Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2010, 20:43   #22
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Rekai, wczesne popołudnie, zimowy dzień, Tokyo

Pobyt w Shiroi Kami zajął jej więcej czasu niż się wydawało, wylądowała w domu dopiero przed 11 wieczór. Długą kąpielą w gorącej, pachnącej wodzie zmyła z siebie zapachy tamtego miejsca, i przemyślała już na spokojnie wszystko czego się tego wieczora dowiedziała.
W końcu złapała się, że siedząc nad kubkiem herbaty rozważa, czy na pewno postąpiła słusznie. Jednak czuła, ze postąpiła słusznie. Inny wybór byłby czymś skrajnie nie właściwym.
W końcu zmusiła się do położenia się spać, o 9:40 musiała być już w studiu.
Temat sesji był dość…intrygujący.
Zdjęcia miały być tajemnicze, nieco mroczne, i bardzo zmysłowe.
Wróciła zmęczona do domu, czując wyczerpanie zarówno fizyczne jak i psychiczne, ale przy okazji pełna poczucia dobrze wykonanego zadania.
Na szczęście następnego dnia mogła spać do woli, miała wolne.
Jeden z największych plusów tak zwanego wolnego zawodu.

Późnym porankiem kręciła się leniwie po domu czekając aż zdjęcia wyschną.
Czerwone światło ciemni zniekształcało barwy, ale musiała dąć zdjęciom jeszcze chwile.

Ale warto było czekać, niektóre fotografie robiły bardziej piorunujące wrażenie, niż mogła oczekiwać.
Najbardziej zwracało uwagę to, nad którym chyba najdłużej pracowała.

.

Wpatrywała się w nie z duma, gdy nagle usłyszała dzwonek do drzwi.
‘Kogo diabli niosą tak wcześnie?’

Dzwonek nie przestawał świdrować jej uszu nawet na chwilę. Ktoś być może to specjalnie, bądź nieświadomy irytacji jaką dźwięk ten wywoływać mógł, przyciskał bez przerwy przycisk przed drzwiami.

Zaciskając zęby podeszła szybkim krokiem do drzwi. Twarz jaką ujrzała w okienku wizjera nic jej nie powiedziała, ale mimo to otworzyła drzwi.
Zmierzyła białowłosą kobietę długim spojrzeniem.
‘Byłaby z niej niezła modelka do zdjęć.’ Przemknęła jej myśl.
Na głos zaś spytała.

-O co chodzi?
Kobieta zmierzyła ją wzrokiem. Powoli, bez pośpiechu.
Tak, jak gdyby Rekai miała obowiązek stać przed nią i jej na to pozwolić.
Wzrok kobiety który zdawał się ja wyceniać jak towar na targu zdecydowanie się jej nie spodobał, ale mimo to uprzejmym jeszcze głosem spytał.
-Szuka pani kogoś?
- Ciebie. -
odpowiedziała chłodno dalej badając ją wzrokiem.

Odpowiedź jaką usłyszała zaskoczyła ją na tyle, że zaczęła się śmiać.
-A do czego jestem…tobie rozmyślnie użyła bezpośrednie formy osobowej, tak samo jak owa cudzoziemka - potrzebna?

- Byłaś w tym miejscu prawda ? Na pewno. Czuje je od ciebie, bije jeszcze w tobie. - przymrużyła na chwilę oczy - Dalej nosisz jego woń.
-W jakim miejscu? Kobieto, jeśli chcesz ze mną rozmawiać, nie mów zagadkami, mam ostatnio po wyżej uszu niedopowiedzeń pytań w odpowiedzi na pytanie i tego podobnych rzeczy. Rekai przez chwile sama się sobie zdziwiła, ze jeszcze nie zamknęła tej gaijince drzwi przed nosem.

Kobieta spojrzała w głąb mieszkania. Ręką odsunęła Rekai na bok i weszła dalej. Wszystko to jak gdyby nigdy nic. Zaciekawiona patrzyła na mieszkanie.
- Ale jesteś inna. Nie wzięłaś tego co ci dał. Być może jeszcze będę mogła cię ocalić. - powiedziała pod nosem, dokładnie badając każdy skrawek wnętrza.

