Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2010, 20:52   #24
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Po wyjściu Samanty Rekai wzięła prysznic. Nie wiedziała zupełnie co może się zdarzyć dzisiejszego wieczora.
Stojąc pod siekącymi jej skórę igiełkami wody czuła, że przez jej ciało przechodzą fale dreszczy. Tak jakby coś wewnątrz jej istoty się przemieniło, transformowało.
Ubrana podobnie jak ostatnio wieczorem ruszyła do Shiroi Kami.

Będąc już w środku siedziała przy barze ponownie sącząc gin z tonikiem. Spotkanie z Samanta naprawdę coś w niej zmieniło, gdyż instynktownie wyczuwała tych na których Gakidou zależało, bądź tych którzy już mu służyli. Widziała jak klub opuszczał młody mężczyzna, który wręcz namacalnie spływał mrocznym darem Gakidou, ale w Shiroi Kami została młoda gaijinka na jakiej nie było jeszcze jednoznacznego piętna, na razie najwyraźniej podchodził ją i kusił tak jak ją samą kilka dni temu.
Akuma wprowadził ciemnowłosą dziewczynę na parkiet gdzie zaczęli oboje kołysać się w ekstatycznym , dziwacznym tańcu.

Rekai wręcz fizycznie czuła, że Gakidou, czy jak go zwała Samanta, Akuma sączy w myśli i ciało cudzoziemki nici swej energii, jak próbuje sforsować jej własne zapory zdrowego rozsądku, jak karmi się jej wewnętrznym bólem i tęsknotą. Mimowolnie wzdrygnęła się na wspomnienie jak bliska była ona sama poddaniu się temu wpływowi.
Po kilku minutach skończyli tańczyć i ruszyli w stronę baru, na szczęście kilka miejsc dalej od Rekai.
O czym rozmawiali nie mogła usłyszeć, lecz po krótkiej chwili z tłumu podeszło do nich troje młodych ludzi. Brunetka z różowymi pasemkami wplecionymi we włosy, młody chłopak w modnie oberwanych spodniach, i gość z długa grzywką, dziwnie przypominający rudzielca.
Po kolejnych kilku minutach cała piątka skierowała się do wyjścia. Rekai instynktownie ruszyła za nimi, zapinając po drodze płaszczyk.
Śledzone przez nią osoby po przejęciu kilku uliczek zatrzymały się na postoju dla taksówek.
Rekai czuła się jak na planie taniego kryminału. Co ona w ogóle ma powiedzieć tej gaijince jeśli do ewentualnej rozmowy dojdzie?
'Słuchaj, ten rudy gość jest demonem, i będziesz musiała dla niego mordować'.
Taaak, jasne brzmi to naprawdę przekonywająco...

Rekai bez wahania wsiadła do taksówki stojącej również na postoju.
-Proszę jechać za ta taksówką przed nami.
Nie wiedziała co powie owej dziewczynie nad jakiej umysłem pracuje Gakidou, ale w tej chwili nie było to aż tak ważne. Wrażenie wręcz lepkiej, ohydnej mazi wylewającej się z umysłu Gakidou było zbyt przejmujące by myśleć o mało w tej chwili istotnych szczegółach.
Długo kluczyli po mieście, w pewnym momencie nawet na chwile przestała się orientować, gdzie dokładnie teraz się znajdują.

Rekai kazała taksówkarzowi zatrzymać się od razu jak zobaczyła światła stopu samochodu przed nimi. Wysiadła w zaułku jakiego nie było widać z miejsca w jakim zatrzymała się śledzona taksówka. Zapłaciła taksówkarzowi i wysiadła. Ruszyła za interesująca ją grupką osób w bezpiecznej odległości. Czemu Gakidou prowadził swoje stadko do opuszczonej fabryki tekstyliów tego nie była w stanie zrozumieć.

Wchodząc do fabryki nagle uświadomiła sobie, że mała ilość światła zupełnie jej nie przeszkadza. Tak jakby w zatęchłych, zakurzonych ciemnościach widziała jak w ciągu dnia. Interesujące ją osoby skierowały się do znajdującego się w opuszczonej fabrycznej hali ...pokoiku wykonanego na oko z płyt kartonowo- gipsowych . Był to jedyny oświetlony fragment fabryki. Szybko oceniła, że najlepiej będzie jej obserwować co się dzieje w owym pokoiku, jaki nie miał sufitu z stalowych belek jakie ciągnęły się przez całą szerokość budynku. Najwyraźniej kiedyś stanowiły podporę podłogi piętra, jakiego już od dawna tu nie było. Płynnym krokiem podeszła do stojącej w kącie pordzewiałej maszyny, z zadziwiająca lekkością na nią wskoczyła by po chwili bez widocznego wysiłku podciągnąć się na metrowej szerokości metalową belkę i zając na niej wygodne stanowisko obserwacyjne. Nie za bardzo ją zaskoczył fakt, że owe czynności udało jej się wykonać prawie bezszelestnie. Najwyraźniej to ,co powiedziała Samanta właśnie zaczęło się sprawdzać.

