- Yeah! - ryknął "Golem" widząc eksplodującego olbrzyma i przesunięcie się szali na stronę Gwardzistów. Wszędzie wokoło trwała radosna palba i zielonoskórzy padali jeden po drugim aż miło. Korzystając z braku wrogiego ostrzału Kaus wskoczył na mur i pokazał orkom parę uniwersalnych a serdecznych gestów którymi gangi zwykły się pozdrawiać przy okazji wszelkiego rodzaju zażartych negocjacji w Underhivie. - Chodźcie tu, zasrańce! - urwał i, nieodrodny wychowanek Adeptus Mechanicus, zaprzągł jakąś część umysłu do analizy czy wyzwisko jest uzasadnione. Jest. Pod względem koloru. - O ku... - zaczął i czym prędzej zeskoczył, chroniąc się przed pociskami i odłamkami, gdy zielone skórki wstrzelały się w umocnienia! Tym razem widocznym było że nie będzie to łatwa walka, gdy wychylił głowę i przyjrzał się głównej fali ataku. - Chłopaki! - wrzasnął - Pamiętajcie o Broadswordach przy murze!!! Iran, łap się za tą zezowatą sukę! Możliwe że będziemy musieli wiać! Basilk, Dekares, pomóżcie nam! Delia, trzymaj się blisko!
Ponownie wyjrzał za mur. - Chodźcie tu, kurduple! - wrzasnął znowu, widząc dymiące, pancerne "puszki" orające ziemię w nieustępliwym pochodzie, wyprzedzane przez mniejszych i nie tak "zaawansowanych" orków.
Obrócił się do chłopaków. Ku swojemu zadowoleniu zobaczył że Iran, Dekares i Basilk skupili się razem, najwidoczniej gotowi do współdziałania. W zasadzie Iran przejął wyrzutnię, mając jednego z dwóch pozostałych Gwardzistów do ładowania. - Dobrze! Na początek fragi, w większe grupy! Iran, oszczędzaj kraki na pewny strzał w "puszkę", najlepiej z małej odległości! Jeśli trzeba będzie sp... - odgłos odpalenia Earthshakera na chwilę zagłuszył Kausa - to zabieramy resztę pocisków, przydadzą się!
Szarżujące potwory zadziwiająco szybko pokonywały dystans do murów, pchane żądzą walki wojowniczej rasy. Perspektywa starcia z ludźmi zdawała się ich rozjuszać niczym wyznawców Chaosu obecność demonów. Prześcigali się w swej ochocie dopadnięcia Gwardzistów.
I 17-ty stawił opór. Nieliczne pozostałe w ziemi miny eksplodowały pod naciskiem żelaznych buciorów, nie odpalone jeszcze fugasy obmywały przedpole płonącym prometium. Zdobyczne rakiety wybuchły kulami ognia i odłamków. Chimery pierwsze rozpoczęły ostrzał wsparty wkrótce przez dziesiątki lasgunów. Kaus z zimną krwią czekał z dłonią na panelu. Potężne ładunki założone we wrakach miały rozerwać na strzępy co większe grupy. Wyczekał na odpowiedni moment i zdetonował ładunki, zmieniając przedpole w burzę metalu i kamienia, masakrującą środek hordy zielonoskórych. Jego bolterek zaczął pluć ogniem, a wycie wyrzutni dało znać że i Iran rozpoczął ostrzał. - Chodźcie, czekamy! - wrzasnął, nie mogąc się doczekać odpalenia Broadswordów. Poszarpana linia była coraz bliżej i ... pierwsze miny wybuchły, posyłając w hordę setki i tysiące kulek dziurawiących torsy, odrywających głowy, płaty mięśni i całe kończyny! Wycie masakrowanych Xenos uniosło się nad polem. Tego już było za wiele zielonoskórym którzy zaczęli omijać fortyfikacje 17-tego i atakować sąsiednie plutony. Triumf "Golema" - przecież przyczynił się do wzmocnienia pozycji - był krótkotrwały; rozkazu odwrotu nie dało się uniknąć. - Zostały jakieś rakiety? - wrzasnął, a na twierdzące słowa Irana krzyknął do chłopaków, przekrzykując wrzaski i strzały: - Ładujcie kraka na później, "puszki" są blisko! - wspólnie z drugim Gwardzistą rozdzielili pomiędzy siebie po dwa pociski, Iran z ładowniczym dźwignęli wyrzutnię. - Dokąd to? - Kaus wyrwał z kabury bolterek i odstrzelił jakąś zieloną pokrakę która wskoczyła na mur. Obudził meltę do życia. - Spadamy. Delia, osłaniamy chłopaków!
Trzymając się w jednej grupie wycofywali się w głąb miasta. Debonair uśmiechnął się skrycie - najwidoczniej znalazł odpowiednich ludzi, skoro już padło na Siedemnasty. Sęk nie w tym czy kogoś lubi czy wręcz przeciwnie - najważniejsze to kogo ma się za plecami kiedy rozpoczyna się ostrzał i naokoło fruwają odłamki.
Biegł obwieszony niczym tragarz-niewolnik Guilderów z hivu. Gdy Chimery zwolniły odwrócił się w kierunku z takim poświęceniem bronionej pozycji i przyjrzał się grupkom orków przełażącym przez mur. Przyszła mu do głowy pewna myśl. Uśmiechnął się, czując spływające mu po twarzy kropelki potu. Delia spojrzała na niego przypadkiem, zadrżała i odwróciła wzrok. Mam nadzieję że któryś z was wpadnie w moje ręce żywcem - pomyślał ganger. - To będzie przyjemność.
Niemal mimochodem roztopił pierś jakiegoś goniącego Gwardzistów Xeno w zieloną, parującą plamę z której wystawały niemal nietknięte kończyny. Ogromna przyjemność.
Eksplozja przy Chimerze niemal cisnęła nim o ziemię, jednak prędko się pozbierał, mimo wstrząsu. Skąd ta rakieta? - zdążył pomyśleć gdy Killakan triumfalnie pojawił się niczym teleportowany. I w takiej właśnie chwili pokazało się co daje doświadczenie i zgranie. Rozległy się krzyki, a sierżanta sparaliżowało, jednak grupka "Golema" zadziałała niemal bez namysłu. - Delia! Pod ścianę, pod ścianę, weźmiemy go w kleszcze!
Krzyk o fraga, Kaus przebiega obok Gwardzisty i wpycha mu granat ręki, pod ścianą podnosi meltę i celuje w "kokpit". - Poczuj gniew Imperatora! - i wciska spust, posyłając rozżarzoną mieszankę gazów rozbitych na molekuły, zdolną do stopienia pancerza Leman Russa jak taflę plastiku.
__________________ Why Do We Fall? So We Can Rise |