Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2010, 15:30   #20
itill
 
itill's Avatar
 
Reputacja: 1 itill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodze
Margot przed przyjściem prawnika spokojnie zdążyła dotrzeć do hotelu. Gdy zapukał i wszedł do jej apartamentów zastał ją stojącą w oknie dość schludnie i ładnie ubraną. Po chwili odwróciła się i w odpowiedzi na jego słowa z zaskoczeniem stwierdziła:
-Nie wiedziałam, że spotkanie ma się odbyć tutaj. Myślałam, że to będzie w jakiejś restauracji a nie w hotelowym bufecie. Jestem gotowa.
Spokojnie wszedł do przestronnego pokoju i uśmiechnął się do Margot. Jego uśmiech był dziwny - wydawał sie zawsze mało szczery.
-Panienko, chce sie panienka przebrać czy w tym stroju przywita gości?
-Nie jestem pewna czy dobrze mnie wychowano ale wydawało mi się, że jedwabna bluzka i kaszmirowy sweterek nie są źle widziane jeśli chodzi o wspólne obiady. Chyba, że panu nie pasują moje tweedowe spodnie, które też starałam się dobrać z należytym gustem.
-odpowiedziała mu spokojnie z trudem opanowując zdziwienie.
-Ależ nie miałem na myśli, ze panienki ubranie jest niestosowne. Chciałem upewnić się czy jest panienka gotowa. Proponuję najpierw wypić herbatę z gośćmi. Panienka chce przyjąć ich tutaj?
-Jeśli pan woli, żebym ubrała się bardziej oficjalnie a mniej... kobieco to zawsze mogę włożyć żakiet i spodnie... na kancik.
-dopowiedziała z nutką złośliwości. Zawsze starała się przecież wypełniać obowiązki nałożone przez rodzinę z należytą skrupulatnością. -Wolałabym by moja prywatność została moja. –powiedziała dość znacząco -Państwa Fujiwara myślę, że będą usatysfakcjonowaniu z barku czy restauracji hotelowej. Chyba tak ma na nazwisko mój przyszły mąż, prawda? -zapytała ciekawa jego reakcji.
Przez krótką chwilę milczał wpatrując się w nią zaciekawiony.
-Tak zgadza się. Zatem panienka pozwoli, pójdziemy do restauracji.
Przytaknęła i poszła za nim bez większych sprzeciwów. Była ciekawa tego spotkania, a z drugiej strony się bała. Jeśli znowu ma się skończyć jak to poprzednie? A jeśli już nic w życiu jej nie pozostanie oprócz tęsknoty do picia ginu ze słoika?

