Ten koszmar zdawał się trwać i trwać, i trwać... by nagle ziemia usunęła się jej spod stóp i runęła na zimne kamienie tocząc się po nich jak dziecięca piłeczka. Znów próbowała wczepić palce w kamienie lub kępki trawy, lecz wstrząsana konwulsjami ziemia wcale jej tego nie ułatwiała.
Nagle ogłuszający huk odebrał jej zmysł słuchu. Kamienie, wyrwane ze swoich korzeni, potoczyły się w takt wstrząsów zamykając im drogę ucieczki w dolinę. Francesca zamknęła oczy oczekując, że ze ścian oderwą się kolejne kamienie i zrobią z niej i jej towarzyszy krwawą miazgę.
Nic się nie stało, a wokół zapanowała cisza, która objawiała się w jej uszach irytującym dzwonieniem. Tileanka otworzyła oczy, które w jednej chwili stanęły w łzach. Niedaleko jej nóg leżała porzucona kusza, na szczęście cała i jeszcze sprawna. W powietrzu unosił się kamienny pył, wciskający się niemal wszędzie powodując więcej łez. Opadał powoli, więc nie od razu zobaczyła swoich towarzyszy i to, co zostało z pola walki. Ku jej wielkiej uldze Ekhard przeżył skalną nawałnicę i właśnie przechodził przez to, co zostało ze szczeliny, którą wcześniej przeskakiwała razem z Kurtem. Ścieżka, która przyprowadziła ich aż tutaj była całkowicie zatarasowana przez górski gniew.
Z chęcią przyjęła pomocną dłoń, a w podzięce mocno uściskała mężczyznę, uśmiechając się pomimo beznadziejności sytuacji, ale pytanie o zdrowie skwitowała wzruszeniem ramion. Podeszli do Kurta, który zbierał właśnie porozrzucany dobytek.
- Chyba to jeszcze nie koniec naszych kłopotów. Jak szybko nie dotrzemy do jaskini to możemy tu pomarznąć - powiedział wręczając Ekhardowi manierkę, z której wcześniej upił spory łyk. – A jak już tam dojdziemy to nie jestem pewien czy to, co tam zastaniemy będzie nas cieszyło. Niech się mylę, ale coś mi się zdawało, że reszta miała niemiłe spotkanie z czymś wielkim i niezadowolonym.
Spojrzała zaskoczona na Kurta.
- Też to słyszałeś? Myślałam, że mi się wydaje albo to wiatr wyje między skałami - stwierdziła i odkaszlnęła chcąc pozbyć się niemiłego drapania w gardle. - Trochę to mi przypomina te historie o duchach jakimi do poduszki raczyła mnie moja mama...
Spojrzała zaniepokojona w niebo i przełknęła ślinę.
- Ruszajmy jak najszybciej. Bez względu na to, co myślimy, że tam znajdziemy.
__________________ Nie rozmieniam siÄ™ na drobne ;) |