Wojciech patrzył na tę przyziemną "rozrywkę" z lekkim zażenowaniem. "Jasna cholera! To jest krucjata, a nie turniej, gdzie rycerze popisywać się mają swoimi umiejętnościami wyzywając za byle błahostki"
Mimo to jednak patrzył jak dwóch polaczków bije się między sobą, Bóg wie o co. Albrecht zdawał się wygrywać w pojedynku. I przeczucia Wojciecha nie okazały się mylne. Jego oponent zakończył walkę z ciężką raną. Zaszokowało i oburzyło Anglika jednak nie to, że w ogóle do walki doszło, lecz to, że mimo śmierci jednego z walczących, zwycięzca zagarnął broń przeciwnika. BROŃ! Przecież zwycięzca winien zabrać wszystko ...
Po pojedynku i krótkim deszczu strzał krucjata ruszyła dalej. Podróż była dla Wojciecha i jego giermków wielce męcząca. Gdy zwiadowcy donieśli o armii wroga Anglik postanowił odpocząć przed bitwą. Kilka godzin snu dobrze mu zrobiło. Gdy wstał, po śniadaniu udał się by porozmawiać jeszcze raz z Albrechtem i zobaczyć co z Krzysztofem. Kazał również jednemu z giermków wysłać jego stary miecz, gdyż ten, którym walczył w łupie zabrał Albrecht. Następnie udał się do Albrechta. Nie miał jednak ochoty rozmawiać długo. Życzył mu jedynie powodzenia i tego aby utłukł jak największą ilość innowierców. Na resztę czasu przed bitwą postanowił udać się do swego namiotu, by odpocząć i przygotować się do bitwy.
__________________ Także tego |