Nim jeszcze przekleństwo wynikające z chybienia przeciwnika zdążyło na dobre przebrzmieć w ustach Jarena, zjawa zapadła się pod ziemię... i to dosłownie rzecz biorąc. Potyczka zakończyła się równie szybko, co zaczęła. Przynajmniej na razie, jako że to coś może w dalszym ciągu czyhać na ich życie wyglądając tylko momentu dekoncentracji, który na pewno nadejdzie. Wokół Jaren zajarzyła się ledwo widoczna błękitna poświata, po czym zbladła i zniknęła.
Zwierzo-Mallai odskoczył od reszty nowo powstałej drużyny, zjeżył się i czekał najwyraźniej na ich reakcję. Nie było mu się co dziwić - wszak do normalnych, w lokalnym tego słowa znaczeniu, nie należał i fakt ten aż uderzał po gałkach ocznych. Któż mógłby go zrozumieć lepiej niż Jaren - jemu podobni także nie są witani z radością - w najlepszym wypadku z ostrożnym dystansem.
- Nooo! - zakrzyknął Jaren - ...to przynajmniej jedną zagadkę mamy już z głowy, że tak powiem - fakt, iż nie jest jedynym w tym gronie, który boryka się z problemami natury społecznej znacznie poprawił mu samopoczucie i rozwiązał język.
Mężczyzna podszedł kilka kroków do warczącego towarzysza na odległość, która została ustanowiona przez Mallaia przez kłapnięcie zębami o zęby, oglądając go ze wszystkich stron.
- Kto by pomyślał... kto by pomyślał. Pozostań zwierzem - to pewno nie koniec.
Rozejrzał się w koło - w powietrzu nadal wisiał niebiański mag... Jaren naprężył się cały i zesztywniał lekko - nie mógł do końca przywyknąć, że podróżuje z jednym z nich tak blisko. Magowie... trzeba na nich uważać, bo te tałatajstwo to by chciało mieć monopol na czary i nie witają z otwartymi ramionami tych, co to im psują tą wizję. Jakkolwiek byli użyteczni - dużo można było się od nich nauczyć, jeśli tylko człowiek ostrożny był.
__________________ Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 17-01-2010 o 14:37.
|