Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2010, 17:51   #6
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Drogi bracie Jacku

Po pierwsze chciałbym podziękować Ci za to, czego dokonałeś w Mishtan. Zlikwidowanie tej grupy kultystów było dla naszego zakonu bardzo ważne, a dzięki tobie wszyscy dostali szansę odkupienia swoich win i oczyszczenia się w płomieniu stosu, by z czystym sercem dołączyć do Pana. Niestety, choć zdaje sobie sprawę że odbyłeś długą drogę to jednak nie mogę pozwolić Ci na dłuższy odpoczynek. Jak tylko wyleczysz swoje rany i uzupełnisz zapasy komponentów będzie Cię czekało kolejne zadanie, kto wie czy nie jeszcze trudniejsze.
Będziesz musiał udać się do stolicy marchii, do namiestnika Daven Willerna. Prosił on o wsparcie w dość poważnej sprawie, w której bez pomocy naszego zakonu ma poważne problemy. Choć zdaje sobie sprawę, że to daleko to jednak konieczne jest wysłanie kogoś z naszych ludzi na znak przyjaźni pomiędzy nami a namiestnikiem. Dodatkowo sprawa ta podchodzi pod naszą jurysdykcję, dotyczy ona bowiem inwazji mieszkańców niższych sfer. Jeden z klasztorów oddający cześć bóstwu solarnemu stał się siedliskiem przybyszy, najprawdopodobniej demonów. Nie posiadamy żadnych informacji o tym, co dokładniej zaszło, dlatego sprawę tą będziesz musiał wybadać sam. Na miejscu być może będzie już trwało formowanie drużyny - jeśli tak zostaniesz włączony do niej przez namiestnika, dzięki czemu szanse na powodzenie twojego zadania wzrosną.
Twoim zadaniem jest ustalenie, co dokładnie zaszło w klasztorze Północnego Klifu oraz zlikwidowanie demonów. Jeżeli inwazja jest sprawką heretyków musisz ich odnaleźć i zniszczyć - w tym wypadku przeprowadzenie pełnego procesu może się odbyć już po dokonaniu faktycznego obrzędu oczyszczenia. Odnalezienie ocalałych, choć także jest częścią misji nie jest najważniejsze - priorytetem jest likwidacja demonów oraz bram przez które dostają się do naszego świata. Od tego w końcu jest Inkwizycja Heironeousa by nie dopuścić do zalania naszego świata przez sługi zła
Ufam, że podołasz temu zadaniu w imię naszego Pana. Niech Heironeous ma Cię w opiece

Brat Krzysztof


***

Wszystko stało się zgodnie ze słowami brata Krzysztofa. Na miejsce dotarł dokładnie tydzień po otrzymaniu listu i faktycznie stwierdził, że namiestnik formuje drużynę. Z zasłyszanych w stolicy plotek wynikało, że jakaś plugawa siła opanowała klasztor i otaczające go grunta. Nikt nie wiedział, co stało się z tymi, którzy byli wewnątrz, więc śmiało można było założyć że szanse na zastanie tam ocalałych jest minimalne. Minimalne, ale nie zerowe - nadzieja była bardzo ważna, zwłaszcza w życiu inkwizytora. Jeżeli ktokolwiek ocalał i zdoła się utrzymać przy życiu to na pewno będzie on odznaczony szczególną łaską swojego bóstwa. Lub będzie kultystą, którego Jack będzie zmuszony zabić

Drużyna do której został wcielony zapowiadała się interesująco. Zaskoczyło go jednak całkowicie, że w jednym z członków rozpoznał Noira, ognistego maga z którym kiedyś już przyszło mu mieć do czynienia. Co prawda ich poprzednich stosunków nie można było nazwać przyjacielskimi, zwłaszcza że o mały włos nie doszło do walki na śmierć i życie, jednak gdy później wszystko się wyjaśniło rozstali się w pokojowej atmosferze. Co prawda Jack nie ufał magowi nawet w najmniejszym stopniu, to jednak wiedział że można zaufać jego umiejętnościom, przynajmniej jeśli chodzi o magię ognia. Jack nie był pewien, czy gdyby wtedy doszło do walki to zdołałby zwyciężyć tego maga. Tym razem jednak przyjdzie im współdziałać... Jakże pokrętne mogą być koleje losu!

Poza dawnym znajomym w kompanii znajdował się jeszcze rycerz wraz ze swoim giermkiem oraz fircyk, jakich często można było spotkać jako wędrownych bardów, poszukiwaczy przygód... lub bandytów. Jack nie miał pewności, do której z tych grup może on należeć, jednak wesołe usposobienie nie budziło w inkwizytorze zaniepokojenia. Co prawda i tak wiedział, że z każdej strony może się spodziewać zdradzieckiego ciosu w plecy, niezależnie jak wygląda dana osoba jednak jak na razie sytuacja taka nie była zbyt prawdopodobna. Rycerz natomiast większość czasu milczał, co Jack odbierał bardzo pozytywnie - sam nie był zbyt wygadaną osobą i zwykle uważał, że cisza jest lepsza od rozmowy. Dodatkowo był wyznawcą Torma, bóstwa którego kapłani wyznawali podobne wartości do Heironeousa.

Sam Jack był natomiast wysokim mężczyzną o szczupłej, by nie powiedzieć chudej posturze ciała. Miał krótkie, czarne włosy i szare oczy, ubrany był w pełną zbroję płytową. Przy boku miał długi miecz w misternie zdobionej srebrnej pochwie. Na plecach miał tarczę ozdobioną swoim herbem: herb był dwudzielny - jedną część stanowiła srebrna wierzba na czarnym tle, znak jego rodu Willow'ów, natomiast drugą część stanowił symbol Heironeousa. Na szyi nosił święty symbol Heironeousa, różniący się jednak od zwykłych symbolów - jego był dodatkowo ozdobiony wyrytymi wersetami klątwy jaka spadała na tych, którzy parają się demoniczną magią. Znakiem szczególnym była blizna na lewym policzku, zdana szponem demona której żadna magia nie zdołała jak dotąd zregenerować



Po kilku dniach wspólnej podróży dotarli do dość ubogiej wioski. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie leży ona na żadnym ważniejszym szlaku komunikacyjnym, a mieszkańcy żyją z tego co sami zdobędą. Co było jednak dziwne w tak biednej okolicy wioska była otoczona palisadą, a na dodatek mieszkańcy najwyraźniej zaczęli otaczać ją kamiennym murem. Widać było że strach przed przybyszami którzy mogą się zjawić jeśli ich misja zawiedzie był wystarczająco silną motywacją by ludzie ci zamiast uprawiać zboże próbując utrzymać rodzinę woleli zaryzykować biedę, by zapewnić sobie choć minimalne bezpieczeństwo. Na ten widok Jack uśmiechnął się smutno, zdając sobie sprawę jak próżne były ich wysiłki. Jeśli demony nadejdą to coś takiego jak ten murek nie zdoła ich powstrzymać, a z wioski najpewniej nikt nie zdoła wyjść żywym. Najważniejsze jednak było, że mieszkańcy nie tracili nadziei, chwytali się każdej możliwości zachowania swojego życia. Posiadali to, co Jack stracił wiele lat temu - chęć życia

Co dziwniejsze w wiosce znajdowała się karczma. Co prawda każdy szanujący się karczmarz na widok tej zaniedbanej budy wyłby ze zgrozy, to jednak w tej okolicy musiała ona uchodzić za szczyt luksusu. Jack odprowadził swojego konia do stajni po czym wszedł do środka za pozostałymi

W karczmie oprócz nich i robotników znajdował się bard, najwyraźniej szukający kolejnych rymów. Sam karczmarz, najwyraźniej eunuch zapytał ich co podać. Zanim Jack zdążył odpowiedzieć jeden z ich towarzyszy zamówił dla nich jedzenie i picie. Jack jednak pokręcił na ten gest głową

- Wybacz przyjacielu, ale ja nie jem niczego... poza swoimi zapasami. Tak więc dziękuję Ci za troskę, jednak muszę odmówić poczęstunku. Wina natomiast napiję się z chęcią, zwłaszcza po tak długiej podróży

Gdy tylko karczmarz podał wino inkwizytor przyjrzał się uważnie kielichowi, po czym korzystając z magii sprawdził, czy wino na pewno nie jest zatrute. Co prawda mogło to nie wyglądać najlepiej w oczach karczmarza jak i towarzysza który poczęstunek zaproponował, to jednak inkwizytor nie zamierzał się tym przejmować. Można to było nazwać zbytkiem ostrożności, jednak Jack nie ufał nikomu, nawet samemu sobie, a właśnie bycie ostrożnym na każdym kroku niejednokrotnie ratowało mu życie

Gdy tylko opróżnił kielich zwrócił się do pozostałych

- Wybaczcie mi panowie na chwilę, jednak chciałbym porozmawiać z mieszkańcami. Być może dowiem się od nich czegoś więcej o celu naszej podróży

Po tych słowach inkwizytor wstał i wyszedł na zewnątrz. Miał zamiar przejść się i wypytać ludzi o to, co wiedzą na temat klasztoru i ostatnich wydarzeń. Jeżeli we wsi ktoś będzie potrzebował wsparcia duchowego lub leczenia - udzieli mu ich
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 18-01-2010 o 18:02.
Blacker jest offline