Poszli w kierunki windy, po czym zjechali nią na parter. Restauracja znajdowała się na tyłach hotelowego budynku. Wysokie okna wychodziły na korty tenisowe, nienaturalnie wciśnięte między drapacze chmur. Było tutaj pusto, mimo pory obiadowej. W sumie, zima nie jest sezonem, w którym wiele osób odwiedza Tokio. Dzięki temu nie mieli problemów ze stolikiem dla czterech osób tuż obok okien. Prawnik zostawił ją na chwilę samą sobie.
Margot zajęła miejsce i zaczęła przeglądać kartę napojów. Wina brać nie wypadało więc nawet o kartę win nie zapytała. Spojrzała na kawy. Była ciekawa jaką jej zrobią. Starała się unikak restauracji hotelowej. Nie lubiła takich miejsc, a w Tokyo przecież tyle znanych kawiarni i takich bardziej lokalnych... Gdy spostrzegła, że wraca prawnik odłożyła kartę i grzecznie wstała.
Powrócił w towarzystwie kobiety w białej garsonce i spódniczce. W oczy rzucała się jej złota biżuteria. Twarz raczej mówiła , ze nie należy do osób przesadnie przyjaznych. Chłopak szedł pół kroku za nią. nie wyglądał na 18 lat, bardziej na ponad dwadzieścia.
Ubrany był w wysokiej jakości , czarny garnitur mieniący się pod światłem na granatowo. Wydawał się raczej zdenerwowany. Dziewczyna się uśmiechnęła. Nigdy nie uważała, że garnitury z pobłyskiem są dobre na dzień. Była przekonana a i jej zmysł estetyczny, lub może wychowanie podpowiadały jej że taki garnitur lepszy byłby na późniejsze spotkanie niż obiad.
-Dzień dobry. -odezwała się po japońsku kobieta. Zaraz po niej coś podobnego mruknął chłopak. Razem z prawnikiem zaczęli wzajemnie wymieniać zwroty grzecznościowe - etykieta.
-A to Panienka Margot. -wskazał ją w końcu prawnik. Kobieta zlustrowała ją zimnym spojrzeniem. -Fujiwara Megumi desu.
-Miło mi, Pani Fujiwara. -odruchowo dygnęła. Czuła się nieco spięta.
-To Hishi -wskazała chłopaka, który wysilił się na nieśmiały uśmiech. -Twój narzeczony. -oznajmiła stanowczo.
-Hajimemashite -ukłonił się w końcu dziewczynie.
Miała ochotę być złośliwa, ale ograniczyła się w swoich zapędach samo destrukcyjnych. Uśmiechnęła się do niego.
-Jestem dość krótko w Japonii, ale z tego co rozumiem, oświadczyny zostały już przyjęte przez moją rodzinę? -zapytała miło i dość swobodnie sama nie będąc pewną czy to żart czy może powinna się spytać czy ona też ma coś do powiedzenia bo Hishi chyba nie za bardzo. Gdy powiedział coś zrobiła wielkie oczy i spojrzała na prawnika.
Mężczyzna jakby nie dostrzegał zaskoczenia Margot. Pewnie zwyczajnie tego nie chciał.
-Być może ma pani ochotę na herbatę?
-Tak z przyjemnością. Gdzie rodzice Margot-san?
-Państwo Tepes niestety zostali zatrzymani przez ważne sprawy w Europie. Ja jestem ich pełnomocnikiem.
-Rozumiem.
-Siadając znowu obdarzyła dziewczynę tym gromiącym spojrzeniem.
-Jak ci się podoba Japonia? To twój nowy dom, mam nadzieje ze jesteś zadowolona.
-Póki co moim nowym domem stały się pokoje hotelowe, a Japonii i jej zabytków nie miałam w sumie okazji obejrzeć, a wiele o nich czytałam.
-powiedziała starają ukryć niechęć do tej kobiety.
Fujiwara mówiła niezwykle szybko, tak ze dziewczyna miała problemy z dokładnym zrozumieniem jej slow.
-Zabytki? Tak jest ich tutaj trochę, ale szkoda na to czasu Margot-san. Będziesz na to miała bardzo dużo czasu za pewien czas. Teraz zajmiemy się przygotowaniami do twojego ślubu z moim synem.
-W jakim obrządku?
-całkiem nieświadomie użyła dość mało używanego słówka nie zdając sobie sprawy, że kobieta może nie do końca je rozumieć.
-Obrządku? W kościele, wynajęty został najładniejszy w Tokyo.-powiedziała najwyraźniej pewna, że to miała na myśli dziewczyna. -Jutro przyjedzie po ciebie nasz wizażysta i zabierze na wstępną przymiarkę sukni. -kelner podał im herbatę w "fikuśnych" filiżankach.
Popatrzyła na nią niepewnie, a gdy zjawił się kelner powiedziała:
-Latte poproszę. -spojrzała jeszcze na panią Fujiwara. -Suknia już jest wybrana? -zapytała po chwili przerwy.
-Tak, trzeba tylko dopasować. -powiedziała słodząc napój jej podany. Chłopak dalej siedział cicho. Położył na łyżeczce kostkę cukru i przypatrywał się jak roztapia się powoli zanurzana w gorącym napoju. -Na kiedy ustalimy dokładną datę? -mówiąc to spojrzała na prawnika.
-14 marca. –odpowiedział.
Skoro zaczęli mówić miedzy sobą stwierdziła, że dobrze byłby chociaż zapamiętać twarz narzeczonego.
-Wspaniale. 14 marca. Dwa tygodnie powinny wystarczyć. -spojrzała na dziewczynę. -Jakaś szczególna prośba odnośnie ceremonii? -spytała jakby z góry oczekując odpowiedzi przeczącej.
Miała ochotę odpowiedzieć "Chór Aleksandrowa" ale... postanowiła odpowiedzieć co innego.
-Mam nadzieję, że będę mogła sie zastanowić i... jakie 2 tygodnie? -zapytała po chwili. Siedząc w pokojach hotelowych straciła kompletnie poczucie czasu.
-Jakie? Czternaście dni. -wymówiła te słowa jak do osoby nierozgarniętej. -Możesz się zastanowić, ale nie dłużej niż tydzień, Margot-san. Za tydzień urządzamy bal, na którym zostaniesz przedstawiona w środowisku. Jutro po przymierzeniu sukni udasz się z moim człowiekiem wybrać strój na bal.
-Dobrze? - odpowiedziała niepewnie patrząć na Hishi. -A czy w planach jest bliższe poznanie mojego przyszłego męża?
Chłopak w tym momencie upuścił łyżeczkę, powodując lekki hałas. Matka skarciła go spojrzeniem.
-Hishi ma szkolę, klub kyuudo oraz praktyki u ojca... Ale jeśli ci bardzo zależy Margot-san możemy zorganizować spotkanie.
-Byłabym wdzięczna za taką możliwość. -powiedziała kompletnie zrezygnowana.
Matka spojrzała na Hishiego.
-Za dwa dni.
-Tak , Okaa-san.
-przyjął do wiadomości.
-Więc po jutrze. Może coś zjemy, Margot-san. Co byś poleciła z kuchni francuskiej? -zabrzmiało to niemal jak pytanie testowe.
-Wolałabym coś japońskiego. Powinnam sie przyzwyczaić do tej kuchni. Czy w najbliższym czasie będzie możliwość również porozmawiania z moim przyszłym mężem?
-Tak, będzie.
-powiedziała już widocznie zirytowana tym tematem. -Kuchni japońskiej jeszcze posmakujesz, Margot-san. Zresztą, chciałabym spróbować czegoś francuskiego.
Margot też irytowało to że musi się prosić o to by móc z chłopakiem chociaż dwa zdania zamienić sam na sam.
-Może być i francuska. -powiedziała w końcu.
-Co byś poleciła?
-Nie znam dobrego lokalu z kuchnia francuską w Tokyo. A dań polecać nie mogę zanim nie zobaczę karty dań.
-To żadnej problem, dowiozą nam jedzenie, nieważne co zamówimy. To przecież Tokyo.

-Proponuję zupę z cukinii, stek kozi z migdałami albo cykorię po francusku. Omlet ze szparagami też nie jest zły. Na deser Coco au Miel. Do tego najlepiej jakieś lekkie białe wino. Jacques? Przywiozłeś może z domu coś pasującego? -zapytała. serenadę dań podała po francusku jakby od niechcenia mówiąc o rzeczach, których na pewno z francuską kuchnią by nie skojarzyli.
-Nie trzeba, wszystko dowiozą. -powiedział prawnik, po czym wstał. -Pójdę poprosić kelnera aby złożył zamówienie.
-Pójdę zatem się odświeżyć.
-powiedziała Megumi, po czym sama wstała
Margot ze zdziwienia nie mogła ukryć uśmiechu. Czyżby właśnie grzecznie zostawiali ich samych? Nie mogła w to uwierzyć.
Chłopak chyba bał się spojrzeć w jej kierunku. Gołym okiem było widać , że jest zestresowany
-Zmusili Cię, prawda? Jesteś w kimś zakochany? -zapytała ciszej i z delikatnym uśmiechem pokazującym, że wcale jej nie jest z tym wygodnie.
Popatrzył na nią zaskoczony.
-Margot-san, ależ skąd. Cieszę się , że... Że zostaniesz moją żoną. -skinął lekko głową. -Mam nadzieje, że ty również nie będziesz zawiedziona. Nie martw się o ślub, Matka zadba o wszystko.
-Ale mnie nie znasz więc jak możesz się cieszyć?

