Druid wbiegł do sali. Jakież było jego zdumienie, gdy zobaczył, że na ścianach i podłodze nie ma lodowej warstwy, a coś, co wcześniej było stertą kości jest oddziałem Armii Umarłych. Piętnaście zbrojnych w płytowe pancerze i miecze szkieletów stało przed rycerzem murem chroniąc go pawężami. Ich twórca spodziewał się takiego obrotu sprawy i przygotował się. Gdy zobaczył wpadającego do sali druida śmiał się ponuro. W jednym ręku trzymał runiczne ostrze, którym z powodzeniem mógł by władać obiema rękami taureński wojownik, a w drugiej ręce trzymał niewielki kamień, który podzielony był na trzy części - czerwoną, znaczoną krwią, błękitną, znaczoną lodem oraz jarzącą się zielonkawym światłem, naznaczoną spaczeniem.
Za druidem do sali wleciała harpia. Czekała na rozkazy druida. Nieumarli nie zaatakowali, jednak wyczuwalne było, iż są w gotowości. Najbardziej zadziwiające było to, że Rycerz, w przeciwieństwie do kontrolującego swojego przyzwańca czarnoksiężnika zdawał się w ogóle nie obciążony psychicznie kontrolą Armii Umarłych.
Prócz szkieletów obok Rycerza stał ghul, który co jakiś czas wywijał w fikołki w powietrzu, skakał dziko w miejscu, pokazywał druidowi kły i ostrzył pazury.
__________________ Także tego
Ostatnio edytowane przez Arsene : 20-01-2010 o 19:21.
|