Rekai zamknęła drzwi, oparła się o nie plecami i patrzyła na ową dziwną kobietę rozglądającą się po jej mieszkaniu. Coraz wyraźniej docierało do niej, że nieznajoma mówi o spotkaniu w Shiroi Kami. O rozmowie z Gaidoku. Nic nie mówiąc uważnie obserwowała białowłosą.

- Dlaczego tam poszłaś Rekai ?
-Dla wiedzy

Skinęła głową.
- Jesteś silna. Nie przyjęłaś jego ułudy. Taka silna, a nie jesteś jedną z nas.
-Jedną z was, czyli kim?
- Może usiądziemy ?

Rekai krótko skinęła głową i poprowadziła ‘gościa’ do jasnej, kolorowej kuchni, gdzie w pobliżu swego kącika pałętał się rudy kot imieniem Aki przygarnięty kilka miesięcy temu, jaki zdążył się już zadomowić.


Wskazała białowłosej miejsce przy stoliku do kawy stojącym przy oknie.

-Proszę siadaj. Ale jeśli mamy rozmawiać, to wyświadczysz mi tą uprzejmość i powiesz jak mogę się do ciebie zwracać?
- Ach imię. Możesz mnie nazywać Samanta.
- Tak, imiona, dla nas, ludzi są istotne.
Nie mogła się powstrzymać przed wypowiedzeniem tego z przekąsem.
–Napijesz się czegoś?
- Hmm... Mogę poprosić o kawę ?

Cały czas zdawała się nieobecna. Jakby usiadała tutaj dziewczyna częściowo upośledzona bądź z problemami koncentracji. Jej wzrok badał chaotycznie wszystko w około, a głos. Choć ładny, zdawał się sterylny emocjonalnie.

-Normalną, rozpuszczalną? Białowłosa siedząca za stołem w kuchni wydawał się już mniej dziwna. Na stole przed nią leżały rozsypane zdjęcia z wczorajszej sesji. ‘Najwyżej sobie popatrzy…’
- Obojętne. Byle czarną , bez cukru. - w końcu jej spojrzenie opadło na zdjęcia.
-Czy czujesz się od tamtej pory jakoś, inaczej ?
-Paradoksalnie, czuje się spokojniejsza. Tak jakby jakieś części układanki już trafiły na swoje miejsce, ale jeszcze nie wiem co to za fragmenty, ani czego dotyczy układanka.

Wlała wodę do ekspresu ciśnieniowego jaki kupiła za premię za zeszłoroczną sesję nad morzem.
-Jeśli o to pytasz, to powiem wprost, nie przyjęłam żadnej z jego ofert. Nie miał nic, czego mogłabym chcieć. A na pewno nie za nieznaną cenę.
Aż zdziwiło ją samą, to, że tak otwarcie o tym mówi. Ale ta kobieta, podobnie jak Gaidoku nie była zwyczajnym człowiekiem. Ba, prawdopodobnie, jak ów srebrnooki stwór była czymś zupełnie innym. Rekai na początku tylko zdziwiło, że podeszła do tego tak spokojnie. Ale nauczyła się wierzyć swoim oczom, a to co widziała w Shiroi Kami dowiodło, ze jest jeszcze wiele rzeczy o jakich się jej nawet nie śniło.

- Jesteś siostrą jednej z dziewcząt , która mu uległa. Wiedząc to, twoje słowa zdają mi się jeszcze bardziej zaskakujące. - powiedziała ręką odsuwając kolejne zdjęcia na stole.

