Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-01-2010, 14:37   #131
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Góry - noc

Rozkaz Morgluma uratował Ekharda, bowiem w zamieszaniu jakie powstało, gdy część orków parła dalej do przodu, a część natomiast się cofała, nikt nie zwracał na niego uwagi. Tłuszcza zielonych ruszyła tam skąd niedawno przyszła dalej bombardowana z góry kamiennymi pociskami.

Penny mozoląca się dalej z napięciem kuszy poczuła jak ziemia usuwa się jej spod stóp i upadła na ziemię z głośnym krzykiem i potoczyła zupełnie tracąc orientację. Palcami usiłowała wczepić się w ziemię i kępki trawy gdy potężny huk i wrzask dobiegając z tyłu aż zmroził jej krew w żyłach.

Kurt szarpnął linę przywiązaną u siodła co samo w sobie było cudem zważywszy na dzikie harce jakie wyczyniał jego wierzchowiec i popędził w stronę rozpadliny. Ziemia pod jego stopami zachowywała się jednak dziwnie drgając w rytm dzikiej sarabandy. Rozpaczliwie cisnął liną w stronę rozpadliny i runął na ziemię trafiwszy stopą na kamień. Wkoło wszystko drgało, a spod ziemi dały się słyszeć stłumienie pomruki.

Hugo rozpaczliwie starał się utrzymać na brzegu rozpadliny, gdy obok znalazła się niewiadomo skąd jakby spadła z nieba końcówka liny. To była jego jedyna chyba nadzieja. miał wrażenie jakby skały szczękały niczym paskudne szczęki pragnące go pożreć.

A góry oszalały, większość orków zginęła, gdy rozpękła na pół ściana skalna w huku i zgrzycie zwaliła się w stronę jaru blokując zupełnie jego wylot. Świat jakby stanął na głowie i składał się już tylko z zupełnych ciemności głazów, pyłu skalnego i toczących się gdzieniegdzie bezwładnych ciał. Nikt , nawet górski troll nie utrzymałby się na nogach w tej sytuacji. Głuche pomruki dobywające z się z samych trzewi górskich potęgowały jeszcze grozę. Otwarte szczeliny zamykały się z upiornym trzaskiem, by za chwilę znowu się otworzyć połykając jak olbrzymi skalny potwór znajdujących się w pobliżu by oddać ich w ofierze wnętrzu gór.
Ile to trwało nie wiedzieli, ale sądzili że lata, jeśli nie wieki.

I nagle wszystko ucichło.

A cisza a właściwie CISZA była jeszcze bardziej okropna niż to co przeżyli wcześniej. Powoli podnosili się na nogi rozglądając wkoło pokryci skalnym pyłem. Ten zresztą wirował dalej, powodując że patrzyli na wszystko jak przez mgłę. Zrobiło się bardzo zimno i niektórzy trzęśli się nie wiadomo czy z zimna czy z emocji jakie przeżyli. Krajobraz zmienił się diametralnie zamiast łuku drogi gdzie stała barykada piętrzyło się teraz olbrzymie skalne rumowisko blokujące drogę odwrotu.

Powoli jednak pył opadał pozwalając im rozpoznawać coraz więcej szczegółów i siebie nawzajem.
 
Arango jest offline  
Stary 18-01-2010, 11:18   #132
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Umilkł wreszcie przerażający huk, zaś wstrząsy nagle ustały.
Ekhard przetarł oczy, usiłując pozbyć się pyłu, który gościnnie zawitał tam podczas awantury wywołanej przez otaczające ich górskie szczyty. Potrwało to chwilkę, ale w końcu się udało. Powoli uniósł głowę, chcąc przed podjęciem próby podniesienia się zorientować się bliżej w sytuacji, w jakiej aktualnie się znalazł.

Tak jakby coś się zmieniło.
Świerkowa barykada zniknęła, zastąpiona wałem kamiennych bloków. Parę trupów orków informowało, że przynajmniej z tej strony przynajmniej na razie będzie mieć spokój. Ale co z resztą?
Ignorując ból protestujących mięśni i kości usiadł. Nie był pewien, czy zbyt szybka próba stanięcia na nogach nie skończy się zbyt szybkim powrotem do pozycji poziomej.

