Tokyo, Mieszkanie Rekai, popołudnie, zima.(Zgodnie z notką w komentarzach , drugi dzień po wydarzeniach w Shiroi Kami. )
Wyjątkowo pochmurny dzień. Śnieg niemal całkowicie zniknął z ulic miasta, jednak zastąpił go deszcz. Lało non stop od wczoraj, dzisiaj opady jednak przybrały na sile. Z powodu zachmurzenia, na cały świat zdawał się szary, ospały.
Pod apartamentowiec , w którym mieszkała Rekai podjechał duży, sportowy, biały lexus. Zaparkował nieopodal metalowej furtki oddzielającej budynek oraz tereny przyległe od reszty okolicy.
Wysiadła z niego cudzoziemka, o jasnych , niemal siwych włosach sięgających niemal krzyża. Ubrana była w czarną, kusą garsonkę z głębokim dekoltem oraz czarne , obcisłe spodnie. Trzasnęła drzwiami samochodu, po czym ruszyła przez wyłożony kostką plac. Obcasy jej butów głośno uderzały o podłożę. Pchnęła skrzydło furtki i spokojnie podeszła do klatki schodowej. Nie spojrzała na listę lokatorów, zatrzaskowe drzwi nie były przeszkodą. Popchnęła je zwyczajnie, a zamek puścił.
Minęła bez słowa recepcję. Starszy mężczyzna za kontuarem chciał zareagować, jednak spojrzenie kobiety go uspokoiło. Spokojnie usiadł w fotelu, wpatrzony w jej źrenice. Zdawało się , że dobrze wie gdzie idzie. Dokładnie widzi swój cel. Klatką schodową weszła na czwarte piętro i zatrzymała się przed drzwiami mieszkania Rekai.
Przez chwilę stała w bezruchu , wpatrując się w drzwi. Jej ręka powędrowała do dzwonka.
Tokyo, Shibuya, Shiroi Kami Club, Około 21, Zima
Gakidou właśnie odbył krótką rozmowę z Harukim.
- Czuje,że będą z tego same problemy Nanami-chan.
- Nie przejmuj się Gakidou-sama. Jesteśmy poza ich zasięgiem. Nawet jeśli dowie się prawdy o Minoru, to nie my go uśmierciliśmy.
- A Akichi ? Musimy się go pozbyć. On namiesza mu w głowie.
- Wyślij Amerykanina.
Rudzielec skinął ostrożnie głową , po czym wstał. Wyszedł na zewnątrz. Jego twarz uderzyło gorące i wilgotne od potu powietrze. Tłum w dole szalał przy dźwiękach muzyki.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=GgS2a-F2SU0[/MEDIA]
Przez chwilę stał na kładce pod drzwiami, zawieszoną nad salą. Wpatrywał się w tą żyjącą rzeźbę. Podziwiał chaos, w którym rodziły się i umierały raz to raz kształty. Ruszył po schodach w dół, jego oczy dostrzegły Margot stojącą nieopodal baru. Przeszedł spokojnie przez wijący się tłum.
- Dobry wieczór - odezwał się po francusku.
- Widzę, że luksusy wybitnie cię nudzą. To odrażające miejsce ma swój urok ?- uśmiechnął się lekko.