Nim drużyna zdołała zareagować na pomysł barbarzyńcy, w wiosce rozgorzało.
Ty parszywy ścierwopluju! – krzyknął sołtys wycierając ślinę, która pociekła mu na podbródek – Niedoczekanie Twoje! Ekh… moja głowa…
- Ojcze – odezwała się młoda dziewoja wyciągając ku sołtysowi swe delikatne dłonie.
- Odejdź mała dziwko, z Tobą jeszcze zdążę się policzyć! – grubas złapał dziewczynę za przeguby i pchnął tak, że ta wylądowała twarzą w piachu.
Dzieci wieśniaków poprzynosiły kosze z zapasami. Sołtys oznajmił, iż są to dary za dobrodziejstwo jakiego doznali od wybawców. Nic specjalnego się w owych koszach nie mieściło, przede wszystkim smaczny, ciemny chleb, ser, kiełbasa, kilkanaście jajek i kilka butelek lokalnego bimbru.
- Bierzta! Nie gadajta! – krzyczał wciąż podchmielony wieśniak ukazując kompanii szereg pożółkłych, mocno wybrakowanych zębów.
Chłopi otoczyli drużynę. Uradowani uśmiechali się do wojowników, kilka kobiet zanuciło jakąś ludową piosnkę, a dzieciaki ciskały im pod nogi zebrane na łąkach kwiaty. Z tłumu wynurzył się podniecony sołtys.
- Ludzie dobrzy, dobrodzieje, niech was Słońce błogosławi. Weźta ten oto wóz, rannych weźta do Kamiennego Grodu, a potem oddajcie ten oto wóz do tamtejszych stajni. Powiedzcie, że sołtys Miecław wkrótce go odbierze. Bywajcie!
Widząc i słysząc to Grey zapomniał o tym co wcześniej mówił, chwycił z kosza kawał kiełbasy i napchał sobie nią usta. Następnie podszedł do sołtysa, grzmotnął go mocno w głowę że ten o mało nie zemdlał i powiedział: - Podnoś panie te kobitkę i przepraszaj bo jaja urwę. Jak tu tak dziewoja traktowana jest to ja ją ze sobą biere! |