Teraz miał chwilkę na zastanowienie się.
Co tu się, na demony, stało? Góry oszalały? Okazały swą niechęć do istot żywych, czy też zaprotestowały nagle przeciwko przelewaniu w tym miejscu krwi? Jeśli to ostatnie, to sądząc po ilości trupów leżących dookoła, sposób manifestowania tej niechęci był co najmniej dziwny.
Potrząsnął głową, by pozbyć się resztek szumu z uszu i, opierając się o skalną ścianę, wstał. Podniósł leżący na ziemi miecz, upuszczony podczas upadku i powoli, krok za krokiem, zaczął oddalać się od kamiennej zapory oddzielającej go - i pozostałych przy życiu obrońców - od (prawdopodobnie) ruin "4 Mili" i bandy orków. Jeśli jakiś jeszcze po tamtej stronie został.

Szczelina, która przed chwilą - albo przed wiekami, nie był całkiem pewien - stała na drodze między nim a resztą kompanii zniknęła. Nie do końca, co prawda, ale to, co po niej pozostało, nie stanowiłoby zbyt poważnej przeszkody dla schorowanego staruszka.
Samopoczucie Ekharda nie było wiele lepsze, ale on również nie miał kłopotów z przekroczeniem wąskiej acz głębokiej szczeliny.

- Jak samopoczucie? - spytał chrapliwie. Kłęby pyłu dostały się do gardła i utrudniały mówienie. Odchrząknął. - Jak zdrowie? - spytał.
- Służę pomocną dłonią - dodał, podchodząc do Franceski.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-01-2010, 22:26   #133
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Ziemia po raz kolejny raz tego dnia zadrżała a przez wąski uskok przewalił się grzmot pękających skał. Innymi słowy sama radość. Spanikowana kobyła szarpnęła gwałtownie w momencie, gdy Kurt zabierał się do przerzucenia przez uskok linę przywiązaną do jej łęku. Rozsądek kazał mu puścić linę jednak wrodzone przywiązanie do ciężko wypracowanej własności trzymać ile sił w garści…

Jednak już po kilku metrach zdał sobie sprawę, że prędzej kobyła wyrwie mu ramię niż się zatrzyma. Galopowała oszalała ze strachu po górskiej ścieżce. Puścił linę. Cały był pokryty śniegiem, lodem i drobnymi kamieniami. Twarz czerwona z wysiłku a oddech płytki i nierówny… nie wiadomo czy bardziej ze zmęczenia czy z emocji. Odrętwiała dłoń dalej jakby zaciskała się na oddalającym się sznurze. Odprowadził głupie zwierze wzrokiem za najbliższy załom skalny i spróbował wstać z klęczek.

Krajobraz po bitwie i ruchach górotworu był, jaki był. Cześć z nich żyła, ku niemałemu zaskoczeniu starego wojaka. Jak udało im się przetrzymać atak zielonej hordy a potem lawinę kamieni i rozstępujący się grunt tego nie wiedział. Jednak trzeźwo myślący umysł podpowiadał mu, iż powinni się martwić chłodem nocy wysokich gór i… właśnie i czymś jeszcze, co dało o sobie znać w czasie walki.

Wrócił do reszty zbierając po drodze swój ekwipunek. Rozrzucona broń, porzucony płaszcz i inne graty. Jego i innych… również tych, którzy polegli.

Pytanie kompana zostawił bez odpowiedzi. Schylał się właśnie, bo drogocenny drobiazg – manierkę z przepalanką. Cała. Nieuszkodzona, a na dodatek przyjemnie ciężka. Oparł się o skałę przyłożył flachę na dłuższą chwilę do ust. Następnie puścił w koło to cudeńko.

- Chyba to jeszcze nie koniec naszych kłopotów. Jak szybko nie dotrzemy do jaskini to możemy tu pomarznąć.
Po chwili dodał. – A jak już tam dojdziemy to nie jestem pewien czy to, co tam zastaniemy będzie nas cieszyło. Niech się mylę, ale coś mi się zdawało, że reszta miała niemiłe spotkanie z czymś wielkim i niezadowolonym.
 
baltazar jest offline  
Stary 20-01-2010, 23:04   #134
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Ten koszmar zdawał się trwać i trwać, i trwać... by nagle ziemia usunęła się jej spod stóp i runęła na zimne kamienie tocząc się po nich jak dziecięca piłeczka. Znów próbowała wczepić palce w kamienie lub kępki trawy, lecz wstrząsana konwulsjami ziemia wcale jej tego nie ułatwiała.

