Wątek: Cena Życia
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2010, 15:53   #79
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Noc po najgorszym dniu jaki przeżyła, a być może po dniu, który okaże się najgorszy dla całej ludzkości, minęła cicho i spokojnie. Pewnie zmęczenie spowodowało, że kiedy tylko przyłożyła głowę do poduszki zasnęła jak kamień.
Noc bez snów, bez marzeń, ale i bez koszmarów. Noc, tak niezbędnego wszystkim odpoczynku.
Za radą Marii położyli się wszyscy w jednym pokoju rozgrzanym ciepłem kominka. Przez chwilę po przebudzeniu, leżąc wtulona w ciepły śpiwór, na posłaniu z kilku koców i wpatrzona w migotliwy blask ognia, poczuła się jak na wycieczkach za czasów collegu. Te wspomnienia skierowały jej myśli na Franka Hagertyego, który w tym okresie był w jej oczach, w oczach po raz pierwszy zakochanej szesnastolatki, najwspanialszym chłopakiem na świecie. Dwa lata starszy, ciemnowłosy, wysportowany, kapitan szkolnej drużyny piłki nożnej, był obiektem westchnień wszystkich dziewczyn z jej klasy, a zwrócił uwagę właśnie na nią.
Jak łatwo było stworzyć ułudę normalności! Jęk reportera, który mamrotał coś prze sen szybko sprowadziła ją na ziemię.
Zamknęła oczy, by zbierające się pod powiekami łzy nie wypłynęły na zewnątrz. Niechciana kropla spłynęła po policzki i dziewczyna wytarła ją pospiesznie, by nikt nie zauważył. Frank, dzielny i szlachetny na pewno do końca pozostał na swoim posterunku broniąc miasta przed niewidzialnym wrogiem, który próbował zagrozić mu od wewnątrz.
Potem pomyślała o Johnie uwięzionym w wieżowcu, w oszalałym Seattle i mężu Dorothy na lotnisku w Olympii. Czemu musiał wybrał się tam akurat przedwczoraj? Teraz mógłby być ze swoją rodziną! Pomyślała o rodzicach, czy udało im się dotrzeć do morza? Czy to jednak miało znaczenie? Bez szczepionki nikt nie miał szansy przetrwać.
Chciała ponownie wtulić głowę w poduszkę zasnąć, nie myśleć i najlepiej już nigdy się nie obudzić.

Potem usłyszała Cichy głos Ethiena wołającego mamę. Dopóki oni żyli musiała być silna i walczyć. Dla rodziny, dla tych których kochała i dla których przetrwania warto było zrobić wszystko. Wstała i zaczęła szykować ciepła herbatę i coś na śniadanie. Zwykłe domowe prace pozwalały uspokoić rozszalałą gonitwę myśli.
Przybycie lekarza niosło ze sobą namiastkę normalności. Nadzieję, że są jeszcze normalni ludzie.
Rzeczowe słowa Marii na temat wirusa jak zwykle były przerażające. Choć słyszała już to wszystko wcześniej, za każdym razem po jej krzyżu pełzły zimne robaki strachu.
Jedna myśl przebijała się jednak przez inne:
Teraz najniezbędniejsza była szczepionka!
- Mario – Podeszłą do kobiety, bo to co chodziło jej po głowie było teraz najistotniejsza sprawą – Czego potrzeba do wytworzenia większej ilości szczepionki? By chronić plemię Sah-ku-Mehu – Świadomie użyła nazwy, którą określali się plemieńcy, nie zaś tej nadanej im przez białych ludzi: Sauk-Suiattle – i wszystkich ludzi, którzy jeszcze nie ulegli zakażeniu przez powietrze?
Popatrzyła na strażnika i odezwała się w luszucid języku jego plemienia:
- Jestem Wędrująca Zorza, wielki szaman Czuwający Niedźwiedź, uczył mnie kilka cykli temu waszego języka i tradycji. To ja sprowadziłam tu tych ludzi, bo w wigwamach bladych twarzy zamieszkała śmierć.
Ta kobieta
– Wskazała na naukowca Umbrelli przechodząc na język, który rozumieli wszyscy - naprawdę wie jak wykonać szczepionkę, która może was ochronić przed wirusem z powietrza. Nie mam pojęcia czego do tego potrzebuje, ale osobiście zobowiązuje się, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by to zdobyć. Szukam nowego, bezpiecznego domu dla mojej rodziny - wskazała Dorothy i dzieci - Pomóżcie im, ja pomogę wam. Jeśli tylko będę w stanie.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline