Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2010, 20:44   #23
itill
 
itill's Avatar
 
Reputacja: 1 itill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodze
Odwróciła sie do niego i uśmiechnęła na ten widok.
-Miło cię widzieć, a czy luksusy są aż tak nudne? -zapytała nieco retorycznie -Może zastanawiam się co ich tutaj ciągnie? -uśmiechnęła się. Nie dało się ukryć, że odczuwa ulgę na jego widok.
Oparł się plecami o kontuar, spoglądając przelotnie na tłum.
-Coś nowego?
-Poznałam Hishiego.
-Spodziewałaś się czegoś innego?
-Hm, chyba nie.

Skinął lekko głową.
-Więc chociaż się nie zawiodłaś. A mamusia? -spojrzał na nią uśmiechając się lekko.
-Ciężkie życie przede mną. -westchnęła z uśmiechem.
-Nie musi tak być, Margot. -skinął na barmana, który podał mu szklankę whisky.
-Dobrze wiesz, że mogę tylko na kilka chwil zapomnieć o obowiązkach. Na dłużej nie da się od nich uciec.
-Możesz sprawić, że tamto życie stanie się tylko farsą, Margot. Cieniem, który nie jest wstanie cię dosięgnąć.

-A co jest wyjściem? Narkotyki? Nie, dziękuję.
-Narkotyki?
-zaśmiał się. -Oczywiście, że nie. Wyjściem jest mój świat, Margot. W którym urodzisz się jako inna osoba. Prowadząca, życie o jakim dotąd ci się nie śniło.
-Twój świat?
-Chyba juz o tym rozmawialiśmy, co?
-przelotnie spojrzał jej w oczy. Poczuła znowu krótki dreszcz, pełen przyjemności.
-No chyba, że o tym mowa. -uśmiechnęła się w pewnym sensie zalotnie i kusząco.
-Chcesz na noc wrócić do swojego pałacyku? Czy zostać tutaj? -spytał spokojnie. W pewnym stopniu , mogło pytanie to zaintrygować kobietę.
-Mój pałacyk jest zbyt daleko stąd by do niego wracać.
-Miałem na myśli Hilton Hotel
- zaśmiał się cicho, po czym upił łyk ze szklanki.
-Wywiad godny podziwu. -zaśmiała się -Ten pałac także jest za daleko stąd.
-Czy panienka Tepes chce tej nocy skosztować uciech świata odmiennego?
-spytał niby żartobliwie
-Odmiennego? -zapytała ze śmiechem -No cóż, chyba jakiś wieczór panieński mi się należy, prawda?
-Mam tylko jedną prośbę.
-upił kolejną porcję alkoholu -Dzisiaj zapomnij o zasadach, granicach i... –spauzował -moralności? Chyba tak można to nazwać.
Przez chwilę mina jej zastygła. Nie wiedziała co powiedzieć i czego oczekiwać.
-Co przez to rozumiesz?
-Co było najbardziej szaloną rzeczą jaką zrobiłaś w życiu?
-O większej ilości marzyłam by zrobić. Mimo wszystko za bardzo liczyłam się z dobrym imieniem rodziny by pozwalać sobie na realizację moich... wyobrażeń.

Przysunął się bliżej.
-Zobrazujesz mi to?
Zdziwiła się.
-Jak? Narysować? -zapytała z niepewnym uśmiechem.
-Francja to kraj poetów i filozofów. Nie uwierzę, że nie potrafisz jako farby w tym obrazie użyć słowa.
-Hm, powiedzmy, że od zrobienia gigantycznych zakupów za sumy, za które większość z nich zaprzedałaby własnych rodziców po spalenie wszystkich rodzinnych obrazów, które jak pewnie wiesz, w większości są dziełami sztuki wysokiej klasy... a spalenie najlepiej z całym dworkiem. -powiedziała dość szybko jakby wizje te często pojawiały się w jej wyobraźni i pozwalały żyć w rodzinnych pętach.
-Masz ochotę zniszczyć coś próżnie pięknego?
-Próżnie pięknego? Ciekawe i intrygujące określenie. A masz coś ciekawego na stanie?

-Co powiesz na galerię sztuki nowoczesnej? - zaśmiał się niewinnie .
-Co najwyżej w myślach. Wolę nie niszczyć tak misternie tworzonego dobrego nazwiska mojej matki.
Westchnął.
-Zapomnij o tym, Margot. Jeśli pójdziesz za mną, stracisz na ten próżny przydomek.
Nie była pewna o co mu chodzi. -Przecież nazwiska... O co ci chodzi?
Spojrzał na nią, po czym przysunął do niej swoją twarz. Powoli, poczuła jego ciepły oddech na policzku.
-Chodź. A zobaczysz. -spokojnie. Usłyszała bicie serca, niewiadomego pochodzenia. Być może było to jej serce ? I kolejna fala dreszczy, przeszywająca całe ciało.
Nie chciała mieć wyboru. Poszła za nim bez większego zastanowienia.

Szedł w tył, pozostając przodem do niej. Spojrzał jej prosto w oczy. Dwa spodki koloru rtęci wpatrzone były tylko w nią. Hipnotyzowały, jednocześnie w dziwny sposób odpychając od jej świadomości wszystkie myśli. Wszystko wokoło niej straciło swoje bytowanie w czasie. Nie mogła określić czy widzi realne wspomnienie, czy to może rzeczywistość? A może dziwna wizja przyszłości? Wyciągnął w jej kierunku ramiona. Powoli wślizgnęli się w szalejący tłum. Z wielkich głośników wydobyła się muzyka. Inna , od tej poprzedniej. Elektroniczna, rytmiczna. Dalej jednak pozostająca w klimacie tego miejsca.
-Chodź. -powiedział, przywołując ją gestami dłoni. Nie usłyszała go, nie mogła. Wiedziała jednak dokładnie co w tej chwili wydobyło się z jego ust.
Po chwili zatopili się w muzyce. Stali się częścią tłumu bez twarzy, imion, zmartwień. Istniejącą gdzieś poza "teraz". Margot mogła czuć euforię. Niezrozumianą, jednak tak spragnioną przez organizm, iż niemożliwą do odrzucenia.

Miały kolejne minuty, odczuwalne tylko dla obserwatorów. Margot całkowicie straciła poczucie czasu, trwając w całym tym chaosie. Elektroniczna, rytmiczna muzyka, choć tak pospolita, tym razem zdawała się trafiać w jej gust. Wprawiając całe ciało w wibracje. W pewnym momencie tłum straszliwie się zagęścił. Czuła spocone ciała ocierające się o nią. Gakidou przesunął dłońmi po jej ramionach i przyciągnął bliżej siebie. Znowu spojrzała w jego oczy, i poczuła kolejną falę gorąca przeszywającą jej
ciało. W dodatku pod ułożoną na jego piersi dłonią, czuła zadziwiająco spokojne bicie serca. Szaleństwo w tłumie trwało jeszcze kilkanaście minut, po czym spokojnie podeszli do kontuaru. Wszyscy ustępowali im drogi.
-Spodobało ci się Margot? -spytał kiedy podeszli do baru -Chcesz ruszyć dalej?
Margot się uśmiechnęła. Gdyby nie on, czułaby ich wszystkich. Na czas spędzony z nim świat przestał istnieć w sposób, o którym ona tylko śniła. Chciała znaleźć się poza czasem i poza ludźmi.
-Oczywiście. -powiedziała.
Gakidou uśmiechnął się, po czym spojrzał gdzieś w tłum. Po chwili wyszły z niego trzy osoby: młoda dziewczyna, z różowymi pasemkami wplecionymi we włosy, młody chłopak, wyglądający na licealistę, w poszarpanych spodniach i czarnej koszulce, oraz kolejny chłopak, stylem bardzo przypominający Gakidou, wyraźnie jednak starszy od pozostałej dwójki.
-To Maki-chan, Touske-kun i Naosuke-san. Pójdą z nami. -uśmiechnął się do niej, po czym chwycił za dłoń. -Chodź.
Szybko skierowali się w kierunku blaszanych schodów, prowadzących do wyjścia. Gakidou na chwilę wszedł do jakiegoś pokoju tuż obok żelaznych drzwi wyjściowych, wychodząc trzymał w ramionach niewielkie , kartonowe pudełko.
-Mam tutaj dla was mały prezent. -każde z nich wyjęło z pudełka maskę. Bogato zdobione w stylu weneckim. -Dzisiaj się zabawimy.
Każde z nich zasłoniło nimi twarze, po czym wyszli wspólnie na zewnątrz. Przeszli przez ciemny zaułek, pełny już nieco podpitych bądź naćpanych ludzi. Mimo tych widoków wszyscy z kompanów Margot uśmiechali się, wymieniali się dowcipami i śmiesznymi spostrzeżeniami. Wychodząc z zaułka, skierowali swoje kroki na postój taksówek.
-Margot, ta noc jest twoja. Chcesz zobaczyć galerię, czy może pojedziemy do mnie?
-Mam wrażenie, że to dość śmiała propozycja. Galerie najlepiej ogląda się przez oczy innych. Widząc na co oni patrzą wiesz lepiej z czego możesz się zaśmiewać. Czy z ludzi czy z dzieł sztuki. -zamilkła na chwilę -Sądzę, że u Ciebie będzie zabawniej. -powiedziała z figlarnym uśmiechem.
Założyła maskę i uśmiechnęła się. Nie wiedziała co będzie potem, ale zakrycie twarzy dawało chociaż szczątki złudzeń, że cokolwiek by nie zrobiła tej nocy honor rodziny nie zostanie nadszarpnięty.

-W takim razie pojedziemy w pewne miejsce, które sobie upodobałem. -powiedział Gakidou nakładając maskę na twarz. Zatrzymali się przy jednej z kilku taksówek stojących na postoju. Gakidou otworzył drzwi pasażera, i zagadnął kierowcę.
-Jest nas piątka.
-Za dużo.
-Zmieścimy się.
-Dostanę mandat.
-Bez obaw. Wsiadajcie
-zignorował krzywą minę kierowcy, po czym wsunął się na siedzenie obok niego. Na jego kolana wsunęła się Maki. Na tył pierwszy wsiadł Taouske, następnie Margot, a za nią Naosuke.
-Będę mówił jak masz jechać. -powiedział obojętnie do kierowcy, który niemal natychmiast ruszył. To co zaczęło się dziać dalej było niczym wstąpienie w inny wymiar.
Wszyscy chyba zapomnieli w jakim miejscu się znajdują, za to ciało Margot już ogarnęły kolejne fale gorąca... Tym razem nie przestawały. Jedna za drugą , bombardowały umysł przyjemnością. Przymknęła oczy, światła za oknami samochodu zmieniły się w nierealne smugi. Poczuła dotyk na swojej szyi. Tousuke przyłożył do jej skóry swoje usta. Naosuke , po chwili również przyłączył się do młodego chłopaka. Jego dłoń powędrowała w górę jej uda.
Kiedy uchyliła powieki, zobaczyła Maki, przyklejoną do ust Gakidou.
Zdziwiła się widząc taką scenę. Poczuła się nieswojo. Nie znała ludzi, którzy ją dotykali. Co innego w barze, gdy wszyscy tańczą, ale w samochodzie? W ścisku? Gdy nie wie gdzie jedzie i po co? Na chwilę wrócił jej rozsądek i wręcz skrzywiła się na samą myśl o chorobach jakie mogą się gnieździć w tych chłopakach. Nie minęło kilka chwil jak znów zaczęło ją ogarniać uczucie ciekawości. Przecież jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji. Choroba? Przy najmniej ukróci jej życie z panią Fujiwara. Czemu nie? Co ma do stracenia?
Położyła rękę na udzie Tousukę i delikatnie zaczęła je głaskać, a na Naosuke spojrzała bardzo wyzywająco z kuszącym uśmiechem.

Margot widziała jak mijają zalesiony teren. Liczne światła gdzieś zniknęły, została niemal niezmącona ciemność. Samochód się zatrzymał.
-Jesteśmy na miejscu. To stara fabryka. -uśmiechnął się -tekstyliów. Chodźcie. -wysiadł rzucając plik banknotów kierowcy.
Wysiadła zdziwiona. Tak na prawdę dwoma rzeczami. Najpierw miejscem, jakie wybrał Gakidou, a następnie ilością pieniędzy jaką dysponował. Nie spodziewała się tego po nim.

Weszli przed wielkie drzwi, do środka. Wnętrze, właściwie składało się tylko z wielkiej hali. Zostało tutaj nieco pozostawionych części do maszyn, pustych pudeł i dużo, dużo wszelakich innych śmieci. Pod ciężkimi butami Gakidou pękały drobne szkło z powybijanych w większości okien. Po drugiej stronie sali Margot dostrzegła światło. Był tam niewielki pokój, z świeżo postawionymi ściankami działowymi. Spod drzwi wydobywała się niewielka wstęga przytłumionego światła.
Gakidou nacisną klamkę.
-Panienka pozwoli.. -dygnął dworsko. -Dwór Kolorowych koszmarów i bladych jęków. -uśmiechnął się lekko.

Uśmiechnęła się i również dygnęła.
-To kobiety tak się kłaniają. -powiedziała nieco kąśliwie.
Weszła w uchylone drzwi i rozejrzała się po pomieszczeniu. Była ciekawa, co tak bardzo spodobało się gospodarzowi.
Pomieszczenie zdawało się jak nie z tego świata. Wielkie łoże w stylu rokoko , barek z nowoczesnymi , błyszczącymi zielonym światłem neonami, malowidła na ścianach utrzymane w nurcie surrealistycznym, a do tego dywan w krowią łatę na całej podłodze. Żaden z elementów nie pasował do drugiego. Usłyszała zamykające się za nią drzwi.
-Napijesz się czegoś?
-Co proponujesz?
-zapytała krótko zerkając po pokoju.

-Lodołamacza?
- powiedziała Maki .
-Może być. -uśmiechnęła się. Była zaciekawiona co teraz.
Dziewczyna podbiegła do barku. Wzięła kilka największych szklanek, wypełniła je lodem, wódką, szampanem, białym winem i piwem. Wszystko to zalała napojem energetycznym.
-Smaczności młodości!
-Rozgośćcie się.
-powiedział Gakidou zrzucając z siebie płaszcz.
-Dziękuję. -powiedziała i usiadła na łożu.
Była ciekawa co teraz. Nie miała pewności czy panowie będą kontynuować czy może cały wieczór potoczy się innym torem?

Gakidou poczekał, aż Margot dopije przygotowany trunek. W tym czasie wszyscy się dobrze bawili rozmawiając. O dziwo Margot rozumiała wszystko. Nawet slang, którego w życiu nie miała okazji się uczyć. Po dopiciu trunku, światła jakby nieco przygasły. Gakidou podszedł do niej i spojrzał w oczy.
Margot otworzyła szeroko oczy pod wpływem kolejnej fali przyjemności. Zobaczyła lądującą na łóżku koło niej dziewczynę, która chwyciła ją za podbródek i popatrzyła w niej półprzytomne i zamglone oczy. Chciała spojrzeć na Gakidou z zaskoczonym pytaniem. Nie miała pojęcia co się dzieje i czy przypadkiem to nie kolejny psikus gospodarza. A może to intruz?
Czekała na jakieś wyjaśnienia lub zdecydowany ruch towarzystwa. W zamian jednak stało się coś gorszego i niespodziewanego.
Nagle w umyśle Margot pojawiła się wizja jaka na pewno nie była jej wspomnieniem, ale odczuwała ją, jakby była zaczerpnięta wprost z jej myśli.
Oczy jakie wpatrywały się w źrenice Margot były niezwykłe, ciepłe, jakby płonął w nich ogień dający bezpieczeństwo, jakby były skąpane w blasku południowego słońca.



Nagle znalazła się w pomieszczeniu jakie wyglądało na piwnicę. Za szybą lufciku pod sufitem widziała cień wysokiej trawy.
Jedynym źródłem światła była stara lampa na naftę, stojąca na postawionej bokiem drewnianej skrzyni po jakiś owocach. Do piwnicy weszły trzy osoby : młoda, śliczna japonka, jakiś młody chłopak, oraz mężczyzna podobny do Gakidou. Z długą , czarną grzywką z blond pasmami.
Podeszli do stołu na , którym stało nosidełko.
-Taiko-chan, ty to zrobisz. -powiedział mężczyzna z grzywką do dziewczyny..
Podał jej do ręki brzytwę, a dziewczyna powoli wysunęła ostrze. Zmierzyła zimny, połyskujący kawałek metalu nieobecnym spojrzeniem.
-Przygotuj słoik. -tym razem zwrócił się do chłopaka. Ten postawił na drewnianym blacie otwarty , półlitrowy słoik.
-Śmiało Taiko-chan. To nieludzkie dziecko. Broń naszego świata, broń Gakidou-sama.
-Wiem o tym, Takamochi. Daj mi chwilę.
Dziewczyna wpatrywała się w dziecko. Jej spojrzenie było jednak chłodne, pozbawione litości.
-Niech się stanie... -powiedziała cicho pod nosem, po czym chwyciła dziecko za szyjkę , poderwała w górę i przycisnęła do stołu.
Krzyk dziecka się urwał. Zacisnęła dłoń mocno ja jego szyi. Tak mocno, iż po chwili cała główka posiniała. Jednocześnie poprowadziła ostrze po drobnym ciele. Nacinała je w konkretnych miejscach. Takamochi szybko postawił na stół blaszany pojemnik, a Taiko błyskawicznie wepchnęła do jego wnętrza dziecko.
Przez chwilę wpatrywali się w blaszaną rynienkę, z pojedynczego otworu w jej ścianie do słoika wylewała się krew.

-Widzisz kim on jest, i co muszą robić ci, którzy biorą jego dary? Poczuj czym on jest naprawdę...
Jakby widmowy głos w jej myślach, łączący się bezpośrednio z tym co przed chwilą widziała w swym umyśle. I nagle cała odczuwana przez nią rozkosz zmieniła się w przejmujący, świdrujący każdy, nawet najmniejszy fragment jej ciała ból.

Maki machnęła ręką, pozostawiając krwawe wstęgi na twarzy Rekai. Ta osunęła się w tył, prosto pod nogi Gakidou.
-Teraz poznasz karę... za niszczenie mojego świata.

Margot nie mogła złapać tchu. Wydarta przyjemności z ramion zobaczyła coś obrzydliwego, co wzbudzało w niej odruch wymiotny. Patrząc na Gakidou nie poznawała w nim niczego z tego co zobaczyła w wizji. Nie chciała już zamykać oczu, nie chciała wiedzieć czy to prawda. Marzyła by zatrzeć ten obraz w swojej pamięci.
-O co w tym chodzi? -wrzasnęła wreszcie.

-Spokojnie, Margot. To jedna z istot, które widzą w moim świecie coś niegodnego. -mężczyźni przerwali stosunek z Margot, i objęli ją by nie zrobiła niczego głupiego. -Pozbędę się krzywdy jaką ci właśnie uczyniła... ale najpierw. -skierował swoje spojrzenie na leżącą dziewczynę...

Zaczęła się wyrywać i szamotać, odczuwała coś strasznego, czego nigdy nie chciałaby doczekać. Mężczyźni ją trzymali za mocno. Patrzyła teraz na nich z obrzydzeniem.
-Zostawcie mnie! Puszczajcie! -krzyczała.

Rekai błyskawicznym ruchem przeturlała się po ziemi w bok. Wstając jednocześnie wybiła się nogami. Niesamowitym skokiem minęła ściankę działową, po czym ruszyła biegiem. Magrot nie widziała co działo się potem, nie wszystkie głosy do niej dochodziły. Była jednak pewna, że dłużej nie chce być w tym miejscu i z tymi ludźmi.
-Dokąd chcesz uciec? -usłyszała jego głos, niesiony przez echo.

Mężczyźni trzymali Margot, jednak starali się nie sprawić jej tym bólu. Maki podeszła do niej i wzięła w dłonie jej twarz.
-Margot-san, spokojnie. Margot-san, musisz się uspokoić. Ta kobieta specjalnie zmąciła twoje zmysły, Margot-san!
-I przegoniła wszelkie chęci na wspólne zabawy. -powiedziała zniesmaczona Margot.

Maki czekała na to, aż Margot weźmie się w garść.
-Margot-san? Już dobrze?

Margot była roztrzęsiona. Nie chciała dłużej zostawać w tym miejscu.
-Chcę wracać. Natychmiast. -powiedziała stanowczo. Nie chciała już niczego ani widzieć ani słyszeć.
To co działo się, to co słyszała wcale nie poprawiało jej nastroju. Nie chciała dalej przebywać z tymi istotami. Ogarnęła raz jeszcze miejsce w którym się znalazła. Wbiła paznokcie w trzymające ją ręce i starała się jak najmocniej rozedrzeć skórę trzymającej ją osoby.
-Wypuście mnie! -krzyknęła.
Gdy uścisk się zwolnił. Pozbiera swoje rzeczy i pośpiesznie się ubrała. Nie chciała na nic czekać. Sprawdziła jeszcze czy ma i portfel i telefon a potem skierowała kroki do wyjścia. Przecież pamiętała jak tu weszła. Wyszła z improwizowanego pokoiku.

Kiedy Margot chwyciła za klamkę, okazało się, że drzwi są całkowicie zatrzaśnięte. Choć próbowała z całych sił, nie zdołała ich otworzyć. W tej chwili w jej plecy barkiem uderzyła Maki, przyciskając ją do drzwi.
-Margot-san! Nie wiesz co robisz!

Gakidou skierował się w kierunku pokoju , w którym została Margot.
Otworzył drzwi z lekkością, po czym spojrzał spokojnie na leżącą na ziemi kobietę. Maki oraz Tousuke przyciskali ją do dywanu w krowie łaty.
-Spokojnie, Margot. Zaraz się tym zajmę... -przykucnął i spojrzał w jej oczy. Mimo, iż czuła adrenalinę i złość w niej buzującą, to spojrzenie... Wszystko zniknęło. Ból i niepokój wywołany działaniami obcej kobiety nagle zniknął. Został tylko widok jego spokojnych oczu i jego cichy głos.
-Już dobrze...

Leżała kipiąc złością. Nie chciała ani poddawać się jego mocy i wpływom ani z nim rozmawiać. Chciała wyjść z tego okropnego miejsca.

Przebudziła się w taksówce. Na pytanie gdzie jedzie okazało się, że do hotelu. Odsapnęła. Szczerze miała nadzieję, że to wszystko to był jedynie bardzo zły sen. Gdy dotarła do pokoju wzięła gorący prysznic i wyszorowała się dokładnie tak jakby chciała zmazać wszystko związane z Gakidou. Nie chciała przed zaśnięciem nawet włączać telewizora. Wycierając włosy w ręcznik spojrzała przez okno. Barwny pejzaż nawet na chwilę nie zachwycił jej oczu. Zasłoniła okno i położyła się spać mając nadzieję, że następny dzień będzie znacznie lepszy.
 

Ostatnio edytowane przez itill : 22-01-2010 o 20:46.
itill jest offline