrane były w mundurki szkolne liceum Yoyogi. Obie również mieszkały w tej dzielnicy.
Wiecznie rozgadane, mające do opowiedzenia tysiące plotek - dzisiaj milczały. Każda z nich czekała, aż ta druga poruszy sprawę wczorajszych wydarzeń. Obie wylądowały w jakimś przerażającym pokoju na tyłach klubu z nieznajomymi mężczyznami. Nie pamiętały dokładnie co się stało, ale jednego były pewne - po tamtej nocy zostały "kobietami".
Trzymając w ręku plastikowe kubeczki z lodami, ruszyły wzdłuż ulicy przylegającej do Yoyogikoen - jednego z większych parków w mieście. Mimo późnej godziny postanowiły skrócić sobie drogę, przechodząc przez park. Latarnie dawały niewiele światła w gęsto porośniętym przez drzewa parku. Alejki były niemal puste o tej godzinie - większość ludzi albo pracowała albo właśnie wracała do domu.
- Myślisz , że na długo dostaniesz szlaban ?- Shihou przerwała ciszę. Zawsze była nieco odważniejsza od swojej przyjaciółki.
- Nie myślę kiedy będę mogła wyjść z domu... Tylko kiedy będę mogła usiąść na dupie i nie czuć bólu.- skrzywiła się lekko na tę myśl.
- Tak... w sumie masz rację. Ale co my zrobiłyśmy złego ? Może powiedzieć prawdę ? Musieli nam czegoś dosypać...
- Shihou... Przecież wypiłyśmy po jednym piwie... I to z butelki.
- tymi słowami szybko ściągnęła koleżankę na ziemie. W tej samej chwili zatrzymały się. Nagle, bez widocznej przyczyny. Obie czuły się inaczej... A teraz poczuły również coś absurdalnego. Cały organizm alarmował je przed niebezpieczeństwem. Tak jakby widziały jadący prosto w ich kierunku, rozpędzony samochód. To wydawało im się dziwne, bo przecież dookoła było pusto. Popatrzyły po sobie przestraszone.
- Czujesz to, prawda ?
- Tak...ale. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłam.

Usłyszały za sobą odgłos kroków stawianych na żwirowej ścieżce. Wyprostowały się jednocześnie, czując wywołanym tym dźwiękiem, dreszcz na plecach. Odwróciły się powoli... Ktoś się do nich zbliżał. Widziały zarys człowieka. Wszystkie latarnie jednak zgasły w jednej chwili, co wywołało u nich kolejny napad paniki. Paniki, która je sparaliżowała.
- Dziewczynki... Czemu to zrobiłyście ?- usłyszały zmartwiony , kobiecy głos z wyraźnym obcym akcentem.
- Co...Co zrobiłyśmy ? My... Proszę pani ... My nic nie zrobiłyśmy. Naprawdę...- jęknęła drżącym głosem Shihou. Dziwny zmysł teraz już ryczał w ich głowie niczym syrena.
- Nie okłamiecie mnie. Czemu do niego poszłyście ? Czemu wzięłyście to co wam dał ? Brzydzicie się swoim człowieczeństwem.
- Proszę pani...my...
- w ciemności zobaczyły światło. Dwa błyszczące lazurowym światłem punkty. Para oczu.
- Wybaczam wam. Doznacie zbawienia, wasze splugawione dusze zostaną oczyszczone.
Keiko zrobiła krok w tył. Wtedy usłyszały szelest...

Po parku rozeszły się odgłosy strzałów. Dwa. A później nastała głucha cisza.

Tokyo, Wieczór, Zima

John

Takamochi otworzył drzwi do pokoju Amerykanina. Nie tracił czasu na zbędne "przepraszam" , "czy mogę wejść".
- Ubieraj się. Jedziemy do klubu. Gakidou-sama prosił żebyśmy przyjechali.

Kurenai Chishio

Po wizycie detektywa Hanakawy , na komórkę Chishio przyszła wiadomość z nieznanego numeru.
Spotkajmy się na boisku Szkoły Podstawowej Komaba dzisiaj o 2. Proszę, bądź sam. Chce ci wszystko wytłumaczyć...
Bez podpisu czy jakichkolwiek wyjaśnień. Chishio mógł jednak przeczuwać kto jest nadawcą tej wiadomości -Akichi.
Szkoła również była dobrze znana dla Chishio. Uczęszczał do niej niegdyś Minoru. Znajdowała się tuż przy głównym budynku Uniwersytetu Tokijskiego.

Segawa Ayumi

Późnym wieczorem do domu wrócili rodzice Ayumi. Wiedzieli, że ich córka cierpi, nie wiedzieli jednak jak temu zaradzić. Szczególnie jej matce zależało na ulżeniu w cierpieniach córce.
"Nie przejmuj się tym tak. Jest młoda, przed nią całe życie. Niedługo sama to zrozumie i zapomni."- powtarzał jej ojciec.
Ayumi obudziło pukanie do drzwi. Nie czekając na pozwolenie, jej matka weszła do pokoju. Nie zapaliła światła, odezwała się jedynie zatroskanym głosem.
- Ayumi-chan... Dzwonili do mnie z policji. Pewna pani, o nazwisku Sekiguchi chciała z tobą porozmawiać... O Shunie. Powiedziałam, że sama zdecydujesz, czy jesteś na to gotowa. Jutro w południe na komisariacie...

Goro Haruki

Wieczorem telefon przerwał milczenie panujące w pokoju."Masz jedną nową wiadomość" mówił napis na wyświetlaczu.
Haruki-kun. Zjaw się jak najszybciej. Gakidou.



*NPA - National Police Agency - Japoński odpowiednik FBA.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 11-01-2010 o 05:20.
Mizuki jest offline