Z błogiego stanu nieświadomości wyrwały go razy wymierzone w twarz przez grajka. Bazanov przez moment nie mógł ogarnąć myśli. Leżał w resztkach czegoś co mogło być kiedyś krową lub koniem. Na szczęście nie odniósł poważniejszych ran. Podrapany i potłuczony, umazany krwią i wszelkim plugastwem zanieczyszczającym komorę, próbował się oswobodzić z krępujących ruchy szczątek. Nad sobą ujrzał znajomą twarz.
- Blać, gdzie mój topór? - wydusił do zaskoczonego Leonardałypiąc wokół mętnym wzrokiem.- Dorwaliśmy sukinsyna? - dodał na wpół przytomny, po czym ponownie zaczął gramolić się z truchła.
__________________ "You have to climb the statue of the demon to be closer to God." |