08-01-2010, 21:10 | #21 |
Reputacja: 1 | Wojciech wstał zbulwersowany. Dobył miecza i przystawił go do szyi Krzysztofa. - Jak śmiesz podnosić rękę na prawego rycerza ? - krzyknął tak, że nie umknęło to zapewne niczyjej uwadze. Nie czekając na odpowiedź ponownie powiedział - Pamiętaj, mości panie, że nie jesteś sam, że jeżeli masz zamiar się popisywać miernymi sztuczkami, to już możesz nas opuścić. A teraz bądź tak dobry i puść go. Gdy skończył mówić, cały czas z mieczem przy szyi Krzysztofa czekał aż ten puści zakonnika lub ... rzuci się na niego. Co chwila zerkał przez ramię ab nie być zaskoczonym przez Albrechta, gdyby ten chciał go zaatakować ...
__________________ Także tego |
09-01-2010, 15:59 | #22 |
Reputacja: 1 | Żarty. Ta cała ekspedycja to jakiś popis miernych cyrkowców. Krzysztof zerwał się z miejsca i napadł na wchodzącego do karczmy rycerza, Wojciech dał się ponieśc emocjom i również opuścił stół. Albrecht uniósł brwi, przechylił kufel i dopił złocisty napój. Wytarł podbródek nadgarstkiem i wstał z miejsca. Rozejrzał się dookoła. Biesiadnicy wpatrywali się w awanturę, jego drużynowi cyrkowcy wykonali zadanie. To była świetna rozrywka dla podchmielonych mężczyzn ucztujących w najlepsze. Albrecht chwiejnym krokiem ruszył ku rycerzom. Cisnął kuflem o ścianę. Czuł na sobie nieufne spojrzenia Wojciecha, ale nie przejmował się nimi. Znali się bardzo krótko. On też nie ufał Anglikowi. Dłoń oparł na głowni kiwającego się u pasa miecza. Odchrząknął i rzekł: - Krzysztofie, pójśc tego męża. Wojciechu schowaj swe ostrze. Dostarczyliście wspaniałej rozrywki biesiadnikom. Iście wybornej. Nie poprzestaniemy na pozostawieniu im smaczku, niech się nażrą tą zabawą. Bo co najlepiej bawi lud? Krew. Krzysztofie, wyzywam cię na pojedynek. Jeśli odmówisz, widac żeś tchórz i menda społeczna. Niech roztrzygną Niebiosa! Ostatnio edytowane przez Kirholm : 10-01-2010 o 19:09. |
09-01-2010, 21:43 | #23 |
Reputacja: 1 | -Niech i tak będzie- odrzekł pewnie chowając miecz.Skłonił sie nisko przed przybyszem którego napadł -Wybacz mi panie . Po prostu straciłem nad soba kontrole , jest to dla mnie hańba- wypowiedział wyprostował się i zwrócił się do Wojciecha. -Dziękuje Ci . W pewnym sensie ostudziłeś moje emocje. Jestem twoim dłużnikiem- Poprawił sztylety u pasa. Popatrzył na Albrechta -Powiadam ostatnią rzeczą jaką bym zrobił była by walka z rodakiem. Ale skoro proponujesz mi pojedynek nie mogę odmówić
__________________ Serce uderza szybciej niż ostrze.Ale mego ostrza nie da się zatrzymać.... gg:1929017 |
10-01-2010, 16:45 | #24 |
Reputacja: 1 | - Odłóżmy pojedynek na dalszy plan - powiedział do towarzysza i zwrócił się do przybysza - Jeżeli zamiary Twoje są szczere i dobre, to zgadzam się.
__________________ Także tego |
10-01-2010, 19:07 | #25 |
Reputacja: 1 | - Wojciechu, w Polsce nie odrzuca się rękawicy. Wyzwanie to wyzwanie. Wyjdźmy przed oberżę. - Albrecht wyszedł z karczmy zostawiając za sobą rozochoconych biesiadników. Wykonał znak krzyża i począł wymawiac cicho słowa modlitwy. |
10-01-2010, 20:08 | #26 |
Reputacja: 1 | Wyszedł na zewnątrz. Wyjął miecz. Stanął na przeciw przeciwnika -Niech niebiosa rozstrzygną jak powiedziałeś-powiedział ironicznie
__________________ Serce uderza szybciej niż ostrze.Ale mego ostrza nie da się zatrzymać.... gg:1929017 |
10-01-2010, 20:38 | #27 |
Reputacja: 1 | Po oddaniu sobie honorów i krótkich modlitwach rozpoczęła się walka. Przeciwnicy doskoczyli do siebie i wykonali kilka cięć, które były parowane. Po pierwszym starciu Kirholm doskoczył zbyt pewnie na zaskoczonego szybkością przeciwnika i nie zauważył luki w swojej obronie. Już miał zadać cios gdy Krzysztof zauważył lukę u Kirlholma i wykonał cięcie ale poślizgnął się na trawie i upadł.. Nagle pod stopą Wojciecha wylądowała płonąca strzała. - Atakuuuują! - zawył ktoś przeciągle uświadamiając niedoszłych pojedynkowiczów. Wojciech, Krzysztof i Albrecht jakby nieco zaskoczeni zdarzeniem, jednak zaraz się pozbierali i wskoczyli do oberży. Mięli szczęście. Zaraz po tym co zrobili strzały zaczęły wbijać się w drzwi oberży, które zostały wcześniej zamknięte przez gospodarza. Uspokojeni rycerze zapomnieli o czymś, a raczej o kimś. Na zewnątrz stał przybysz. Gdy Wojciech wyjrzał przez okno na zewnątrz, zobaczył niedawnego rozmówcę, który właśnie uciekał. Wojciech zauważył też, że przybysz trzyma się za ramię i odłamuje sterczącą tam strzałę. Kilka minut później i po nawałnicy strzał dało się słyszeć odgłosy zadowolonych żołnierzy, którzy wybili agresorów. Milcząc, rycerze wyszli na zewnątrz. Po przybyszu nie było śladu. Gdy Albrecht chciał już coś powiedzieć, rozległ się dźwięk dzwonu zawiadamiającego o wymarszu. Rycerze pożegnali się i ruszyli do swoich oddziałów. Krucjata ruszyła dalej. Gdy byli już 2 dni drogi od Tyre zwiadowcy donieśli, że jest tam wojsko wroga i lada dzień ruszy do ataku. Do rycerzy nie zgłosił się już tajemniczy przybysz. Jednak nie zaprzątali sobie nim zbytnio głowy. Zaczęły się przygotowania do bitwy. Dzień przed bitwą rycerze spotkali się jeszcze raz, by życzyć sobie powodzenia w bitwie i porozmawiać... być może po raz ostatni... // mój post jest w sesji po upadku Krzysztofa w walce i wszystko ok Ostatnio edytowane przez SuperBic : 11-01-2010 o 15:00. Powód: brakujące kilka linijek na początku |
10-01-2010, 20:38 | #28 |
Reputacja: 1 | -Panowie przede wszystkim chce abyście spełnili swoje postanowienia sprzed krucjaty-powiedział spoglądając spokojnie w niebo -Szczerze nie mogę doczekać się bitwy... -Znacie już Przydziały ?
