Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2010, 23:09   #15
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Granatowy Chevrolet Nova SS prezentował się imponująco. Żadnych wgnieceń czy rys, żadnych blach wzmacniających karoserię, jedynie kurz osiadły na całym wozie pasował do powojennego świata. Widać było, że albo samochód jest od niedawna na chodzie, albo ma pedantycznego właściciela. W tym przypadku, prawdą było to drugie. Peter zdobył ten samochód krótko przed wyjazdem, ale zdążył się z nim już oswoić. Zdążył też zainstalować w wozie kilka praktycznych schowków, działające radio z odtwarzaczem kaset i zestaw głośników, właz na dachu i wymontować tylną kanapę, dla zmniejszenia masy, na której miejscu została pusta przestrzeń na większe przesyłki. To pewniejsze niż bagażnik. Od początku ten samochód miał być inny niż pozostałe jego auta, miał być przede wszystkim szybki i zwrotny. I taki też był. Teraz Peter przenosił pokaźnych rozmiarów skrzynkę z narzędziami zza siedzeń do bagażnika, robiąc miejsce dla swoich gości. Nie będzie im zbyt wygodnie, szczególnie, że dojdzie jeszcze pies... Odłożył skrzynkę obok mizernie wyglądającego worka z fantami, wziął koc i zamknął klapę na klucz. Nie widział sensu w zamykaniu drzwi auta, ale przecież bagażnik, to co innego. Właśnie rozkładał koc z tyłu wozu, gdy jego towarzysze wyszli z baru. Skinął im tylko zachęcająco dłonią i siadł za kierownicą. Zerknął na starą mapę, której całe wschodnie wybrzeże pokreślone było kreskami oznaczającymi obecne drogi i skróty, żeby upewnić się co do umiejscowienia celu i schował ja do schowka. Droga nie jest skomplikowana, ale za to długa. Mogą być problemy z paliwem...