Nagle ogłuszający huk odebrał jej zmysł słuchu. Kamienie, wyrwane ze swoich korzeni, potoczyły się w takt wstrząsów zamykając im drogę ucieczki w dolinę. Francesca zamknęła oczy oczekując, że ze ścian oderwą się kolejne kamienie i zrobią z niej i jej towarzyszy krwawą miazgę.

Nic się nie stało, a wokół zapanowała cisza, która objawiała się w jej uszach irytującym dzwonieniem. Tileanka otworzyła oczy, które w jednej chwili stanęły w łzach. Niedaleko jej nóg leżała porzucona kusza, na szczęście cała i jeszcze sprawna. W powietrzu unosił się kamienny pył, wciskający się niemal wszędzie powodując więcej łez. Opadał powoli, więc nie od razu zobaczyła swoich towarzyszy i to, co zostało z pola walki. Ku jej wielkiej uldze Ekhard przeżył skalną nawałnicę i właśnie przechodził przez to, co zostało ze szczeliny, którą wcześniej przeskakiwała razem z Kurtem. Ścieżka, która przyprowadziła ich aż tutaj była całkowicie zatarasowana przez górski gniew.

Z chęcią przyjęła pomocną dłoń, a w podzięce mocno uściskała mężczyznę, uśmiechając się pomimo beznadziejności sytuacji, ale pytanie o zdrowie skwitowała wzruszeniem ramion. Podeszli do Kurta, który zbierał właśnie porozrzucany dobytek.

- Chyba to jeszcze nie koniec naszych kłopotów. Jak szybko nie dotrzemy do jaskini to możemy tu pomarznąć - powiedział wręczając Ekhardowi manierkę, z której wcześniej upił spory łyk. – A jak już tam dojdziemy to nie jestem pewien czy to, co tam zastaniemy będzie nas cieszyło. Niech się mylę, ale coś mi się zdawało, że reszta miała niemiłe spotkanie z czymś wielkim i niezadowolonym.

Spojrzała zaskoczona na Kurta.
- Też to słyszałeś? Myślałam, że mi się wydaje albo to wiatr wyje między skałami - stwierdziła i odkaszlnęła chcąc pozbyć się niemiłego drapania w gardle. - Trochę to mi przypomina te historie o duchach jakimi do poduszki raczyła mnie moja mama...

Spojrzała zaniepokojona w niebo i przełknęła ślinę.
- Ruszajmy jak najszybciej. Bez względu na to, co myślimy, że tam znajdziemy.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
Stary 24-01-2010, 20:40   #135
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
To, co działo się wokół, sprawiło, że oczy Hugo zrobiły się wielkie, niczym spodki do filiżanek. Wyszły przy tym z orbit tak, że przypominały dwie marynowane cebule. Drganie ziemi wywoływało w nim fale niepochamowanej wesołości.
- Łyhyhy... Mam łaskotki... - chichotał.
A tak w ogóle niziołek wyglądał, jak pączek zatknięty na krawędzi bezdennej przepaści.
- Pączek... - halflingowi ślinka wypełniła usta.
- ... na kfafeci bestennej pszepafci! - przypomniał sobie, sepleniąc i plując uwalnianym przez ślinianki płynem ustrojowym.

Zdało mu się, że skały kłapią na niego niczym olbrzymia paszcza. Właściciel owej paszczy musiałby posiadać wcale pokaźny kałdun, zauważył.

Jednak nim zdążył wrzasnąć "Aaa! Ratunku!", w buzię smagnął go koniec liny. Nie wiedział czyje i w ogóle co toto jest, ale była szansa, że zdoła się po tym kawałku konopii wydostać na górę. Chwycił.

Po chwili był na przynajmniej chwilowo bezpiecznej, zawalonej kamiennymi odłamkami ścieżce.
- Ale się uchachałem... - westchnął i otarł wyciśnięte wesołością łzy z kącików oczu. Po chwili kichnął donośnie, gdyż nochal miał podrażniony unoszącym się wszędzie pyłem.

Przecierając oczy, rozglądał się wokół, w poszukiwaniu ocalałych z katastrofy Dużych Ludzi. Dostrzegł troje, więc pomachał im wesoło łapką. Zaraz jednak zerwał się na nogi i podbiegł do szczeliny, do której o mało co nie spadł i z zaintersowaniem przyglądał się czemuś w jej głębi. Po jakimś czasie podniósł głowę, zlustrował okolicę, jakby po raz pierwszy dostrzegając ogrom zniszczeń, po czym obrócił się do pozostałych.
- Ja chcę jeszcze raz! - rzucił z błyskiem w oku.

Nagle, do uszu wszystkich dobiegł kolejny złowrogi pomruk.
"Gniew Gór!" - przemknęło przez myśli ledwo ocalałych. Czyżby jednak mieli wyzionąć ducha w tych górach?
- Przepraszam, zgłodniałem troszkę... - powiedział strapiony niziołek, klepiąc się po brzuszku.
Na szczęście worko-plecako-torba ocalała, więc była spora szansa na to, że jakieś wiktuały się znajdą. Dla wszystkich.
- Chodźmy. - Niespodziewanie rzucił Hugo. Aż dziw, że nie chciał najpierw się posilić. Może był chory? Albo oberwał kamieniem w głowę?
- Zjemy po drodze. - mruknął wyjaśniająco, rozwiewając wszelkie wątpliwości.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 29-01-2010, 09:31   #136
 
Lance's Avatar
 
Reputacja: 1 Lance nie jest za bardzo znany
Góry przestały się trząść. Skalny pył przemieszany ze śniegiem nadal się jednak sypał, ograniczając widoczność.
Resztki potężnej jeszcze chwilę temu hordy zgromadziły się lękliwie wokół Morgluma. Ten stał natomiast z oszołomionym wyrazem pyska, wodząc wzrokiem dookoła. Dłuższą chwilę później doszedł do siebie i otwartą łapą rozdał „klapsy” w karczycha stojących obok. Orki i gobliny z wrzaskiem poleciały na ziemię.
- Wasza wina! Spowodowali wy wielki łomot! – zauważył Morglum – Szukajta tera ocaleńców! Już!
Mimo tragedii, misja Morgluma się jeszcze nie zakończyła. Sądził, że jeśli uda mu się ją wykonać, szybko odbuduje bandę. Kto by się bowiem oparł wizji, jaką roztoczy przed przyszłymi podwładnymi?

Zieloni rozpełzli się zatem po rumowisku, szukając ocalałych. Bezskutecznie. W pewnym momencie jednak Karkołamacz zauważył, że w jednym miejscu zgromadziły się trzy orki. Podszedł tam szybko i zauważył ciało goblina, częściowo przysypanego gruzami. Ciało jeszcze drgało – z rozbitej głowy wynikało, że został dobity przez orki, które właśnie podjadały sobie kawałki odciętej ręki trupa.
- Ej… - zawarczał Morglum – ten jeszcze żył! Zabiliśta go!
Orki popatrzyły po sobie niepewnie.
- Nie, szefie, nie. Łon truposz był już…
Inny dodał nieśmiało.
- Niby gadał, że żyw jeszcze, ale to przecie gobliniec od Mamy… A szefie oni kłamce przecie, wszyscy do ostatniego. Ten tyż kłamał…
Morglum nie czekał dłużej, tylko porozdawał karczycha. Orki znów poleciały na ziemię. Potem wyrwał z barku rękę goblińca i podjadając sobie, ruszył na dalsze poszukiwania.


Mimo poszukiwań, nie udało się znaleźć więcej ocalałych, lecz tylko kilka trupów. Wszystkie zostały wyciągnięte spod skał. W końcu trzeba zrobić zapasy żywności… Jeden trup od razu trafił do kotła – porządny gulasz był niezbędny dla podreperowania morale.
 