-Czemu zaskakujące? Spojrzała jej prosto w oczy.
- Istoty zdolne się temu oprzeć przychodzą na świat niezwykle rzadko, Rekai. I zazwyczaj są takie jak my. W dodatku ten demon, Akuma, od setek lat dbał aby żadne "takie" dziecko w Japonii nie dorosło i mu nie zagroziło. Dlatego podjęłam decyzję o przybyciu tutaj.
-Hymm, Gaidoku, czy jak go nazywasz, Akuma był praktycznie pewien, że będę chciała zapomnienia, lub zemsty. Cóż, zawiódł się. Ani iluzja, ani zemsta nie są tego, czego chce.
Nalała aromatycznego czarnego płynu do dwóch cienkich filiżanek, postawiła je na podstawkach i jeden z nich podała Samancie.

- Gakidou ? A więc tak się nazywa. Nie zrozum mnie źle, Rekai. Używam określeń dobrze wam , ludziom znanych. W rzeczywistości nie chodzi tutaj o religię czy żadne inne idee , przyjęte wśród was za "święte". Demon ?- spauzowała
- To chyba wśród waszych słów najlepiej określa jego postawę.

-Pasuje. Kiedyś interesowałam się mitologią, i Akumą w jednej wersji nazywano złe duchy, a w drugiej dowódcę piekielnej armii. Skąd wiesz o Taiko?
- Obserwuję to co się dzieje w Tokyo. Wyczuwam w ludziach zalążki marności, zasiane przez Gakidou. Chociaż nie wiem gdzie on sam się skrywa. Taiko, tak się nazywała twoja siostra...-
powiedziała jakby do samej siebie
- Rozmawiałam z kimś kto ją kochał. Ona uczyniła rzecz niewybaczalną. Zabiła istotę pełną czystości. Kogoś, kto miał kiedyś stać się wrogiem Gakidou. Powiedziałam o tym tamtemu chłopakowi. Pokazałam to co zrobiła.

Rekai musiała zacisnąć dłonie na brzegu stołu, by nie upaść.
-Czyli to o tobie mówił Gaidoku gdy wspominał o osobie jaka stała za tym co zrobił Meguro.
Czy…to co on mówił, o ratunku przed ciemnością…czy ją uratował?

Zmusiła się by usiąść spokojnie, pomimo dzikiej galopady myśli w głowie.
‘Śmierci Taiko nic nie cofnie, nic, nic, nic…Nawet potworna chęć rzucenia się na spokojnie pijąca kawę Samantę. Jeśli nawet by ci się udało, to czemu nie zgodziłaś się na propozycje Gaidoku, głupia dziewczyno?’ Wymyślanie samej sobie i tym razem pomogło. Zdołała się opanować.

- Tym co zrobił ? Nie. Nie kazałam mu tego zrobić, chciałam ją uratować. Miałam nadzieje, że być może ktoś bliski zdoła ją ocalić od zatracenia. Źle wybrałam. Ten chłopak, Meguro, okazał się słaby. - mówiła dalej całkowicie obojętnym tonem. Jakby czytała na głos nudną książkę.
- Nie wytrzymał obrazu prawdy. I stało się... Splamił swoje niewinne dłonie krwią potępionej.
-A jaki jest ów obraz prawdy? Co muszą robić, ci którzy decydują się przyjąć dary Gaidoku?
- Co muszą ? Co chcą zrobić, Rekai. Znałaś swoją siostrę Taiko. Ale to była jedynie maska. Wybrała z własnej woli tą ścieżkę, tego jestem pewna.

Gaijinka wzięła łyk kawy.
- Obrazy prawdy ? Pokazałam mu co Taiko wraz z innymi potępionymi zrobiła w mieście Awara.
-Czyli co?
Rekai nie zamierzała odpuścić. Skoro Taiko zrobiła coś strasznego, coś o czym mówiła Samanta, to ona chciała dokładnie wiedzieć co. Chciała zobaczyć co robią ci którzy służą Gaidoku.

Spojrzała jej w oczy.
- Chcesz to zobaczyć ?
-Tak, chcę
. Rekai nie zawahała się nawet na chwile. Bo być może właśnie to co się stało w Awarze było prawdziwą przyczyną śmierci Taiko.




