Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2010, 22:40   #100
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Smutek duszy owijał się wokół niej niewidzialna mgiełką nostalgii zabarwioną kolorem zniechęcenia. Snuła się po swej komnacie, a czasami po pustych korytarzach zamku, ciesząc się z odnalezienia towarzyszącej jej od jakiegoś czasu przyjaciółki. Była najlepszą powierniczką tajemnic, wspaniałą towarzyszką i wspólniczką smutków, bladych radości i nieocenioną agitatorką podsycania nadziei. Rozumiały się w pół słowa, idealnie współgrały w odczuciach. Była cudownym słuchaczem, który czasem przemawiał do niej kojąco ciszą i pustką. Fascynująca, wiotka i ulotna, a jednak namacalnie trwała.
Miała na imię Samotność. A na drugie Wierność.

Znów były razem i mogły cieszyć się sobą.

Tworzyła mimo wszystko. Tkała swą pieśń o Mealisandre z coraz większym zakłopotaniem. Niby jej wybaczyli, lecz zasiała ziarno zwątpienia. Maleńka rysa pojawiła się i szpeciła taflę wzajemnego zaufania. I na nic zapewnienia o odpuszczeniu winy, o zrozumieniu intencji. Tak jak kropla drąży skałę, tak skaza ma tendencję do powiększania się. Wszyscy czuli to pod skórą. A największy ciężar tej świadomości spoczywał na niej. A jednak pisała dalej. Do czasu.

Historia przybrała kształt, który wstrząsnął jej wyobrażeniem o opowieści i udziale jej bohaterki w wydarzeniach. Jak to się stało, że nie zaoponowała? Kto wymyślił ten fragment z próbą zniewolenia? Dlaczego? Po co?

To już nieważne. Stało się. Napisano, zaakceptowano. Obudziła się ze snu, gdy było już za późno.

Nie wahała się. Rozwiązanie przyszło od razu.

Kiedy zdecydowała o losie Mealisandre, poczuła się dużo lepiej. Fragment wspólnej opowieści nie wzbudził sprzeciwu wśród artystów , co przyjęła z wielką ulgą. Odetchnęła.

- Żegnaj Mealisandre – szepnęła, wrzucając pergaminy z próbkami opowieści o swej bardce do jarzącego się ciepłym światłem kominka.

To jednak nie był koniec.

Bo jakaż była jej rola od tej pory? Po cóż miała tu tkwić, jeśli nie było już Mealisandre? To pytanie zaczynało ją coraz bardziej dręczyć swym natręctwem.
Sięgnęła po pióro.

Las był mimowolnym świadkiem napadu. Nie miał w nim swego udziału, nie mógł też nic przeciwdziałać. Tkwił smutno, uginając się pod ciężarem przytłaczającego go śnieżnego puchu. Patrzył na zgraję postaci dobrych i złych – któż odważy się je nazwać tak czy tak; pobojowisko, przesiąknięty strachem trakt; konie i powóz, które, po wielu perypetiach, powlokły się w końcu dalej drogą.
Patrzył też na maleńką polanę, gdzie mężczyzna pochylał się nad oddającą, być może, ostatnie tchnienie kobietą.
O ironio, nie był to jej ukochany, którego poszukiwała od dawna, a którego odnalezienia właśnie była pewna. Las przymknął oczy, by nie patrzyć na jej cierpienie i zawód, gdy ten, którego martwym uznała, wciąż nie przychodził. Przyjść nie mógł, bo jeszcze nie umarła, lub nie przyszedł, bo wcale nie umarł...

Dwa jastrzębie przysiadły na górnych gałęziach korony drzewa. Wydawało się, że spojrzały sobie w oczy, a potem ku oddalającym się bohaterom opowieści. Kolejne spojrzenie miało zadecydować, gdzie polecą...

A może to tylko gra wyobraźni, bo czy ptaki patrzą sobie w oczy?




Obserwująca swą panią Hefker miała na ten temat swoje zdanie. Miękko wskakując na jej kolana i moszcząc się tam wygodnie, mrucząc i udeptując „podłoże” za pomocą leniwie wysuwających się pazurków, czekała na dalszą opowieść o ptakach pięknych wolnością lecz srogich w swej drapieżności.


Aravia zaś nie była ni ptakiem ni kotem. Nie kierował nią instynkt.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?

Ostatnio edytowane przez Nimue : 22-01-2010 o 08:55.
Nimue jest offline