Widząc nadciągającego na nią napastnika Argena sięgnęła po miecz. Sądziła, że byle opryszek nie będzie stanowił dla niej problemu, zwłaszcza że uzbrojony był tylko w sztylet.
Wyprowadził pchnięcie, ale Argena zablokowała cios mieczem. Chciała przy okazji odciąć mu rękę, ale nie udało jej się wyprowadzić takiego ciosu.
Złodziej odskoczył na bok i zaatakował od jej prawej strony. Argena wykonała zwód - szybko i zdecydowanie przemieszczając się o metr na lewo, a następnie zaatakowała go bezpośrednio. Jej cięcie mieczem z góry celowane było w głowę i korpus przeciwnika - celne zabiłoby go zanim upadł by na ziemię. Człowieczek jednak zrobił unik i wyprowadził kolejny cios, który Argena oczywiście zablokowała.
Zła, że męczy się tak z byle opryszkiem, który powinien był przed nią uciekać, cisnęła w niego ognistą kulą.
Ten jednak uchylił się przed nią i kula żywiołu pomknęła dalej w kierunku ściany, na której się rozniosła. Argena zauważyła, ze przeciwnik wyciągnął z tyłu paska kolejny, mniejszy nóż do rzucania.
Demonica wkurzyła się, że musi się tak męczyć z byle złodziejem - według jej przewidywań człowiek juz dawno powinien leżeć martwy. Przeszła do ataku, jak szalona wyprowadzając jeden szybki cios za drugim.
Łotr jednak robił uniki, odskakiwał, a o dziwo nawet blokował jej ciosy, czego Argena nie mogła zrozumieć. W międzyczasie wyprowadził nawet, chybione oczywiście, cięcia.
Nagle zrobił kilka kroków w tył i rzucił nożem, trafiając Argenę w prawą rękę. Ostrze zraniło ją wbijając się dość głęboko. Zszokowana obrotem sytuacji i lekką otumaniona bólem Argena, upuściła miecz.
Posyła mu dwie kule, aby go czymś zająć i wyciągnęła swoje sztylety.
Zajęty unikami człowieczek przypalił sobie trochę płaszcz i nie zauważył sztyletów w rękach swojego wroga.
Argena zaś wykonała podwójny atak - jednym ze sztyletów celowała w gardło, a drugi w brzuch przeciwnika. Łotr uniknął pierwszego ciosu, ale drugi sztylet wszedł w jego brzuch po rękojeść. Złodziej zaczął pluć krwią i konał w męczarniach.
Nie dobijając go, Argena patrzyła przez moment jak dogorywał rzędząc i bełkocząc. Upewniła się, że nie żyje dźgając go sztyletem głęboko w miękką tkankę bodbródka. Nie wiedząc co dało mu takie tempo poruszania się,zabrał wszystko, co mogło by mieć takie własności - począwszy od biżuterii, kończąc na broni. |