Przeprowadzony Rytuał Poznania zdecydowanie nie można było uznać za udany. Nie dość, że sploty Garu zaatakowały każdą żywą istotę w grocie, kamienie zmysłów oraz co dziwniejsze lodowe rzeźby, to jeszcze użyły ich zmysłów w zastępstwie nieaktywowanych kamieni.
Spea poczuła ból tak silny, że w pierwszym odruchu po odzyskaniu świadomości było zwymiotowanie własną krwią. Choć żyła, czuła się tragicznie, co gorsza wyglądała jeszcze gorzej. Wszystkie jej pióra zmieniły barwę na zieloną a zapach, który wydzielała można było przyrównać tylko do świeżo skoszonej trawy. Nie przypominała za nic Rosso Anelo. I jak się miała przekonać już nie długo jej dawne życie umarło wraz z pierwszą pokrywą lodu jaka okryła jej ciało w czasie zamarzania.
W grocie obudziły się jeszcze dwa nieznane nikomu do te pory rasy Salartus. Dwie naprawdę przedziwne rasy.
Lykaryni stali cały czas zszokowani tym co się dookoła nich wydarzyło. Żaden z nich nie dostał konkretnych wskazówek co też powinni zrobić i dlatego też, co nie trudno było odgadnąć, nie zrobili nic.
Nie ukrywający swej złości, na swych pobratymców oraz uczestniczących w rytuale Salartus - Zaur, podszedł z pochyloną głową do Babci. Było mu wstyd za swoją rasę, za rasy które brały udział w rytuale. Wstyd i to po całej linii. Po drodze przeszedł obok Az'khasa sycząc z dezaprobatą. Ten także nie zrobił nic i aby rytuał mógł zakończyć się pomyślnie.
Co prawda Salartus poznali dwa fakty odnoszące się do przeszłości Broo. Jednak trzecia wizja, w której ujrzeli starszą formę skrzadła, była tak różna w odniesieniu do celu rytuału, że wśród niektórych przedstawicieli ras pojawiła się słuszna wątpliwość – Czy aby na pewno to co ujrzeli w jakikolwiek sposób im się przyda ? I tylko Argo, Grau wraz z Opiekunkami w głębi duszy czuli, że ta wizja, może okazać się kluczowa.
Wykończona Babcia skorzystała z pomocy Zaura aby powstać. Rozejrzała się dookoła niej. Sytuacja nie przedstawiała się dobrze. Wszyscy przebywający w grocie Salartus wyglądali jakby stoczyli walkę z młodym człowiekiem.
- Siostry, musimy opatrzyć rannych.
Opiekunki podchodziły do każdego i z wyraźną troską starały się pomóc odzyskać podstawowe zmysły istot. Wszyscy bowiem oddali część smaku, słuchu i dotyku na rzecz wizji, którą ukazał Argo. Dobrze chociaż, że byli w stanie zrozumieć sens wizji.
Babcia podeszła do Puryfika korzystając z pomocy Zaura. Poprosiła Lykaryna by ten podał jej kilka skrawków swojej skóry. Zamoczyła je w śniegu i uważnie, powoli zbierała resztki jej własnej krwi z ciała puryfikanina.
Stojący obok Puryfikanina Zaur z premedytacją nadepnął na jedną z leżących na ziemi macek, ta odskoczyła w powietrze.
- Nie wierć się tak. - Skarciła Puryfika, gdy ten nie mógł opanować swojej macki.
- Muszę zebrać całą moją krew aby infekcja nie rozeszła się dalej po twoim ciele.