[media]http://www.youtube.com/watch?v=fVMUDJrPSao&feature=related[/media]

Nagle znalazła się w pomieszczeniu jakie wyglądało na piwnicę. Za szybą lufciku pod sufitem widziała cień wysokiej trawy.
Jedynym źródłem światła była stara lampa na naftę, stojąca na postawionej bokiem drewnianej skrzyni po jakiś owocach. Do piwnicy weszły trzy osoby : Taiko, jakiś młody chłopak, oraz mężczyzna podobny do Gakidou. Z długą , czarną grzywką z blond pasmami.
Podeszli do stołu na , którym stało nosidełko.
- Taiko-chan, ty to zrobisz. - powiedział mężczyzna z grzywką.
Podał jej do ręki brzytwę, a dziewczyna powoli wysunęła ostrze. Zmierzyła zimny, połyskujący kawałek metalu nieobecnym spojrzeniem.
- Przygotuj słoik. - tym razem zwrócił się do chłopaka. Ten postawił na drewnianym blacie otwarty , półlitrowy słoik.
- Śmiało Taiko-chan. To nieludzkie dziecko. Broń naszego świata, broń Gakidou-sama.
- Wiem o tym, Takamochi. Daj mi chwilę.

Dziewczyna wpatrywała się w dziecko. Jej spojrzenie było jednak chłodne, pozbawione litości.
- Niech się stanie...- powiedziała cicho pod nosem, po czym chwyciła dziecko za szyjkę , poderwała w górę i przycisnęła do stołu.
Krzyk dziecka się urwał. Zacisnęła dłoń mocno ja jego szyi. Tak mocno, iż po chwili cała główka posiniała. Jednocześnie poprowadziła ostrze po drobnym ciele. Nacinała je w konkretnych miejscach. Takamochi szybko postawił na stół blaszany pojemnik, a Taiko błyskawicznie wepchnęła do jego wnętrza dziecko.
Przez chwilę wpatrywali się w blaszaną rynienkę, z pojedynczego otworu w jej ścianie do słoika wylewała się krew.



- Wystarczy - usłyszała głos Samanty. Wróciła do swojego mieszkania. Czuła przeraźliwy chłód.
Rekai zerwała się od stołu i pognała w stronę łazienki.
Przed oczyma wybuchały jej setki czarnych mroczków, gdy skulona przy muszli konwulsyjnie pozbywała się zawartości żołądka.
Taiko…Taiko jaką widziała przed chwilą, to nie była jej siostra.
To był jakiś nieludzki potwór, który z czystą premedytacją zarznął maleńkie dziecko.

Usłyszała uderzenia obcasów o podłogę jej mieszkania. Samanta stanęła w drzwiach.
- Podać ci coś?
-W lodówce stoi wodą mineralna, jeśli mogłabyś…

W czasie, gdy Samanta poszła do kuchni Rekai wypłukała usta, przetarła czoło wilgotnym ręcznikiem, wsparła obie dłonie na umywalce i oparła czoło o chłodną tafle lustra.
‘Taiko, na bogów, jak mogłaś…Jak cokolwiek co on ci zaoferował mogło cię zmusić do czegoś takiego? Jak po tym mogłaś normalnie żyć, mieszkać ze mną, spać, jeść, być? Jak?’
- Proszę. - podała jej plastikową butelkę z płynem.
- Pewnie teraz szukasz w pamięci scen , w których mogłabyś zauważyć u swej siostry dziwne zachowanie ? To zbyteczne. Nie odnajdziesz ich. Nie pytaj się też dlaczego to zrobiła. Ty tego nie zrozumiesz, bo jesteś silna. Odrzuciłaś to czemu ona się poddała.
Rekai wypiła z podanej butelki kilka długich łyków gazowanej wody.
-Czym on ją skusił? Co miało dla niej taką wartość, że zgodziła się to dla niego robić? I o co chodziło z tym, że to nie są ludzkie dzieci?
Jej głos był nadal schrypnięty, zduszony.
- Nie zrozumiesz Rekai. Ja też nie rozumiem. Musiałabyś siedzieć w głowie swej siostry aby wszystko zrozumieć. Być może znajdziesz coś co pozwoli ci się jedynie domyślać. Czym było to dziecko. - przycisnęła wskazujący palec do swojego ciała.
- Kimś takim jak ja. Nie myśl , że Gakidou jest jedyny na całym tym świecie. Nie myśl , że ja jestem jedyna. W Japonii jest ostatnim. Ale przez setki lat , które tutaj spędził udało mu się wyeliminować wszystkich łowców a później niszczyć tych, którzy odrodzili się w postaci dzieci.