Dziewczyna widziała wszystko dokładnie. W pomieszczaniu jakie obserwowała stał ogromne łoże w stylu rokoko zaścielone bogato zdobioną pościelą, ogromny dywan w biało- czarne łaty oraz barek. Widziała jak dziewczyna z różowymi pasemkami miesza jakiegoś kosmicznego drinka dla gaijinki, której imię, o ile dobrze zrozumiało brzmiało Margot. Nagle przed oczyma Rekai pojawiły jej się srebrzyste tęczówki Gakidou. Tak jakby stał kilka centymetrów przed nią.
Wewnątrz swego umysłu usłyszała wyraźne "Wynoś się stąd".
Ignorując działanie rudzielca Rekai ruszyła zwinnie przed siebie po stalowej belce. Zatrzymała się tuż nad łóżkiem, mając nadzieje, że skoro Gakidou jest skupiony teraz na próbie wystraszenia jej, uda się jej zrealizować jej zamierzenie.
Doskonale, gaijinka pod nią otworzyła szeroko oczy pod wpływem kolejnej fali przyjemności.

Rekai poczuła niesamowity ból zaciskający się na jej dłoni. Ujrzała czarny, ciężki but przydeptujący jej palce.
- Chyba mnie nie zrozumiałaś, co? - rudzielec stał na belce tuż przed nią.
Jednym ruchem wyrwała dłoń spod jego nogi.
Uśmiechając się szeroko zwyczajnie zeskoczyła na łóżko lądując tuż koło Margot, chwytając ją za podbródek i patrząc prosto w zamglone pożądaniem oczy.
Oczy jakie wpatrywały się w źrenice Margot były niezwykłe, ciepłe, jakby płonął w nich ogień dający bezpieczeństwo, jakby były skąpane w blasku południowego słońca.



Wlała do umysłu Margot scenę jaką tego samego dnia pokazała jej Samanta.
Przemówiła jeszcze wprost do jej myśli:
-Widzisz kim on jest, i co muszą robić ci, którzy biorą jego dary? Poczuj czym on jest naprawdę...
Skupiła się mocno i nagle cała odczuwana przez cudzoziemkę rozkosz zmieniła się w przejmujący, świdrujący każdy, nawet najmniejszy fragment jej ciała ból.

Nagle poczuła jak ostre pazury rozcinają jej skórę na twarzy. Na wpół spadła, na poły zeskoczyła z łóżka, zanim dziewczyna z pasemkami zdążyła zaatakować ponownie. Niestety złożył się tak, że wylądowała praktycznie pod nogami Gakidou.
Usłyszała nad sobą jego beznamiętny głos.
- Teraz poznasz karę... za niszczenie mojego świata.

Nie czekając na to, aż demon zrealizuje swoje pogróżki błyskawicznym ruchem przeturlała się po ziemi w bok. Wstając jednocześnie wybiła się nogami. Niesamowitym skokiem minęła ściankę działową, po czym ruszyła biegiem , wirażując pomiędzy kolumnami i zniszczonymi maszynami, w kierunku dużego okna. Gakidou spokojnie wyszedł przed drzwi pomieszczenia, które z same z siebie się po tym zatrzasnęły. Cienie wypełniające niemal całkowicie hale zaczęły się poruszać. Coś o konsystencji smoły, w jednej chwili zasłoniło wszystkie okna, wielkie wrota i dziury w ścianach. Zdawało się, że zamknięci są teraz wszyscy w czarnej , stworzonej ze smoły bańce.
- Dokąd chcesz uciec ? - usłyszała jego głos, niesiony przez echo.

Rekai zatrzymała się. Czuła krew spływającą z rozciętej skóry, ale ból na szczęście udało się jej wyłączyć.
-Tak daleko Gaki .... dou od twej osoby jak się da .- specjalnie mocno zaakcentowała pierwszą sylabę jego imienia. Zły duch -demon- gaki.
-To co robisz z ludźmi, od tego jak wypaczasz im umysły, zatruwasz ich dusze brzydzi mnie niesamowicie, ale nie mogę pozwolić, byś kolejnej osobie zrobił to, co zrobiłeś mojej siostrze.