Speszył się.
-Margot-san... Życie nie jest proste. Szczególnie kiedy nosi się nazwisko Fujiwara. Dlatego wybacz, ze nie odpowiem na twoje pytania tak jak byś chciała.
-Obiecuję że wszystko pójdzie zgodnie z planem twojej matki, ale... powiedz czy na tym ślubie nie ucierpią twoje uczucia względem jakiejś dziewczyny? Chcę mieć jasną sprawę.

-To się nie liczy, Margot-san. Nie będę wprowadzał zamętu. Szczególnie nie chcę utrudniać tobie sprawy... Nie jesteś japonką, nie zrozumiesz.
-Zbyt wiele rzeczy rozumiem.
-Więc rozumiesz, ze nie odpowiem.
-Czy jako małżeństwo będziemy się widywać czy tego tez nie aprobuje wasza kultura?
–była podirytowana. Chciała do niego podejść… życzliwiej i skorzystać, z tego że mają chwilę żeby się dowiedzieć czegoś czego nie chciałaby się dowiadywać z prasy za 3, 4 tygodnia, a może za 7 miesiecy.
-Zdecyduje matka... Ale zapewne zamieszkasz razem z nami.
-Nami? Oj, ciężkie życie przede mną.
–westchnęła cicho.
W tym momencie wrócił łysawy prawnik.
-Tak, zaraz będzie wszystko.
Chłopak spojrzał na Margot nieśmiało.
-Czym... czym się interesujesz Margot-san?
-Lubię robić zdjęcia i projektować różne grafiki. A ty?
-zapytała.
-Ja? Należę do klubu Kyuudo... Chyba to wszystko.
-Przepraszam, ale nie jestem pewna co to jest.
-zawstydziła się.
-Kyuudo... Kyuu DO... -spojrzał na prawnika.
-Japońskie łucznictwo -wyjaśnił jej po francusku.
Oczy jej zabłyszczały.
-To musi być fantastyczne. -powiedziała szczerze zainteresowana.
-Może chciałabyś zobaczyć mnie na turnieju? -spytał. -Odbywa się za cztery dni.
-Bardzo chętnie. Będę mogła zrobić kilka zdjęć -zapytała. Najwyraźniej humor jej się poprawił.
Megumi wparowała niczym armia szturmująca zamek.
-Hishi, zbieraj się. Przepraszam bardzo, musimy przełożyć dalszą część spotkania. Niestety, mój mąż ma ważne spotkanie na którym muszę się pojawić.
-Hishi też musi?
-zapytała lekko rozczarowana takim zakończeniem rozmowy.
-Tak. Najmocniej przepraszam. Hishi.
Chłopak wstał, po czym ukłonił się obojgu.
-Mam nadzieję, że spotkamy się niebawem, się spotkamy
-Oczywiście. -powiedziała nieco smutniej i wstała by się należycie pożegnać.
Matka wywróciła oczami słysząc paplaninę syna.
-Idziemy.
Gdy wyszli westchnęła jeszcze i spojrzała nieco rozczarowana na towarzystwo, które jej zostało. Poprosiła by posiłek przyniesiono jej do pokoju. Zjadła co nie co, a potem oddała się reszcie spraw. Spróbowała coś zaprojektować na swoim laptopie, ale szybko się zniechęciła.
Dopiero zaczęło się ściemniać, ale ona nie mogła wytrzymać już w tym pokoju. Wyszła znów błąkać się po mieście. Koło 21 znów stała przed drzwiami lokalu, w którym była też dzień wcześniej. Weszła niepewna co się stanie tej nocy. Poprosiła o coś do picia i oparła się o ścianę czekając sama nie wiedziała na co.
 
itill jest offline