Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2010, 21:09   #39
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Udzielenie pomocy Benowi wydawało się być oczywistym rozwiązaniem dla jej rozmówców. Kareni i Nik nie wahali się ani chwili.
Z nią było inaczej. To nie tak, że nie chciała mu pomóc.
Sytuacje, w jakiej się znalazł przerosła jej najśmielsze oczekiwanie. Czuła się jakby wyjęta z rzeczywistości, normalności… Rzeczy, które przed chwilą usłyszała, i w których nie mogła jeszcze tak do końca zaakceptować w jednej chwili zmieniły cały jej świat. Obdarzeni. Tacy jak ona. Siedziała z nimi przy jednym stoliku jak gdyby nigdy nic, jakby zawsze o nich wiedziała. A nie wiedziała. Nie zdążyła oswoić się z jedną informacją, a już pojawiła się druga, już poproszono ją o pomoc, kazano podjąć decyzję.
Była podekscytowana, bardzo podekscytowana.
Bardziej rozsądna cześć Rose mówiła, że to głupota, że nie powinna się w to mieszać, ufać ludziom, których nie zna. Druga połowa, szalona, ciekawska i rządna nowych doświadczeń, która nie raz wpędziła ją w porządne kłopoty krzyczała, że nie może się wycofać, odejść, nie może zmarnować szansy na poznanie tych ludzi.

Długo milczała. Musiała przemyśleć wszystkie za i przeciw. Chciała zapytać, dlaczego od razu zgodzili się pomóc Benowi, czy można mu ufać. Wiele pytań krążyło po jej głowie, wszystkie jednak, z uwagi na reakcje Obdarzonych wydawały się bezsensowne. Na wszystkie pytania, które mogłaby zadać odpowiedzieli zgadzając się na pomoc.

Nie pytając czy komuś to przeszkadza czy nie zapaliła papierosa.
Nienawidziła walczyć sama z sobą. W takich wypadkach nie było miejsca na kompromis, któraś ze stron zawsze przegrywała, a żadna nie lubiła przegrywać.
Bała się, jednak podjęła już decyzję. Wiedziała, że gdyby postąpiła inaczej nie mogłaby sobie wybaczyć.
Wypuściła z ust dym, westchnęła głęboko, po czym zgasiła papierosa. Spojrzała w oczy swoich towarzyszy. Nik wydawał się być zupełni spokojny, Karen zdecydowana.

- Wchodzę w to – powiedziała wreszcie.

On kiedyś pomógł mi, ja pomogę jemu…

Z chwilowego zamyślenia wyrwał ją sam jego sprawca.

- Przepraszam, że tak długo, ale miałem ważny telefon. Jesteście tu jeszcze. To znaczy, że chcecie mi pomóc, czy może dzwoniliście po gliny, by mnie wsadzili, hm? - spytał spokojnym głosem po czym dodał - A może macie jakieś pytania?

- Bardzo dużo pytać – odparła z uśmiechem, który pojawił się na jej ustach zupełnie niespodziewanie. Był jednak jasną odpowiedzią, mówił: chcę ci pomóc…

…nie mam już nic do stracenia.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline