Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2010, 23:33   #28
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Głupi sobowtór miał przewagę szponów i potrafił z nich zrobić dość nieprzyjemny użytek. Dziewczyna próbowała się mu wyrwać i dobiec do stołu. Już sobie myślała, że bez ofiary w postaci nożyczek wbitych w jakąś newralgiczną część anatomii się nie obejdzie, gdy Gorrister a potem jakiś zielony stwór, wykupili przejście za cenę kawałków swojego ciała. Szybko weszła w portal nie czekając na decyzje czy debaty pozostałych. Nie wiadomo było przecież na jak długo się utrzyma i czy przepuści wszystkich chętnych. Z portalami nigdy nie było wiadomo do końca na jakiej zasadzie działają. Wolała nie ryzykować pozostania na ziemiach bestii.
Potem wysłuchała co mieli do powiedzenia, przytaknęła głowa akceptując miejsce spotkania i pospiesznie udała się do miejsca, które obecnie traktowała jako swoją kwaterę.

***

Dom. Słodki dom! Pomyślała Moia wdychając charakterystyczną mieszankę zapachów Sigil. Choć nie urodziła się tutaj, żyła na tyle długo, że to właśnie miejsce stało się jej domem. Z całkiem świadomego wyboru. Jak na inne miejsca w sferach było całkiem przyjemne i bezpieczne.

Wieczorowa suknia, którą miała tego dnia na sobie, nie wytrzymała trudów ucieczki, przemiany i walki z cienistym sobowtórem. Zwisała w smętnych strzępach na dość znacznie powiększonym ciele, niebieskoskórej dziewczyny. Zdecydowanie należało się przebrać w coś bardziej trzymającego się całości.
Jedno było pewne: Na takie gabaryty znalezienie odpowiednich portek, nie będzie sprawą łatwą. To Moia wiedziała już od momentu, gdy za obcisła suknia zaczęła jej się wrzynać w ciało, a potem pękać. Może to i dobrze, że nie urosłą tylko w górę, bo przy swojej dotychczasowej wadze przypominałaby kogoś z rodziny pajęczaków. Tylko jeszcze dwa dodatkowe odnóża i mogłaby z powodzeniem udawać gigantycznego pająka. Z trudem zapięła guziki spodni wciągając powietrze. Nigdy nie miała problemów z nadwagą i teraz dopiero zrozumiała co czują elegantki próbujące wtłoczyć swe obfite wdzięki do gorsetów. Nie żeby od razu była gruba, po prostu należało zakupić nowe spodnie, nieco szersze w biodrach i o znacznie, zdecydowanie znacznie dłuższych nogawkach. Kiedy w końcu dopięła ostatni guzik i schyliła się by założyć buty, wiedziała już, że ta walka była bezcelowa. Długie pęknięcie z tyłu całkowicie wykluczało ich użyteczność, tym bardziej, że przy jej obecnym wzroście, większość populacji Sigii będzie miała ten detal jej anatomii dokładnie na wysokości wzroku.
Nie miała wielu damskich ciuszków. Zdecydowała, że kupi coś po drodze odpowiedniejszego i wygodniejszego. Teraz jednak była niestety skazana na kusą spódniczkę, w której prezentowała się zazwyczaj klientom. Jednak na wybrzydzanie nie miała czasu. Moia bowiem miała już pomysł gdzie udać się po radę co do sposobu pozbycia się klątwy, albo chociaż zyskania kilku użytecznych informacji. To teraz było najistotniejsze:
Stary Hiram, był obleśnym capem, ale naprawdę znał się na swojej robocie. Jego skrzynia, a w zasadzie nora w dość zakazanym rejonie Ula, wyraźnie wskazywała, że nie wszystko co robi jest całkowicie legalne i w stu procentach bezpieczne. Moi to nie przeszkadzało. Kiedyś słyszała, że wszystko co najlepsze jest albo nielegalne, albo niemoralne, albo tuczące. Nielegalnie zdobywała jedną część swoich dochodów, niemoralnie drugą, a przytyć nie przytyła nawet grama, niezależnie od tego ile jadła.... no może do dzisiaj, ale urosła proporcjonalnie, więc w zasadzie to się nie liczyło.
A niebezpieczeństwo? Było częścią jej istnienia, jak oddychanie czy wydalanie. Przyzwyczaiła się do niego i czasami nawet odczuwała coś co inni przenosili na dziedzinę seksu: Całkiem przyjemne uczucie pobudzenia.
Mimo prowokacyjnego stroju, nikt jej nie zaczepił, co było dziwne jak na tę część najgorszej dzielnicy Klatki. Zazwyczaj miała po drodze do Hirama przynajmniej kilka propozycji nie do odrzucenia. Teraz owszem, przyglądali jej się z ciekawością, ale i zachowywali pewien dystans. Pewnie się zastanawiali jak się wdrapać do otworu w takiej wieży bez drabiny!

Otworzył jej jak zwykle osobiście, zerkając najpierw przez niewielkie okienko, do którego musiała się pochylić. Wiedziała, że stać go na kogoś do pomocy, ale Stary był trochę sfiksowany i straszliwie bał się o swoje tajemnice. Był mały, siwy, pomarszczony i zupełnie nie można się było zorientować ile może liczyć sobie lat. Mógł mieć równie dobrze kilkadziesiąt, jak i kilkaset. Ubrany w wytartą na łokciach i poplamioną z przodu, długą brązową szatę wyglądał raczej na żebraka niż na jednego z tych co potrafią władać mocą.
Przeszła przez uchylone drzwi zgięta w pół, a potem wyprostowała się na całą obecną, imponująca wysokość.
W pierwszej chwili czaromiot rozdziawił usta ze zdziwienia, a potem roześmiał się rubasznie obrzucając ją lepkim spojrzeniem, na dłuższą chwilę zatrzymując się tam gdzie kończyła się krótka spódniczka i zaczynały imponującej teraz długości nogi. Potem zaś zapytał kpiąco:
- Do kogo się tak podciągałaś słodka?
Obrzuciła go niechętnym spojrzeniem, wyminęła bez słowa, usiadła na najbliższym fotelu, wysuwając kończyny przed siebie, bo tylko taka pozycja była w miarę dogodna na niskim meblu. Zaplotła je i wtedy dopiero odezwała się, pokazując swoją nową ozdobę na lewej ręce:
- Byłam na imprezie w gmachu Czuciowców. Błysnęliśmy się na Ziemię Bestii, a jeden z gości, najwyraźniej niezbyt zadowolony ze standardów podarował niektórym taki prezent na podwyższenie temperatury. Masz może pojęcie jak się tego pozbyć? To podobno klątwa z Księgi Satyrów – Widząc, że Hiram wyciąga z ciekawością swoją dłoń odsunęła swoją lekko:
- Lepiej daruj sobie macanki, to świństwo przenosi się przez dotyk.
Odsunął się szybko na bezpieczną odległość, a dziewczyna kontynuowała grzebiąc w swoim worku.
- Jakaś magiczka buchnęła mu tę kartę i zrobiła kopie na papierze. Udało mi się ją oskórować z jednej. Niestety na oryginał załapał się Łaskobójca. Wolałam z nim nie zadzierać. Nie wyglądał na cierpliwego. – W końcu udało jej się znaleźć to czego szukała. Wyciągnęła trochę sfatygowaną cieniutką bibułkę i podała mężczyźnie.
- Dla mnie bełkot, ale może ty coś z tego skumasz.
Wziął ostrożnie unikając kontaktu z niebieską skórą i przyjrzał się kartce z wyraźnym zainteresowaniem.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 21-01-2010 o 08:56.
Eleanor jest offline