Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2010, 20:25   #5
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
- Hej, słyszysz mnie? – zapytał Isaac Marka, którego wzrok był utkwiony w dzwiach i jakby nieobecny.
-Słyszysz? – powtórzył z niepokojem w głosie.
Marek słyszał, lecz nie reagował. „Ich jest tylko dwóch , a ja mam pistolet maszynowy” Kalkulacja była szybka. Wstał, z plecaka przełożył magazynki do lewej kieszeni kurtki. Odbezpieczył broń. Stalowe drzwi cicho skrzypnęły i już był na ulicy. Szybko wybiegł na ulicę.
-Ćwoki! – krzyknął do obu. Łysy stał przy pozbawionym dachu, zdezelowanym Polonezie, a z pod rozciętej maski wystawał ponad karoserię silnik na CHOOH-a. Obrócili się, wyjmując broń
-Roman! – krzyknął ten z zielonym fryzem, lecz nic więcej, bo po chwili padł, kiedy prawie 10 pocisków SS109 z Bushmastera Marka pozbawiła go głowy. Ten łysy pożył niewiele dłużej, zdążył wystrzelić tylko dwa razy, do tego niecelnie, kiedy reszta z magazynka Bushmastera przewietrzyła mu bebechechy.
„No, od razy lepszy humor” – uśmiechnął się do swoich myśli. Włączył Wearmana i wymienił magazynek. Na prawo od niego leżało 20 łusek.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=go4VA23-EIo[/MEDIA]

Podszedł do trupów. Ot, dwa ścierwa w skórach. Wziął do ręki BudgetArmsa łysego i wrzucił do plecaka, przewieszonego przez lewe ramię. Ten drugi był lepiej uzbrojony, lecz miał zbyt wolną rękę. Za pasem sterczał mu Dai Lung, bodajże StreetSweeper. Też wrzucił do plecaka. „Może z 300 eurodolców z tego dziadostwa będzie”.

Nagle ryk, i zza zakrętu wyjechał na motorze prawie dwumetrowy punk, również odziany w ćwiekowane skóry i czarnym kaskiem z chromowanymi rogami na głowie. Do tego prawie cyberpsychol, z cybernetycznymi rękoma i porządnie zdrutowaną głową – „Pewnie o tego Romana chodziło”. Roman zatrzymał się 30 metrów od Marka i dwóch jego byłych kumpli.

„Cholera” – pomyślał, widząc że motocyklista ma w ręce Agrama. Zareagował, i po chwili siedział za kierownicą zielonego Poldka i odpalał silnik. Motocyllista strzelił, a seria z broni rozbiła przednią szybę w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą była głowa Marka, obecnie przekręcającego kluczyk w stacyjce leżąc na przednich siedzeniach. Udało się. Silnik ryknął, z rury wydechowej plunął czarnym dymem po CHOOH-u. „Teraz” – szybko się wyprostował i ruszył z piskiem opon naprzód.
Punk powtórzył manewr, goniąc Marka i jednocześnie do niego strzelając. Wyjechali na Bulwar Południowy, obecnie całkowicie pusty, nie licząc bezdomnych i innych męt tego miasta. Polonez stracił już całą przednią szybę, w klapie bagażnika ziały dziury. Marek odpowiadał ogniem ze swojego Bushmastera. W pewnym momencie prawe przednie koło wpadło w dziurę po pokrywie studzienki kanalizacyjnej które rzuciło go na kierownicę. Polonez zatoczył koło.Silnik zgasł. Marek, z rozbitą głową kurczowo ściskał swojego Busha i czekał. Punk na motocyklu nie miał już zbyt wiele mózgu, zamiast wykorzystać okazję i zabić Marka z odległości, zatrzymał Hondę i podszedł do Poloneza. Marek nie liczył na taki cud, szybkim ruchem wyprostował się i nacisnął spust. Punk zrobił to samo, tylko że jego seria poszła za bardzo w dół, niszcząc silnik samochodu. Seria Marka była natomiast celna, masakrując szyję i głowę Romana, a tylko kilka ostatnich pocisków poszybowało w dal, przechodząc ponad głową punka. Dystans nie był wielki , może z dziesięć metrów. „O kurwa” – i padł na fotel kierowcy, obserwując leżącego na twarzy "wikinga". Nagle z pod maski zaczął wydobywać się smród palonego alkoholu.
-O kurwa – powtórzył i łapiąc plecak wyskoczył ponad dzwiami z pojazdu i rzucił się w stronę najbliższego zaułka. Dwie sekundy później samochód eksplodował, siejąć kawałkami silnika , karoserii i odłamkami szkła. Marek rzucił się na betonowy chodnik, wypuszczając plecak i broń, które poleciały najpierw na ścianę, a potem opadły za połamany kubeł na śmieci.

Świadomość powróciła niebawem. Obrócił się, światło latarni oświetlało jego brudną twarz. Wokoło niego stało kilku bezdomnych. Brudni, śmierdzący, często opierającymi się o stare wózki z Supermarketu wraz ich całym dobytkiem. Jeden z nich nie miał lewej ręki i miał zmasakrowaną twarz:
- Żyje pan, myśleliśmy że to pan nie żyje. Jak ten samochód eksplodował, to to pan upadł na chodnik. Pomóc panu? – zapytał Marka, zwracając się do niego per „pan”.
-Nie nie – odpowiedział i wstał niepewnie, mając mroczki przed oczami. Opierając się jedną ręką o ozdobioną graffiti ścianę, drugą odszukał plecak i Busha, chowając go do ładownicy, a plecak zarzucił na plecy. Ruszył chwiejnie przed siebie, idąc w kierunku jedynego punktu orientacyjnego, widocznego z tej upadłej dzielnicy – TechTower. Szedł powoli, co jakiś czas opierając się o ścianę. Po godzinie przystanął. Był już bliżej centrum, dzielnica była bardziej cywilizowana. Dotknął czoła. Pod palcami wyczuł wystający element. Wyrwał go, był to niewielki kawałek szkła. Od razu mgła z przed oczu zniknęła. Z rany na czole zaczęła płynąć krew. Spojrzał na komórkę: Jedna lakoniczna wiadomość, od Isaaca, sprzed ponad godziny.

Marek, co się z tobą dzieje?

I poniżej:

Piwo ci się odgazowało

Schował komórkę, wcześniej sprawdził jeszcze godzinę. Było 5 po 22. Nieoczekiwany ból głowy zwalił go na zimny, mokry chodnik. Zemdlał.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline