Argo ocknął się po chwili bardzo osłabiony rytuałem. Sploty Gatti, które go przecięły poważnie nadwyrężyły jego zdolności regeneracyjne. Podświadomie ognik czuł, że jeszcze jeden poważniejszy dzisiaj uraz i na zawsze złączy się z ziemią. Zmęczony ledwo unosił się w powietrzu kilkanaście centymetrów nad ziemią i przez najbliższy czas nic nie wskazywało na to, że zdolny będzie do lotów na najwyższe skalne półki grot.
Bezradnie patrzył na spowodowane przez rytuał zniszczenia. Śledził opiekunki usiłujące pomóc każdemu z rannych. Próbował także wśród zamieszania wokół odnaleźć Grau, lecz nie odczuwał jej obecności, a raczej pyłku który jej podarował. Przez ciało ognika przeszedł dreszcz. Obiecał, że odnajdzie ją wszędzie i pomoże, a zgubił już na samym początku. Z pełną determinacją zamierzał ruszyć na jej poszukiwania, gdy natknął się na Opiekunkę.
Ta nie dała się zbyć łatwo. Słowem i gestem uspokoiła skrzadło. Następnie przyjrzała się jego strukturze śledząc trasę kadego najmniejszego pyłku. Delikatnie pogłaskała ognika dodając mu otuchy, a przy okazji dotykiem badając nagromadzony na powierzchni elektryczny ładunek. Zawsze zastanawiało Argo jak to możliwe, że każda z tych istot tak dobrze zna wszystkie inne Salartus. Lepiej czasem niż skrzadło jest w stanie poznać drugie.
Ostatecznie badanie upewniło Opiekunkę, że ognik choć słaby musi jedynie wypocząć. Gdy zamierzała odejść Argo wykrzyknął. z niedowierzaniem.
-Tam w zieleni. Skąd ona? Nimfa? - zapytał zagubiony. W umyśle skrzadła przewijały się jeszcze echa wizji, przeplatając się z postrzeganą rzeczywistością. Ognik nie potrafiłby odpowiedzieć, czemu skojarzył zieloną anielicę z nimfą, ani tym bardziej czemu nimfa miałaby mieć pióra. Może właśnie zielony odcień i trawiasty zapach przywodzący na myśl łąki i lasy rzucał choć trochę zbudził w Argo tak odległe skojarzenie.
Ostatnio edytowane przez Glyph : 30-01-2010 o 20:31.
|