Lance jest offline  
Stary 10-02-2010, 16:55   #137
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Góry - noc


Byli teraz żałosną bandą rozbitków, taka była prawda i nawet zaraźliwy optymizm halflinga nie mógł tego zmienić.
odcięto im drogę w dolinę, zresztą kto wie co lub kogo mogliby spotkać przy rumowisku ?
Noc w górach groziła pewną śmiercią przez wychłodzenie, a droga do jaskini bez przewodnika w panujących ciemnościach na pewno była ryzykowna. Zresztą niektórzy z nich mogli domyślać się, ze i poprzednia grupa nie dotarła do celu bez komplikacji.
Co wiec czaiło się przed nimi ? Jakie złe siły narodziły się we wnętrzu gór i co je sprowokowało ? Na to również nie znali odpowiedzi.

Pozbierali resztki ekwipunku i radzi nieradzi wyruszyli w drogę. Drogę a raczej mordęgę, bowiem przekraczanie kolejnych rozpadlin i szczelin nie dość że spowalniało ich marsz to było również bardzo wyczerpujące. Jeden zakręt, drugi, powoli, ale jednak zbliżali sie do celu.
Bylo coraz zimniej, jakby w ciągu ostatnich kilku minut temperatura znacznie się obnizyła i bylo to równie nienaturalne co niedawne trzęsienie.

Hugo pierwszy dostrzegł słaby poblask czerwieni przed nimi i stanął jak wryty. Szarpnął za rękę któregoś z dużych ludzi i wskazał paluchem kierunek. Teraz i inni zatrzymali się i zaczęli przyglądać mdłemu poblaskowi. Był czerwonawy, a jego źródło skryte było skryte za wielkim głazami jakie zapewne stoczyły się niedawno z grani i leżały teraz na poboczu ścieżki. Kojarzyło się z czymś brudnym, chorym i nieczystym. A także tchnęło śmiercią, tego ostatniego było pewne każde z nich.



Lance nie zapomniałem o Morglumie i jego przerzedzonej gromadce. Zajrzyj proszę do komentarzy.
 
Arango jest offline  
Stary 12-02-2010, 09:06   #138
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Żyjemy i to jest chyba plus, który przeważa nad wszystkimi minusami - powiedział Ekhard, jeszcze raz rozglądając się dokoła i zastanawiając się nad wyjściem z tej opresji.
Sytuacja była z gatunku tych, które nazywają 'dobrą, ale nie beznadziejną'.
Droga prowadząca w stronę cywilizacji była odcięta stertą głazów, przez którą trudno by było im się przebić. A nawet wtedy nie było wiadomo, co ich może czekać po tamtej stronie zwałowiska. Nie wspominając o tym, że bez zapasów nie mieli zbyt wielkich szans na przeżycie choćby paru zimowych dni.
Szaszłyk z orka?
Co prawda mówiono, że na bezrybiu i rak ryba, ale czy z tego, że orki jadały ludzi należało wyciągnąć wniosek, że w drugą stronę również mogło to zadziałać?
To już chyba lepiej byłoby zabrać się za koninę...
- No dobra... - Podniósł z ziemi plecak. - Jestem gotowy. Ruszamy?


Droga nie była usłana różami. Wprost przeciwnie. Co krok pod nogami wyrastały głazy, które przywędrowały tu z sąsiadującego ze ścieżką zbocza, co chwila trzeba było przekraczać większe czy mniejsze szczeliny, przecinające to, co pozostało ze ścieżki.
"Ciekawe, jak się ma reszta... Oby tylko jaskinia nie zwaliła się im na głowy."
Wolał jednak nie dzielić się z innymi tymi radosnymi przypuszczeniami. Jaskinia ważna była nie z powodu znajdującego się tam mitycznego skarbu. Ważne było to, że stanowiła jedyną szansę na ocalenie. Ognisko, prowizoryczny dach nad głową... Cokolwiek, co stworzy szansę schowania się przed potęgującym się mrozem.
"Całkiem jakby stające na głowie góry uwolniły ukryte głęboko pod ziemią pokłady mrozu" - pomyślał, szczelniej otulając się płaszczem. - "Jakby mało było orków i trzęsienia ziemi, to jeszcze jest coraz zimniej..."