*****

Punk nie zdziwił się, gdy Aaron otworzył okno i dał swojemu psu wystawić łeb na zewnątrz. Podczas jednej z niewielu wizyt w Miami spotkał kolesia, który na tylnym siedzeniu auta wiózł małego, pewnie metrowego, aligatora, który jakimś sposobem wspiął się i wystawił paszczę na świeże, wilgotne powietrze. Koleś powiedział, że wszystkie zwierzęta to lubią. Gdy Peter spytał się, czy to nie jest niebezpieczne, w końcu taki aligator może ugryźć, odpowiedział, że cały czas obserwuje pupila, żeby nie gryzł byle gówna. Strasznie się z tego wtedy śmiali.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=dxCPCteWZqw[/MEDIA]
Jechali już długo, i właściwie nic się nie działo. Żadnych interesujących widoków, krajobrazów... No, może oprócz dolin-rynien, w których można wyczyniać różne cuda terenówkami. Po kilku godzinach kierowca przypomniał sobie o luksusie, do którego sam nie przywyknął. Magnetofon. Jazda w ciszy nie była dobrym pomysłem, tak jak i wykorzystywanie maksymalnej mocy głośników. Sięgnął więc do schowka po pudełko z tajemniczymi literami "MSI" na grzbiecie. Wyjął kasetę i włożył ją do markowego radia z odtwarzaczem. Po dwóch lekkich uderzeniach w panel, z działającego bez zarzutów zestawu głośników popłynęła muzyka. A raczej, wyskoczyła, machając łapkami i krzycząc wniebogłosy. Było to "Mindless Self Indulgence" z piosenką "Shut me up". Chłopak uśmiechnął się słysząc znajome, napawające energią dźwięki.
- Niezłe, co?- zwrócił się do towarzyszy podróży, kiwając głową i bezgłośnie śpiewając.
- Hej, znam to! Mój brat zawsze mi to puszczał, spoko kawałek! - wyrwał nagle Aaron, po czym pogłaskał psa, który nawet na to nie zwrócił uwagi, wystawianie głowy przez okno sprawia mu więcej zabawy. - Masz coś jeszcze ciekawego, czy tylko to?
- No jasne- Peter wyraźnie był zadowolony, że przynajmniej jeden z pasażerów jest zadowolony.- Mam przy sobie kilka kaset, Offspring, Prodigy, Limp Bizkit, Godsmack, ACDC, Korn... Nie, Korna nie wziąłem- powiedział grzebiąc w schowku i poświęcając jezdni minimum uwagi.- No, nie jest źle. Czekają nas godziny jazdy, zdążymy pewnie przesłuchać większość tego, co tutaj mam.
- Przepraszam, że zboczę z tematu, ale uważam, że warto byłoby zwiedzić to lotnisko. Jest spora szansa, że znajdzie się tam trochę dobrej jakości paliwa, co nie byłoby bez znaczenia, ale przede wszystkim gdzieś wśród sprzętu technicznego może być trochę potrzebnych mi odczynników. Pomijając już całkiem nierealną, choć interesującą możliwość znalezienia jakiejś funkcjonującej awionetki, którą mógłbym popilotować. - uśmiecha się z rozmarzeniem Günther. Peter już wcześniej zobaczył wierzę kontrolną, a gdy zbliżyli się do obiektu, zwolnił nieco. Stary miał absolutną rację, trzeba przeszukać obiekt, chociaż na pewno ktoś tu wcześniej był.
-Ja co prawda zwykle słucham innej muzyki, ty prawdopodobnie uciekłbyś przy niej z krzykiem, ale to też niezłe- powiedział kowboj- A co do zatrzymywania się, awionetką albo innym samolotem też bym sobie polatał bo nie latałem od dosyć dawna, ale wolałbym się nie zatrzymywać, w okolicy grasują bandyci, moloch oraz mutanty, myślę więc że zatrzymywanie się to nie najlepszy pomysł.
- No co Ty, przy mnie nic Ci nie grozi- zaśmiał się punk.- Zatrzymujemy się, zbyt duża pokusa. Wiesz, jakiego kopa daje paliwo do samolotów? Kilkakrotnie większa kaloryczność, będziemy, kurwa, latać na wybojach!- Tym razem zaśmiał się jeszcze głośniej.- Wątpię, żeby czaili się tu gangerzy, moloch też tak daleko się nie zapuści, prędzej zbłąkany mutant, ale z jednym sobie chyba poradzimy, co? Aha, i nie myślcie, że jak się rozbijecie tą awionetką, to zawiozę Wasze szczątki do rodziców, nie ma mowy.
Właśnie tak podjęli wspólną decyzję o przeszukaniu lotniska.
Samochód jechał coraz wolniej i ciszej, zbliżając się do budynków. Głośniki ponownie ucichły, wszystkie okna były otwarte. Na szczęście, lub na nieszczęście, nie było ani słychać, ani czuć nic podejrzanego. Peter zaparkował kilkanaście metrów przed wierzą, stając do niej tyłem, w razie, gdyby musieli uciekać. Chociaż, jeśli będą musieli uciekać, to znaczy, że będzie na tyle źle, że nie będą mieli szansy uciec...
- Aaron, weź zrób coś... No... Psy mają lepsze zmysły od ludzi... Może on czuje coś podejrzanego?- powiedział, kiwając głową na psa.- Może choć ze mną do wierzy, a Teufel z kowbojem przeszukają hangar i wrak samolotu. Tylko weźcie ten miotacz ognia, na dużej przestrzeni się wam przyda, ale musicie uważać na beczki, może być w nich benzyna. - Prawienie kazań i nauk nie było w jego stylu, ale pierwszy raz pracował w większej niż dwuosobowa grupie, i wolał przestrzegać ich przed oczywistym, żeby nie wysadzili mu dupy w kosmos.
- No dobra, psy przodem- powiedział, wyjmując i odblokowując Berettę.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.

Ostatnio edytowane przez Baczy : 18-01-2010 o 18:44.
Baczy jest offline