Nagle niewiadoma siła rzuciła ją w tył. Plecami uderzyła o betonową kolumnę. Próbując złapać dech uniosła spojrzenie, i dostrzegła stojącego przed nią Gakidou. Jego ruch musiał być błyskawiczny. szybszy niż jej oko. Uderzenie odczuła wszak nim go jeszcze dostrzegła. Chciała się poderwać w górę, w tej samej chwili, jednak dostrzegła , że smolista masa uwięziła jej ramiona. Była przyszpilona do kolumny. Gakidou podszedł do niej spokojnie.
- Rozmawiałaś... z Łowcą ?
- Mówiłeś coś? Czy to tylko komar brzęczał?
- Może i nie była to rozsądna decyzja, ale wrodzony sarkazm wziął górę. Jeśli myśli, ze potraktuje ją jak kukiełkę jaka mu wszystko wyśpiewa gładko to się bardzo pomylił. Teraz głównym sprawcą śmierci Taiko była dla niej on, i tylko on.
Westchnął lekko.
- Skoro tak stawiasz sprawę... - podszedł do niej i przykucnął. Wcisną palce w oczodoły, starając się podnieść jej powieki.
- Pokaż oczy, a sam się dowiem . - napierał tak mocno, iż jego paznokcie rozcięły jej skórę.

Rekai czuła jak palce demona próbują na sile unieść jej powieki. Cieniste liny krępujące jej ciało nie dawały jej praktycznie żadnego pola manewru. Praktycznie...Ale można było to wykorzystać na swoją korzyść.
Nagłym ruchem podciągnęła ugięte nogi używając oplątującej ją sieci jako stabilizatora równowagi, i z całej siły skierowała stopy w okolice krocza rudowłosego potwora.
Gakidou stracił na chwilę równowagę, jednak nie widać było, aby cios sprawił mu ból. Stanął w końcu stabilnie, zamachną się nogą i ciężkim butem uderzył prosto w twarz dziewczyny, tak iż ta odskoczyła w bok. Rekai poczuła w ustach smak krwi. Po chwili ta wypełniła całą jej jamę ustną.

Nagle wszyscy usłyszeli głośny ryk silnika. Cień trzymający dziewczynę jakby się poluzował. Po chwili, przez czarną zawiesinę, zasłaniającą wrota, przebił się biały samochód maki lexus. Cały jego front mocno poturbował się podczas forsowania ściany. Pisk opon, i samochód wykręcił ponownie zatrzymując się przodem do dziury we wrotach. Drzwi się otworzyły, z wnętrza pojazdu wysiadła Samanta.
Stanowczym krokiem podeszła bliżej. Gakidou skupił na niej swoje spojrzenie.

Samanta zimnym głosem wycedziła:
- Rekai. Do samochodu. Natychmiast.
Dziewczyna jednym ruchem zerwała krepujące ją więzy i splunęła krwią na Gakidou.
- On tu więzi kogoś, kto jeszcze nie jest po jego stronie. Zabierzmy ją, ona ma jeszcze szanse!
- Rekai ! Natychmiast !

Rekai chcąc nie chcąc usłuchała głosu Samanty. Wsiadła do samochodu.

Oczy Samanty zapłonęły błękitną poświatą. S
pojrzenie Gakidou zdawało się mówić - " Nie wzrusza mnie to".
Kobieta spokojnym krokiem podeszła bliżej. Przez chwilę wpatrywali się sobie wzajemnie prosto w oczy. Wszystko w koło zaczęło drgać. Drobne przedmioty na podłodze, szyby w oknach.
Tak jakby właśnie nawiedziło to miejsce jedno z wielu małych trzęsień ziemi. Samanta wyprowadziła błyskawiczne kopnięcie na biodro rudzielca, ten lekko się ugiął i jęknął. Kolejny kopniak już napotkał jego ramie.
Dłoń zacisnęła się na jej piszczelu, po czym z niewyobrażalną siła poderwał ją, i zakręcił jej ciałem w powietrzu. Na koniec ciskając nią w kolumnę.
Z betonowego pala posypał się gruz odsłaniając część drutów zbrojeniowych.
Samanta wstała, i otrzepała zniszczoną już garsonkę z białego pyłu. Z kącika jej ust popłynęła czerwona stróżka krwi. Gakidou ruszył w jej stronę, wycelował w pięścią w jej twarz. Kobieta zdążyła jednak uniknąć ciosu. Jakieś urządzenie błysnęło w jej dłoni, i w tej samej chwili mężczyznę ogarnęły drgawki.
Kolejne silne kopnięcie w klatkę piersiową posłało go na kilka metrów. Blondynka nie czekała - wpadła do samochodu, zatrzasnęła drzwi i z piskiem opon ruszyła.
- To beznadziejne. Nie mam z nim sama najmniejszych szans. - powiedziała wyraźnie zdenerwowana, nie przejmując się krwią kapiącą jej po brodzie. Mknęły podniszczonym samochodem przez nocne Tokio.
Rekai z cichutkim westchnieniem oparła głowę o zagłówek fotela.
Cóż za wieczór...
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline