Hans spojrzał na elfa pod drzewem. Wyczuł w nim jakąś zmianę, która nastąpiła w ciągu pary sekund. Postanowił jednak to zignorować. Miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Jak, na przykład, jak i gdzie uleczyć Ae'rontiera oraz kogo mianować tymczasowym przywódcą. "Może jednak ta wyprawa nie była mi pisana... początek i już są komplikacje, zdrady... No i powstaje pytanie, kogo z tego plebsu mam wybrać na mojego przywódcę. Każdy ma wady, ale i zalety. Aleph na pewno jest zbyt pochopny, ale ma łeb na karku, Eleywan nie ma zdolności przywódczych, ale dzięki niemu łatwo pokonywalibyśmy drogę dzielącą ans do celu, a Xaraf napewno dawałby nam morale w walce ale... jest zarozumiałym tępakiem. Ciężki wybór, oj ciężki. Przecież na siebie nie zagłosuję..." I tu mu przyszło do głowy najlepsze rozwiązanie. "Tak, to może być to." Wyprostował się i dumnym głosem rzekł: - Oddaję swój głos Alephowi, wydaje mi się najbardziej odpowiedzialny do tej roli, ale wolę, żeby to on wybrał za mnie, na kogo chce zagłosować. - Po chwili dodał: - Pragniesz Olku, bym zabrał gdzieś waszego maga? Jedyne dobre miejsce, gdzie naprawdę by wypoczął, nabrał sił do dalszej wyprawy jest miasto Druidów na skraju lasu, jednak to zbyt daleko i nie warto tam wracać tylko po odpoczynek. A w między czasie przydałby się zdobyć jakieś konie do dalszej drogi i zrobić nosze czy coś takiego dla naszego maga, przecież nie będziemy go nosić na plecach.-
Hans odwrócił się plecami do towarzyszy i poszedł przed siebie, aby wreszcie usiąść spokojnie pod drzewem nieopodal Eleywana. Zaczął czytać księgę w oczekiwaniu, na dalsze decyzje wspólników. Jedyne, co go martwiło, to fakt, że są niezdecydowani a tuż obok stoi armia wrogów. "W bezpośredniej konfrontacji... nie mieli byśmy szans..." |