Zimno...przypomniało Kuro o jego wieku. Mając tyle lat na karku powinien mieć już żonę, dzieci albo co bardziej prawdopodobne...powinien być już martwy. Nie był ani żonaty, ani martwy. Los zadrwił z niego, a może to on zadrwił z przeznaczenia?
Kuro poprawił no dachi, takie zimne dni nastawiały go filozoficznie. A na rozmyślania nie miał czasu. Wojownik jest od walki, nie od rozmyślań.
Potarł się odruchowo po niedogolonej brodzie i spojrzał na towarzyszy podróży. Nie rozmawiali ze sobą prawie w ogóle podczas podróży. I każdy z nich wykazywał pewną niezależność, a nawet wyniosłość wobec reszty podczas wczorajszych rozmów. Czy będą potrafili walczyć ramię w ramię, gdy przyjdzie czas boju? Bo Kuro jakoś nie wierzył, że nie przyjdzie mu znów splamić krwią no dachi.
Ikuno może i było nieciekawą miejscowością, ale stary ronin przywykł już do takich miejsc i z energią typową dla siebie ruszył na czele poszukiwań, zagadując napotkanych ludzi na temat miejsca zamieszkania Amay i jej brata.
Znalezienie ich domu nie okazało się problem. Opustoszały budynek został pozostawiony bez opieki. Nic dziwnego, skoro rodzeństwo nie miało w krewnych w Ikuno. -No to teraz trzeba go przeszukać.- stwierdził oczywisty fakt Kuro z typowym dla siebie entuzjazmem w głosie. I pierwszy wkroczył do domu garncarza stwierdzając, że nie tylko on wpadł na pomysł przeszukania tego miejsca. Ktoś był przed nimi. „Co teraz?”- to pytanie przeszło przez głowę Kuro. Skoro ktoś zadał sobie tyle trudu, by przewrócić to miejsce do góry nogami, to co oni tu znajdą ? Zapewne nie miecze.
Ale Kuro i jego towarzyszom nie pozostało nic innego, jak spróbować. Przeszukiwania dały pierwsze efekty w postaci szaty należącej do męża Ameiko.
Ronin spojrzał na mon wyszyty na haori... z ironicznym uśmieszkiem. Był to wszak dowód, na to iż miał rację. Ale nie dowodów szukali, a mieczy. Przeszukanie pokoju Amay nic nie dało.
Natomiast pokój jej brata zawierał ciekawe znalezisko, kości do gry Cho-Han. Jedna z kości była przepołowiona na pół i miała w sobie dodatkowy ciężarek.
Spojrzał na Ikkena, który również rozumiał wagę tego, na co się natknęli. Nie musieli o tym rozmawiać. Obaj domyślali się, że braciszek Amay był niepoprawnym hazardzistą, a w dodatku oszustem. I głupcem, przede wszystkim. Bo tylko głupi wieśniak zadziera z Yakuzą, próbując ją oszukać.
Pojawienie się osobnika obserwującego dom, dało czwórce „roninów” do zrozumienia, że ich obecność w mieście i działania przykuły czyjąś uwagę. - Najlepiej będzie go złapać na przynętę. Jeden z nas wyjdzie z domu w pośpiechu, a wtedy nasz wścibski szczurek będzie mógł zrobić dwie czynności. Albo podąży za jednym z nas, albo dalej będzie obserwował domek. W pierwszym przypadku, mu udamy się za nim i spróbujemy go osaczyć. W drugim, przynęta zajdzie go od tyłu.- rzekł Kuro obserwując dyskretnie szczurka przez okno.- Trzeba wpierw ustalić, kto będzie przynętą w tym połowie.
Ikken poparł szybko pomysł ronina i sam zgłosił się na wabika. Kuro uśmiechnął się. Czas przekuć słowa w czyn.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 12-01-2010 o 17:23.
|