Patrząc więcej pod nogi niż przed siebie z pewnością przegapiłby kolejną niespodziankę, jaką zgotowała im ta niegościnna kraina. Dopiero niziołek skierował jego uwagę na coś, co świeciło mdłą czerwienią. I emanowało złem i śmiercią.
Ekhard poczuł, że robi mu się niedobrze na sam widok tego światła, że zawartość żołądka podnosi mu się do gardła. To znaczy podniosłaby się, gdyby coś miał w żołądku...
Nie miał najmniejszego zamiaru sprawdzać, co takiego góry zechciały wypluć ze swoich trzewi. Wprost przeciwnie - zamierzał obejść to 'coś' jak najszerszym łukiem i jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od ogarniającego go nagle uczucia strachu i niepewności.
- Chyba nie jesteś na tyle głupi, by tam podchodzić - powiedział do niziołka, który najwyraźniej wybierał się w stronę światełka.
Ruszył dalej. Oczywiście poczeka, aż Hugo wróci ze swej "wyprawy zwiadowczej", ale zrobi to kawałek dalej...
 
Kerm jest offline  
Stary 23-02-2010, 07:38   #139
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Kurt, jako jedyny z ocalałych nie zapisał się taką zapalczywością w oddawaniu dobytku, co reszta. Tak jak było mu trudno rozstać się z bronią i koniem tak właściwie i z resztą ekwipunku. Dlatego może oprócz płótna namiotowego i linki posiadał go w takim stanie jak w chwili wyruszenia z faktorii. No może było mniej jedzenia i picia. Dlatego nie widział powodu do rozpaczania, chyba podobnie jak inni cieszył się z tego, że żyją.

Poczęstował tych, co mieli ochotę na kawałek suszonego mięsa i podobnie jak reszta ruszył w stronę rzekomej jaskini ze skarbem. Na prawdziwy posiłek przyjdzie czas później, jak Sigma pozwoli to w jaskini… a jak nie no to cóż na szlaku. Zamykał pochód, ostrożnie prowadząc swoją klacz przez odmienioną ścieżkę. Pokrywające ją rozliczne kamienie i głazy czyniły tą przeprawę dość karkołomną jednak stary weteran nie miał zamiaru narażać swojej klaczki na niepotrzebną kontuzję, a tym bardziej jej tutaj zostawiać.

Gdy dołączył do reszty bardzo szybko zlokalizował powód ich przestoju. Mówiąc delikatnie nic a nic mu się to nie spodobał. Gdyby chciał być bardziej dokładny w opisywaniu swoich uczuć mógłby rzec, że wręcz go to solidnie zaniepokoiło. W pierwszej chwili wręcz go sparaliżowało. Dziwny, mroczny poblask wydobywający się bóg wie skąd powodował ciarki na plecach. Dopiero brawura halflinga przywróciła mu nieco zdroworozsądkowego myślenia. Naiwnie naładował kuszę licząc, że w razie czego im to pomoże.

- Kurduplu lepiej tego nie tykać. Mus nam dostać się do jaskini nim mrok zapadnie. Zwrócił się do Hugo.
 
baltazar jest offline  
Stary 23-02-2010, 08:52   #140
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Hugo raźno szedł wraz z innymi. Jego nogi były krótsze, więc musiał przebierać nimi szybciej. Czasami wręcz biegał wokół pozostałej trójki. Nosiło go.

Reszta zastanawiała się, kiedy wreszcie ten pokurcz potknie się o jakiś kamień i skręci kark na dnie rozpadliny, jednak jakimś cudem ten ubrany w czapę i kożuszek wariat przemierzał górski trakt zręcznie, niczym kozica. Zadanie ułatwiała mu proca, a w zasadzie jej drzewce, na którym się wspierał.

Faktycznie niziołek ledwo się powstrzymywał, żeby nie podskakiwać wesoło, a może nawet coś zanucić głośniej. Z jego dziwnie zaciśniętych ust wydostawały się mimo to jakieś piski i jęki.

- O-oo! - wyrwało się z buzi kurdupla. - Widzicie to samo, co ja? - pytanie było ogólnie sensowne, jednak w tym konkretnym przypadku każdy widzący to samo co on powinien jak najszybciej zgłosić się do cyrulika.

Hugo nie przejął się dziwnymi wrażeniami, niemal emocjami, płynącymi od źródła poświaty.
- A co to? - zapytał, najprawdopodobniej samego siebie. Nie bacząc na ostrzeżenia Dużych Ludzi ruszył powoli przed siebie zamierzając zbadać przyczynę zjawiska.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172