Wendy przyglądała się bezkresom pustyni, które znajdowały się za oknem. Cichutko westchnęła, jakby rozmarzona.
- Powiedz mi Grey, czy zastanawiałeś się kiedykolwiek jak ludzie mogli w ogóle egzystować przed wojną? Alienacja społeczna mimo przeludnienia w miastach, prawa i zasady określające każdy ich krok. Coś okropnego…
Zabawne, że przeszła z nim na „ty”. Zapewne z powodu swojego roztargnienia.
Grey zerknął na nią z ukosa. Dziewczyna wierzyła, że istniał kiedyś inny świat. Świat, w którym twoje dupsko chroniła policja podobna do tej Schultzowej, tylko że nie okładająca przypadkowych "Sorry, jak dojść do wieży Reagana?" metalową pałką po durnym łbie. Wierzyła w świat zaklęty w Tornado, w starych filmach i książkach sprzed wojny. Nigdy nie mógł wyjść z podziwu dla takich, jak ona. Dla wierzących, w to, że kiedyś istniało coś lepszego.
Po dłuższej chwili w końcu odezwał się.
- Wiesz.. ja nie wierzę w inny świat. Nie wierze w nic, co nie gniło, jak to wszystko dookoła. Wyobrażasz, sobie, że kiedyś mogłaś wyjść z domu, przejść się po słonecznym bulwarze, nie zakrztusić smrodem spalin, wilgoci i czego tam jeszcze, kupić świeży chleb, taki całkowicie bez robaków, wrócić do mieszkania i zrobić sobie śniadanie? I zjeść to wszystko? Zjeść? Nie zeżreć? Wierzysz w istnienie, czegoś takiego?
Wraz z jego słowami czar chwili prysnął jak podczas przekłucia mydlanej bańki, zaś tajemnicza
niewiasta odzyskała swoje chłodne, racjonalne nastawienie. Zmiana była wręcz widoczna na jej twarzy.
- Wierzę? To nie sprawa wiary, tylko faktu. Wszystko o czym mówisz mogło kiedyś mieć miejsce, zaś o części rzeczy wiemy, że istniały na pewno. Zatrzymała się na chwilę, po czym podjęła ponownie.
- Co nie znaczy, że chciałabym żyć w tamtych czasach. Nie staram się też desperacko do nich powrócić, pragnąc kolejnej dawki czarnego specyfiku…
Mówiła oczywiście o Tornado i o niezliczonej ilości narkomanów, którzy dokonali swojego ostatniego tchnienia, żyjąc i dogorywając w iluzorycznej przeszłości.
- A gdyby założyć, że to kwestia wiary? Że tamten świat tak naprawdę nie istniał? Że tu było tak od zawsze? Pustynia, moloch i kula w łeb za nic. Pomyśl. - Odpowiedział
Grey.
Pokręciła głową. Nie z politowaniem, ale z zastrzykiem dobrego humoru.
- Chyba żartujesz. A te wszystkie książki? Zdjęcia? Plakaty? Pamiątki? Filmy regularnie puszczane w Vegas? Sprzęt elektroniczny i komputery zawierające dane z przed wojny?
Spojrzała po raz kolejny na świat za oknem. Był równie spokojny jak przed chwilą.
- Nawet sam Orbital. Twierdzisz, że to wszystko mistyfikacja? Trochę zbyt wiele zachodu dla tak błahych celów. Poza tym, nigdy nie wierzyłam w teorie spiskowe… - Mistyfikacja to może za wielkie słowo. Powiedziałbym, że bardziej oszukiwanie samych siebie. Wierzymy, że gdzieś przed nami był świat idealny. Świat, w którym bylibyśmy zupełnie inni, niż jesteśmy teraz. Ja nie wierzę w taki świat. - Masz rację, oszukujemy się biorąc to gówno. Uciekając z tego "tu i teraz" do tamtego świata. Może i był, ale na pewno nie był idealny. Pewnie ludzie tam mieli inne problemy niż moloch lub mutasy. Tamto nie wróci... A my wyciągajmy z tego co mamy ile się da! - Odezwał się
czarnuch.
- Shot through the heart, and your to blame, You give love a bad name, I, play my part and you play your game, You give love a bad name ... - Nucił pod nosem
Jason zasłyszaną kiedyś piosenkę wybijając rytm palcami jednej ręki na kierownicy. Gdy usłyszał słowa
Pani Doktor, rzucił.
- Skoro o filmach, pamiątkach i plakatach mowa, może ktoś ma jakąś starą działająca kasetę? - Uderzył dłonią w której trzymał pistolet, o odstający z kablami trochę podniszczony odtwarzacz kaset.
- Jako tako działa. Grey pogrzebał chwilę w plecaku i wyciągnął z niego podniszczoną kasetę, na której ktoś krzywo napisał "Beastie Boys". Z uśmiechem podał ją kierowcy. -
Rytm Detroit. - Rzucił.
- A jakbym zapytał czy masz radiostację albo maskę gazową to też byś wyciągnął z plecaka? - wtrącił z uśmiechem
Michael.
- Wtedy musiałbym poszukać trochę dłużej. - Odparł szarak.
Kierowca przycisnął nagle hamulec żeby zwolnić, kolanem przytrzymał kierownicę i prowadził tak przez moment wkładając kasetę do odtwarzacza. Kliknął "play", a po chwili muzyka uderzyła z jednego głośnika zamontowanego z prawej strony.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=RR-mtc7wqKo[/MEDIA]
- Iha! - Wrzasnął. -
No to jazda! - Nacisnął gaz, aż samochód delikatnie "podskoczył".
- And you don't stop... - wymamrotał pod nosem
Grey.
- Ach, no i dochodzimy do sedna sprawy. - Kontynuowała przerwaną rozmowę Pani Doktor. - Przyznam, że niektórzy ludzie faktycznie wierzą, że był to świat idealny, ale… jak wspomniałam na początku, ja nie. - Uśmiechnęła się porozumiewawczo do szaraka, kiedy podał kierowcy kasetę. Chyba słyszała już kiedyś tą melodię u swojej koleżanki z dzieciństwa. Szczęściara miała działający odtwarzacz. Miała także skomentować zwiększenie prędkości ich pędzącej trumny, jednak powstrzymała się.
- Nie mieć złudzeń. To jedyne, co nam pozostało. I tak wszyscy zdechniemy w męczarniach i biegnij do przo... -
Grey przerwał nagle. -
Widzicie? - Pokazał ręką na zbliżające się zgliszcza czegoś, co było kiedyś stacją benzynową. -
Tam... Mutas. - Rzeczywiście, na poboczu klęczał humanoidalny kształt. Jego łapy pokryte po łokcie krwią zanurzały się w rozkładającym się truchle, chyba człowieka. Gwałtownym szarpnięciem wyrwał z ciała kawał zzieleniałych flaków. -
I oto nasz świat. Nie mamy innego. - Rzucił
Grey i wychylił się z karabinem zza okno. Opierając broń o lusterko wycelował w padlinożercę. Tamten widząc nadjeżdżające auto wyprostował się. W lunecie
Grey ujrzał jego pysk wykrzywiony w makabrycznym grymasie. Z pomiędzy przegniłych zębów wystawały kawałki mięsa. Snajper wziął poprawkę na prędkość auta, siłę wiatru i odległość. Precyzja strzelców pokładowych. Lekko nacisnął spust. Tak kończyło się życie. Ułamek sekundy później upiorny uśmiech eksplodował.
Grey z powrotem wsunął się do środka wozu.
- Jeden dostał, zostało jeszcze z kilka tysięcy. - Powiedział i uśmiechnął się smutno.
A radio nieprzerwanie grało swoją melodię.