Ura płakał. Łzy ciekły z niego niczym sok z wyciskanej cytryny. Otaczali go ludzie. Wszyscy ubrani na czarno, ze smutno spuszczonymi głowami. Łup. Ziemia uderzyła o okrągłą drewnianą trumnę. Ktoś znowu machnął łopatą, łup. Pani Ototo przytuliła chłopca do siebie. Mocno. Wyszeptała mu do ucha.
- Był jaki był, ale wciąż go kochałeś prawda?
Chłopiec spojrzał jej w oczy. Nic nie powiedział. Płakał dalej. W końcu ceremonia pogrzebowa dobiegła końca. Po niej wszyscy znajomi i kupcy rozeszli się. Został tylko Ura i państwo Ototo. Dziadek zwrócił się do niego.
- Wiesz rozmawialiśmy z małżonką na twój temat i jeśli chcesz, możesz z nami zamieszkać. Co ty na to?
Ura nic nie odpowiedział. Po chwili odwrócił się i powiedział spokojnie.
- Dziękuję, jednak zostanę u siebie. Dom nasz i tak wiele ucierpiał. Postaram się być dobrym gospodarzem.
Pani Ototo chciała protestować, jednak mąż przerwał jej ręką.
- To może potrzebujesz trochę pieniędzy? Jakaś pomoc?
Ura pokręcił przecząco głową.
- Pieniądze mam z misji. Dam sobie radę.
Pani Ototo nie wytrzymała i powiedziala z przyjęciem.
- To chociaż przyjdź do nas po trochę mleka.
- Dbrze, obiecuje.
Powiedział z uśmiechem Ura. Wracał do domu. Nad ranem dostał informacje od senseia że ma wolne, potem hokage dał mu tydzień wolnego. Ura zamirzał się przespać. |