Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2010, 14:57   #380
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Galdor spoczywał na rozłożonym płaszczu, troskliwie ułożony przez Mafennasa. Nie wyglądał dobrze, ale nie były to poważne rany, przynajmniej na pozór. Jednak prawda okazała się okrutna - rana była zatruta...

- Trucizna! Czuję ją we krwi! Och Valarowie...

Gdyby Narfin nie klęczała przy elfie, ugięłyby sie pod nią kolana. Zwiesiła głowę pozwalając, by nierówno odrastające włosy zakryły jej twarz.

- (...) Ty Narfin weź mój miecz, niech Cię chroni przed tym z czym będziesz musiała się jeszcze zmierzyć... (...)

Spojrzała na Galdora i ujęła delikatnie jego dłoń. Miała nadzieję okazać się godna tej broni... Ostatni oddech i cisza. Odszedł. Strażniczka pochyliła się nad Noldorem, zamknęła ocalałe oko i ucałowała w czoło szepcząc przy tym słowa pożegnania i powierzając jego duszę gwiazdom. Gdy się podniosła, oczy miała mokre od łez, ale lśniło w nich coś niepokojącego. Złagodniały jedynie na chwilę, gdy delikatnie odpinała pas od miecza, leżącego teraz nieopodal, z wąskich bioder elfa. Zdjęłaby też pierścień z jego dłoni, aby go przekazać Elrondowi, jednak pierścienia nie było... Gdy wstała z klęczek, aby przypasać broń, poczuła na twarzy pierwszą kroplę deszczu. Spojrzała w niebo, między chmurami szukając gwiazd. Natura na swój sposób również żegnała pierworodnego...

Powinniśmy powierzyć Twoje ciało gwiazdom... Ale czy to bezpieczne? Stos pogrzebowy będzie widoczny z daleka, a na podróż do Szarej Przystani w ogóle nie ma co liczyć... Och, Galdorze, nawet pożegnać Cię nie możemy tak, jak na to zasługujesz...

Rozglądała się wokół, szukając innego rozwiązania, kiedy Telio wyraził na głos jej wcześniejsze myśli, dotyczące Szramy. Czyli rzeczywiście zniknął... Nie była to dobra wiadomość. Na domiar złego hobbit na własną rękę zaczął poszukiwania, krzycząc przeraźliwie. Zwróciła się do najbliższych Strażników:

- Zawróćcie tego szalonego hobbita, niech tak nie krzyczy i się nie oddala. Nie wiadomo, jakie jeszcze niespodzianki czekają na nas w zaroślach. Obawiam się, że Szrama postanowił się od nas odłączyć. - tylko dlaczego? - Mafennas ma rację, musimy stąd jak najszybciej odjechać. Znajdźcie jakieś kamienie, usypiemy kurhan. Na nic więcej nie możemy sobie pozwolić, chociaż nie jest to odpowiedni sposób...

Nie czekając na odpowiedź podeszła do wierzchowca Galdora. Piękne zwierzę... Pogładziła go po chrapach, szepcząc jakieś słowa, przytuliła twarz do ciepłej szyi, po czym z głośnym okrzykiem klepnęła konia po zadzie.

Wróć bezpiecznie do domu i przekaż im wszystkim tę smutną nowinę... Niech Cię gwiazdy prowadzą...

Gdy szary kształt wierzchowca zniknął między drzewami, odwróciła się do załamanego hobbita, którego przyprowadził jeden ze strażników. Kucnęła, wpatrując się w oczy Telia i kładąc mu dłonie na ramionach.

- Posłuchaj mnie uważnie Teliamoku. Wiem, że to trudne, ale wygląda na to, że Szrama wybrał inną drogę i postanowił nas opuścić. Na pewno się nie zgubił, a gdyby coś mu się stało to na pewno byśmy o tym wiedzieli. Potrafi głośno wyrazić swoje niezadowolenie... - tu lekki uśmiech pojawił się na wargach Narfin, by zaraz zniknąć bez śladu - Teraz zbieramy kamienie na kurhan dla Galdora, więc jeśli nasz towarzysz gdzieś tu leży, znajdziemy go. - Ale obawiam się, że Szramy już tu nie ma. - Pomóż mi, proszę, ułożyć ciało Galdora przy tamtym głazie - powiedziała, wskazując długi i dość płaski kamień leżący na obrzeżach polany - doskonale się nadaje do naszych celów.

To powiedziawszy wstała i podeszła do ciała nadal spoczywającego na środku polany, po czym delikatnie owinęła je płaszczem. Gdy razem z hobbitem ułożyli je przy głazie, odśpiewała lament patrząc, jak pozostali sprawnie układają kamienny kurhan nad poległym elfem. Serce ją bolało, że odcinają noldora od gwiazd, ale nie mieli innego wyjścia. Nie mogli pozwolić, by zwierzęta zbezcześciły jego szczątki... Na koniec wetknęła między kamienie gałązkę bluszczu i po raz ostatni pożegnała przyjaciela. Rozejrzała się po "swojej" drużynie. Mafennas z elfim łukiem, dwoch hobbitów i ośmiu Strażników. No i ona, odpowiedzialna nie tylko na nich, ale również za losy całego Śródziemia. Czy podoła...? Nie było czasu na przemowy. Nie było też takiej potrzeby...

Jakby odpowiadając im wszystkim, kobieta skinęła głową. Jej zielone oczy zalśniły twardo, niczym klejnot na zaginionym pierścieniu elfa. Bez słowa dosiadła swojego wierzchowca i ruszyła w noc, wiedząc, że towarzysze są tuż za nią...
 

Ostatnio edytowane przez Viviaen : 13-01-2010 o 15:26.
Viviaen jest offline