__________________ Serce uderza szybciej niż ostrze.Ale mego ostrza nie da się zatrzymać.... gg:1929017 Ostatnio edytowane przez Nero : 10-01-2010 o 20:48. |
11-01-2010, 18:41 | #29 |
Reputacja: 1 | Albrecht stał przed karczmą. Wyciągnął miecz. W lśniącej klindze odbijały się płomienie zawieszonych przed oberżą pochodni. Rycerz zmierzył wzrokiem przeciwnika. Nie wyglądał na słabego woja, lecz stwierdził, iż sobie poradzi. Rozejrzał się dookoła. Lubił wiedziec na czym stoi. Dosłownie. W oknach chałup zbierali się mieszczanie, w bocznych alejkach kryli się żebracy. Krzysztof również opuścił karczmę. Albrecht wiedział, iż Polak przyjmie wyzwanie. Nie mogło byc inaczej. Chwycił mocno za rękojeśc miecza i spojrzał przeciwnikowi prosto w twarz. Nie zamierzał atakowac pierwszy, trzymał wysoką gardę i czekał. Krzysztof nie wytrzymał i ruszył do ataku. Natychmiast zderzyły się klingi, mężczyźni wymienili kilka szybkich ciosów. Okolicę wypełniał dźwięk uderzania metalu o metal, w powietrze wzbijały się iskry. Albrecht zwinnie przestąpił z nogi na nogę i uderzył z góry, lecz zręczna parada Krzysztofa zniweczyła jego plany. Wiedział, iż wojownik skontruje natychmiast dlatego wycofał się i kiedy ten próbował ciąc go przez pierś wykonał znakomitą paradę, zbił miecz Krzysztofa i rąbnął go potężnie pod bok. Krew trysnęła na klingę i napierśnik Albrechta. Na twarzy Krzysztofa pojawił się paskudny grymas, wypuścił ostrze, które z brzdękiem obiło się o bruk. Albrecht uśmiechnął się ironicznie, przeżegnał i delikatnym kopniakiem przerzucił ciało Krzysztofa na plecy. Podał miecz giermkowi i nakazał zabrac rannego do lazaretu. Rana była poważna, życie Polaka mogło wisiec na włosku. Jego broń wziął jako nagrodę w pojedynku. Zostawiając za sobą pełne podziwu wzroki mieszczan wrócił do oberży. Walka trwała kilka minut, lecz był niezwykle spragniony. Pragnął też zakosztowac kąpieli w balii. |
11-01-2010, 20:41 | #30 |
Reputacja: 1 | Wojciech patrzył na tę przyziemną "rozrywkę" z lekkim zażenowaniem. "Jasna cholera! To jest krucjata, a nie turniej, gdzie rycerze popisywać się mają swoimi umiejętnościami wyzywając za byle błahostki" Mimo to jednak patrzył jak dwóch polaczków bije się między sobą, Bóg wie o co. Albrecht zdawał się wygrywać w pojedynku. I przeczucia Wojciecha nie okazały się mylne. Jego oponent zakończył walkę z ciężką raną. Zaszokowało i oburzyło Anglika jednak nie to, że w ogóle do walki doszło, lecz to, że mimo śmierci jednego z walczących, zwycięzca zagarnął broń przeciwnika. BROŃ! Przecież zwycięzca winien zabrać wszystko ... Po pojedynku i krótkim deszczu strzał krucjata ruszyła dalej. Podróż była dla Wojciecha i jego giermków wielce męcząca. Gdy zwiadowcy donieśli o armii wroga Anglik postanowił odpocząć przed bitwą. Kilka godzin snu dobrze mu zrobiło. Gdy wstał, po śniadaniu udał się by porozmawiać jeszcze raz z Albrechtem i zobaczyć co z Krzysztofem. Kazał również jednemu z giermków wysłać jego stary miecz, gdyż ten, którym walczył w łupie zabrał Albrecht. Następnie udał się do Albrechta. Nie miał jednak ochoty rozmawiać długo. Życzył mu jedynie powodzenia i tego aby utłukł jak największą ilość innowierców. Na resztę czasu przed bitwą postanowił udać się do swego namiotu, by odpocząć i przygotować się do bitwy.
__________________ Także tego |