-Czyli to dlatego ja miałam szczęście, że mnie nie odnalazł? Chcesz powiedzieć, że jestem, jak to powiedziałaś, łowcą? Jak ty i inni ci podobni? Chwyciła butelkę z wodą i ruszyła ponownie do kuchni. Automatycznym ruchem zebrała zdjęcia ze stołu i odłożyła na półkę koło książek kucharskich. Usiadła przy pustej filiżance z kawą. Spojrzała na Samantę oczekując odpowiedzi.

- Nie jesteś łowcą. Nie posiadasz jego cech.
- przyjrzała się jej. - Ale jesteś wyjątkowo silna, Rekai. - udała się za nią do kuchni, po czym oparła się plecami o ścianę.
- Nie miałabyś szczęścia. Odnalazłby cię z pewnością. Nie jestem tak dobrze poinformowana jak myślisz. Nie wiem jak wygląda ten, którego nazywasz Gakidou. Nie znam jego historii. Wiem tylko, że gdzieś tutaj jest. Jak rak trawi to miejsce. I nie wiem dokładnie od jak dawna. Czuje tylko jego obecność... jego i jeszcze kogoś. Być może jest tutaj inny łowca.
- Jest jeszcze coś.
- przymknęła oczy.
- Coś się tutaj szykuje. I to coś dużego. Pierwszy raz widzę aby Akuma zbierała krew łowcy. Nie wiem dlaczego to zrobili, i to mnie martwi.

Rekai z oczyma błądzącymi po blacie stołu zaczęła mówić.
-Co mi po sile, skoro niczego to nie zmienia. Odwiedziłaś mnie by porozmawiać, a nie po to by, być może zabić. Tylko dlatego ze dokonałam takiego a nie innego wyboru. Gdzie tu jest siła? W tym, że nie przypadły mi do gustu jego propozycje? Czy może w tym, że z tobą rozmawiam?

- W tym , że mu odmówiłaś. W tym, że widząc to co zrobiła twoja siostra, jeszcze nie palnęłaś sobie w głowę. Gdybym nie widziała w tobie niczego wyjątkowego, zapewne wyszłabym stąd już kilka chwil temu.

Rekai wstała i wyciągnęła z szafki przy oknie wielki kubek. Wlała do środka połowę wysokości kawy i dopełniła mlekiem z lodówki. Ponownie usiadła naprzeciw Samanty, z szuflady szafki wyciągnęła zakurzone pudełko papierosów i popielniczkę.
Nie popalała już od dawna, ale ten dzień i ta rozmowa wymagały wsparcia nikotynowego.
Zaciągnęła się głęboko dymem.

-Fantastycznie, że jestem wyjątkowa. I co dalej? Mam rzucić się z pięściami na Gaidoku, czy może podpalić jego klub? Czy może coś innego, bardziej widowiskowego?

Samanta uśmiechnęła się lekko.
- Lubisz być sarkastyczna, co ?
-Sarkazm sprawia, że życie nie jest nudne, ani różowo cukierkowe. Sarkazm jest jak pieprz w potrawie - dodaje smak życiu.
Kolejna smuga dymu zaczęła krążyć jakby obdarzona własnym życiem pod sufitem.


- Nie ukrywam, że ktoś z twoim potencjałem mógłby się przyczynić do ostatecznego zniszczenia Gakidou...
- spojrzała jej w oczy.- Chyba , ze mało cię obchodzi to wszystko. I takie sceny jak ta z udziałem twojej siostry dalej będą miały miejsce.

-Wiesz co? Jedno was łączy. Oboje gracie nie fair, gracie na emocjach i uczuciach. Powtórzę słowa które on usłyszał ode mnie. Skoro czegoś ode mnie chcesz, podaj konkretną ofertę. Ile można bawić się w półsłówka? To nie amerykańskie serial, gdzie bohatersko każdy pozytywny bohater się na wszystko zgadza dla własnych ideałów. Jedyne ideały jakie ja znam to te martwe.
Brunetka uśmiechnęła się gorzkim, smutnym uśmiechem.

- Pokazałam ci ten obraz bo sama tego chciałaś.
- skarciła ją spojrzeniem. - To nie była część mojego "planu". Weź lepiej odpowiedzialność za własne czyny. - dodała spokojniej.
-Kobieto, czy ty myślisz, że ja mówię o tym co widziałam? Nie, mówię o twoich słowach, o staniu z boku, i o braku zainteresowania. O to mi chodzi, i to nazywam grą na uczuciach,a co do moich czynów, to biorę za nie odpowiedzialności każdego dnia, w każdej chwili.
Rekai energicznie zagasiła papierosa w popielniczce.
- Czego od ciebie chcę ? Widzę w tobie potencjał. PROSZĘ cię o pomoc w walce z Gakidou. Znasz go, wiesz już jak działa i co więcej umiesz się temu przeciwstawić. Co dam ci w zamian ? Nic. - rozłożyła ręce. - To nie oferta biznesowa.
-Znam go? Ja? Widziałam go raz. Przedwczoraj. W klubie w jakim przesiaduje jak pająk w pajęczynie. Chcesz adres? Czy myślisz, że będzie chciał ze mną tak sobie pogawędzić po tym jak odrzuciłam jego propozycje?

Wypiła duży łyk białej kawy.
- Szukasz kogoś kto zasłoni cię własnym ciałem przed kulą, Rekai ? - spytała spokojnie. - Zastanów się sama, czego oczekujesz ode mnie. I zrozum, że twoja percepcja i moja bardzo się od siebie różnią. Dlatego nie wszystko może być dla ciebie zrozumiałe.
Samanta znów mówiła beznamiętnym, jakby sztucznym tonem.
-Znowu mówisz jak on. Dla mnie brzmi to jak fajna wymówka, za jaką można schować wszystko. Nie szukam nikogo, niczego nie oczekuje, to ty przyszłaś do mnie, nie ja do ciebie, zapomniałaś?

Uśmiechnęła się lekko.
- I cię znalazłam. Przekonałam się, że nie zdominowało cię to samo co zdominowało twoją siostrę. I mogę wyjść. Odpowiedziałam ci na pytania, na które znam odpowiedzi. Jednak ty dopatrujesz się w moich słowach jakiś luk, uszczerbków. Chcesz mi na siłę udowodnić , że tak jak Gakidou chce cię zwieść ? Zaciągnąć w miejsce , którego nie chcesz i okładać po głowie aż stracisz zdrowe zmysły ? Powiedziałam otwarcie - POTRZEBUJE pomocy. I pytam czy zechcesz wyciągnąć dłoń i mi jej udzielić.
-Jakiej konkretnie pomocy potrzebujesz? I czy nie możesz się skontaktować z tym potencjalnym drugim łowcą?
- To nie takie proste. Poza tym, Gakidou nie pozwoli nam zbliżyć się do siebie łatwo. Ty będziesz mogła.

Zapaliła kolejnego papierosa.
-Pod jakim pretekstem? Przecież odrzuciłam jego ofertę…
- Mogą być ich setki , Rekai. Ważne jest to, że z pewnością Gakidou naszą tutaj obecność wyczuje o ile już się to nie stało. A ty, możesz się do niego zbliżyć bez większych problemów.
Samanta pokręciła głową tak gwałtownie, że białe pasemka zatańczyły jej wokół twarzy.
- Nawet nie musisz z nim rozmawiać. Trzeba odnaleźć osoby, które w chwili obecnej są pod jego działaniem. Być może któregoś z tych mężczyzn, który był wtedy z Taiko.
Przerwała na chwile, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Trzeba się dowiedzieć co planuje. To jest ważne. A ty, jak wspomniałam masz swobodę ruchu. W dodatku jesteś japonką. Nie rzucasz sie w oczy. Rozumiesz, o czym mowie ?
Rekai spytała.
- Skoro są mu tak wiernopoddańczy że dla niego robią takie rzeczy jak zabijanie dzieci, to co ma ich skłonić do dzielenia się planami szefa?

- Czy myślisz, ze przez dowiedzieć się mam na myśli podejść i się spytać ? - wywróciła oczyma.
- A co masz na myśli?

Samata pochyliła się do przodu.
-Trzeba ich odnaleźć i obserwować. Być może , któreś z nich jeszcze da się ocalić. Resztę, trzeba poświęcić. Ale to juz zadanie łowcy.
- Dobrze, takiego zadania mogę się podjąć, chodź próba śledzenia dwóch lub więcej osób w pojedynkę jest dość...trudna.
- Spokojnie. Dostaniesz ode mnie pewną pomoc.

Rekai naprawdę była ciekawa jakiego rodzaju pomoc zamierza zaoferować jej łowczyni.
-Jaką?
- Widzisz, istoty pokroju Gakidou zawsze szukają ludzi, którzy potrzebują jego wsparcia. Którzy są podatni na jego aurę. Osoby te szybko stają się jego "przyjaciółmi". Potrzebują tego, co on im daje. To też upodabnia je do niego. Powoli przestają być zwyczajnymi ludźmi. Też musisz przestać nim być, aby móc im dorównać.
-Co przez to rozumiesz?

Westchnęła lekko i podeszła do Rekai. Ostrożnie chwyciła za podbródek i nakierowała jej oczy na swoje.
- To może być mało przyjemne, wybacz.

Jej oczy znowu zapłonęły błękitnym płomieniem. Jednak przed oczami dziewczyny nie pojawiła się ciemność. Poczuła za to jak nieprzyjemny chłód powoli ogarnia jej ciało. Powoduje mimowolne skurcze mięśni, jednocześnie odbierając władzę w kończynach. Uczucie, jakby ktoś przez oczodół wlewał do jej ciała ciekły azot. Choć wszystko trwało kilka sekund, Rekai mogło wydawać się , że były to godziny.
- Zauważysz zmiany. Nie potrafię powiedzieć dokładnie co się zmieni, sama to zrozumiesz. Zostałaś natchniona.

Rekai skuliła się na krześle, tak nieprzyjemne było odczucie jakie ją przed chwilą spotkało.
-I co dalej?

- Idź dzisiaj do klubu. Postaraj się znaleźć kogoś, kim zainteresował się ten Gakidou. Nie ingeruj, obserwuj.
Z kieszeni w spodniach wyjęła niewielką kartkę z numerem telefonu.
- Tak się ze mną skontaktujesz. Ja w tym czasie postaram się odnaleźć drugą osobę, taką jak ja. I być może natrafię na kogoś innego, kto zbliżył się do Gakidou.
Brunetka dopiła resztkę zimnej kawy, skrzywiła się lekko i rzekła.
-Dobrze. Zrobię, jak mówisz.

Samata skinęła głową, jakby dokładnie takiej odpowiedzi się spodziewała.
-Powodzenia, dzisiejszego wieczora.
Po chwili Rekai została w mieszkaniu sama, jedynymi śladami po tym, że był tu ktoś jeszcze była karteczka z numerem telefonu i filiżanka z niedopitą czarną kawą.
Automatycznie dodała numer do pamięci telefonu jako Sam.
Jeśli ma wyjść ponownie do Shiroi Kami dziś wieczór musi się do tego przygotować. Głównie mentalnie.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay

Ostatnio edytowane przez Lhianann : 18-01-2010 o 21:08.
Lhianann jest offline