Liev powstał na nogi przy asyście Leo. Kislevita próbował się pozbierać, grajek w tym czasie oddalił się w poszukiwaniu zagubionego oręża. Bazanov rozejrzał się po komorze po czym podszedł do Caleba utykając nieco i posykując z bólu promieniującego ze wszystkich części ciała. Nieco jeszcze oszołomiony, potrząsając głową zwrócił się do równie zmaltretowanego krasnoluda.
- Gdzie ta pieprzona poczwara? I szto tak kurewsko śmierdzi spalenizną do stu demonów?
-Nasza odsiecz gadzinę sfajczyła. Paliła się wywłoka jak stare onuce mego stryja Baugliego, ot co!
- Ło, a to ci heca. - odparł z krzywym uśmiechem Bazanov.
Roztarł stłuczone kolano i splunął siarczyście. Nagle wybałuszył oczy na krasnoluda, spojrzał na tunel wylotowy i jak szaleniec rzucił się w jego kierunku kuśtykając. Nim całkowicie zniknął w otworze dało się słyszeć gniewny okrzyk - Topór kurwa, ...topó ó ó r!
W grocie pozostali już tylko osłupiali Leo i Caleb.
__________________ "You have to climb the statue of the demon to be closer to God." |