Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2010, 01:10   #362
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Cesenni:

Borin:

Nim ostrza zdążyły spaść bądź przebić cię, szybko sam sprowadziłeś się do parteru, odskakując w lewą stronę.

Był to plan prosty, a jednocześnie miał dużą szansę powodzenia przy założeniu, iż twoi wrogowie również nie mogą wyjść z okręgu.
Oni nie mieli jak odskoczyć. Mogli próbować jedynie uniku, lecz kiedy tylko miecze opadły, ty znajdowałeś się już przy pierwszym z przeciwników.

Cios dotarł do celu, zaś Krasnolud nagle zmalał, kurcząc się z bólu. Szybko uderzyłeś rękojeścią Człowieka Górskiego, ledwo zdążając przed ustawieniem bloku.
Gdy twój cios dosięgnął celu, wróg zachwiał się, próbując utrzymać równowagę, przez co zrezygnował z pozycji obronnej.
Wiedział, iż upadek oznacza śmierć... Nagle uderzył plecami w niewidzialną barierę!

Jeden moment wyglądał tak, jakby właśnie spadła mu przed nos skrzynia ze złotem, lecz w następnej już tak, jakby ktoś mu tą skrzynię zabrał, gdy on wyciągał po nią rękę. Zdał sobie sprawę ze swej odsłoniętej postawy.

Ty byłeś przygotowany na takie odsłonięcie się. Nie zamierzałeś zostawiać tego tak, jak było w tej chwili. Chciałeś wykorzystać sytuację i...
Ostrze topora poleciało wprost na pierś mężczyzny! Wbiło się w klatkę piersiową, ale ty już dłużej go nie obserwowałeś.

Szybko odwróciłeś się do ostatniego przeciwnika, który właśnie wyprowadził poziome cięcie, mające na celu nogi!
Udało ci się zablokować ten cios jedynie dzięki nieświadomej pomocy dogorywającego wroga. Szarpnął się on do tyłu, pomagając ci w oswobodzeniu broni.

Wykorzystałeś siłę rozmachu, nadając jej właściwy kierunek, dzięki czemu mogłeś zbić miecz. W następnej chwili kopnąłeś przeciwnika w... piszczel.
Krasnolud odsunął się szybko, ucząc się na błędzie jednego ze swoich towarzyszy, obecnie leżącego na ziemi bez życia.
Dalej jednak stanowił przeszkodę, choć tym razem w nieco innym sensie.

W tym czasie pierwszy zaatakowany zdążył już powrócić do jako takiej gotowości do walki, tak jak twój ostatni rywal.

Nagle zauważyłeś coś dziwnego... Zgromadzonych w pokoju było jakby... mniej?


Wary:

Cień, Ronir:

-Wózek? Take na kółkach? Do siedzenia? Nie, w naszym konlepksie nie mielymyly niczego takego-powiedział medyk, powracając do mamrotania do siebie.
Nie zwracał już na was najmniejszej uwagi, poświęcając się wyplataniu czegoś, co przypominało nici, którymi byliście opatrzeni.
Wydawał się zapomnieć o całym świecie i nawet nie zdziwilibyście się, gdyby nie wiedział, iż wychodzicie.

Kiedy to zrobiliście, waszym oczom ukazało się wzgórze. Całkiem bliskie miejscu, w którym byliście.
Domek wręcz stał u podnóża góry od strony wyjścia ze wsi, a także karczmy. Mogliście dostrzec również szczyt. Raczej jego maleńki kawałek, ponieważ kąt obserwacji był zbyt duży.

Dzień rozgościł się w najlepsze, oświetlając otoczenie. Trawa wydawała się jakby bardziej soczysta, zaś ptaki latały po niebie, ćwierkając, jakby z radości.
Wiejący lekko wiaterek był inny od wichru dnia poprzedniego. Był ciepły, całkiem przyjemny.

Wy jednak postanowiliście udać się do świątyni, więc ruszyliście od razu, by nie tracić czasu.
Ów budowla miała znajdować się tuż przy centralnym wzniesieniu wioski, ale nie widzieliście niczego, co mogłoby przypominać budynek sakralny.
Rada była jedna. Obejść.

Łatwo było powiedzieć, trudniej wykonać, ponieważ upływ krwi dał się we znaki każdemu z was, choć Ronir znosił to wyraźnie lepiej ze względu na w miarę równomierne obciążenie kończyn dolnych oraz górnych.
Okazało się to sporym ułatwieniem oraz dobrym wyborem, ponieważ kiedy, w połowie drogi, musieliście przystanąć, by odpocząć, rycerz wyglądał na tylko lekko zmęczonego.
Nie dało się tego powiedzieć o Cieniu, który zbladł wręcz niewyobrażalnie. Ponadto snuł się. Gorzej znosił konsekwencje przechadzki.

Ledwo okrążyliście połowę wzgórza. To potwierdzało, iż już na powrót sił by wam nie wystarczyło.
Na szczęście dostrzegliście coś. Wysoką, kamienną budowlę wciśniętą niemal na siłę między zbocze wzniesienia w kształcie nieco bardziej kwadratowej litery "U".

Spadzisty dach sięgał do trzech czwartych wysokości wzgórza, natomiast na ścianie znajdującej się przodem do wolnych terenów, tuż pod dachem, znajdowała się wielka rozeta.
Oprócz niej nie było żadnych okien.
Wielkie podwójne wrota z portalem były na oścież otwarte, wpuszczając świeże powietrze do środka, gdzie weszliście.

Waszym oczom ukazało się duże wnętrze z kolumnami. Dokładnie naprzeciwko wejścia, na końcu, do którego prowadził zniszczony, długi dywan, znajdował się posąg wyobrażający młodą, naga kobietę z małymi rogami na głowie.
Była nawet podobna do Sily'i, choć nie identyczna.
Rzeźba usytuowana była nad ołtarzem złożonym z kamiennego stołu.

Po dwóch stronach tkaniny na kamiennej podłodze, rozmieszczone zostały ławki. Nie było ich wiele, a te stojące posiadały wiele defektów. Głównie estetycznych.

Świątynia była pusta. Jeśli nie liczyć kapłana lezącego na brudnej podłodze, przed wizerunkiem Zimnej Dziewicy wyrytym w skale...

Aylis:

Syn oberżysty natychmiast przystąpił do działania, błyskawicznie znikając na zapleczu.

-Bujda. Żadnego ducha nie ma. Podobno tą wieś nawiedza jakiś duch Hrodbert si'Pkrizowaen. Jak żyję takiego nigdy nie widziałem, a widziałem wiele... Oj wiele. Czy na pewno chcesz o nim słuchać, o Pani?-zapytał, zaś chłopak wyłonił się z zaplecza, niosąc kubek z winem.
To, jak mogłaś się przekonać, było chłodne.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline